Jakub Lemiszewski
Bubblegum New Age
[Trzy Szóstki; 15 lutego 2018]
Gdy rok temu Bartosz Nowicki czy Jakub Mihilewicz rozpływali się nad albumem „2017 [nielegal]” byłem jeszcze sporym lemiszosceptykiem. Słuchając numerów takich jak „KRRRR” czy „IIOII” często wydawałem z siebie tytułowe dźwięki tych kompozycji. Pokazywały one co prawdę odwagę, inwencję i talent, ale układały się w koncept, który był tyleż oryginalny, co nieznośnie abstrakcyjny i przede wszystkim pozbawiony wciągającej atmosfery. Tak jakby autor przede wszystkim starał się pokazać swój styl na tle innych wirtuozów footworku i zapomniał o publiczności. Nie pamiętam, ile razy wracałem do tego krążka, teraz znów nie dosłucham go do końca. Wciskam stop, ucinając ten tyleż finezyjny, co nieznośny tupot stóp dla stóp.
„Bubblegum New Age” to zupełnie inna historia. Właściwie wszystko tu jest bardziej i lepiej. Po pierwsze wręcz olśniewająca sugestywność, ale i różnorodność. Trafny trzyszóstkowy opis krążka mówi o „niszczeniu” footworku ambientem i industrialem, tak wyraźnie słyszalnymi od dwudziestej sekundy „Frivorously”. Bardzo dobre wrażenie robi tutaj kapitalna, minimalistyczna melodyjność, która w „Cathedral Moment” osiąga swoje apogeum. Dzięki współistnieniu intensywnego rytmu z rozwijającymi się leniwie, kapitalnymi drugimi planami, Lemiszewski uzyskuje efekt przestrzenny, pozwala słuchaczowi złapać głęboki oddech, przystanąć, rozejrzeć się dookoła. Podoba mi się nieco ironiczna, a jednocześnie bardzo na serio przywołana w tytule gatunkowość (zgrana z takimi nazwami tracków jak „Enlighment” czy „Melting In The Light”). Lemiszewski nagrał przecież współczesną, niezalową impresję na temat muzyki New Age (utożsamianej z Jean-Michel Jarre'em czy Enigmą). Jeśli „2017 [nielegal]” był sprintem, to „Bubblegum New Age” momentami wręcz intensyfikuje tempo, ale ostatecznie w kapitalnym, finałowym, gęstym „Return” (aż się chce dopowiedzieć „...To Innocence”) daje szansę na wyciszenie i kontemplację. Tak powstaje idealny soundtrack do włóczenia się po miejskich ścieżkach w poszukiwaniu epifanii, które sprawiają, że w naszych oczach (tak jak na okładce płyty) pojawia się mieszanka strachu, zdziwienia, ale jednocześnie fascynacji.
Komentarze
[12 lipca 2018]