Superorganism
Superorganism
[Domino; 2 marca 2018]
Nie wiem, jak to się stało, ale w zeszłym roku zupełnie przegapiłem moment premiery debiutanckich singli Superorganismu. To aż dziwne, bo jednak “Everybody Wants To Be Famous” oraz “Something For Your M.I.N.D.” są niebywale chwytliwe, a stopień ich rozbudowania i nawarstwienia zapowiadał, że indie pop tworzony przez ten kolektyw może mi przypaść do gustu. Po kontakcie z debiutanckim albumem grupy zostałem jednak z dosyć mieszanymi uczuciami.
Bawiąc się z formą piosenki, Superorganism stara się zaprezentować coś na kształt swojej wizji popu drugiej dekady XXI wieku. Przepis na poszczególne utwory brzmi następująco: pokręcona produkcja, kojarząca się niekiedy z Animal Collective, synthy, które wypełniają niemal całe spektrum dźwiękowe, pojawiające się znienacka sample, gitara, która gra nieskomplikowane motywy oraz wielogłosy. Całość upychamy w radiowe trzy-cztery minuty i podajemy w postaci paczki zawierającej dziesięć sztuk. O tym, że “Superorganism” można bardziej postrzegać jako zbiór popowych piosenek, niż album przemyślany jako jednorodna całość, świadczy zresztą fakt, że jak na razie zespół wypuścił już siedem singli promujących swój debiut.
W efekcie możemy mieć przesyt, jak i niedosyt: nierówna forma zespołu (jak chociażby słabsze “Nai’s March” zaraz obok najluźniejszego na płycie “The Prawn Song”), niezwykle intensywne wykorzystanie jednej estetyki przy jednoczesnej próbie skakania po gatunkach (pseudocountry w “Nobody Cares”, chęć rozruszania parkietu przy pomocy “Night Time”, chyba najbardziej gitarowe “Reflections on the Screen”) oraz fakt, że w tych piosenkach cały czas coś się dzieje, tworzą w połączeniu specyficzną mieszankę. Nie do każdego może ona przemówić, jednak w leniwe letnie popołudnia “Superorganism” brzmi jak idealny soundtrack na te upalne sierpniowe dni. Szczytów podsumowań rocznych ta ośmioosobowa gromadka raczej nie podbije, ale za to letnie festiwale są wręcz dla nich stworzone. Zachodzące słońce, zimne piwo i Superorganism w tle? Ja jestem na tak, jednocześnie mając nadzieję, że ich kolejna płyta nie będzie tylko zbieraniną przyjemnych singli, tylko czymś więcej.