Ocena: 6

Maja Kleszcz i Kwartet Prowincjonalny

Dudzie-Graczowi

Okładka Maja Kleszcz i Kwartet Prowincjonalny - Dudzie-Graczowi

[Fonobo; 4 kwietnia 2017]

Kolejny rok i kolejna porcja dobrej muzyki od Mai Kleszcz? Na to wygląda, po spektakularnym „Eremicie” i nierównej, ale momentami naprawdę błyskotliwej „Romantyczności”, która sprawiła, że wspomnieliśmy o zespole Incarnations przy okazji podsumowania najlepszych polskich tekstów piosenek 2016, pojawił się album z utworami zainspirowanymi twórczością Jerzego Dudy-Gracza. Jego córka, znana reżyserka teatralna odpowiada za słowa, muzyka, jak można się było spodziewać, stanowi niepokojące połączenie polskiego pierwiastka ludowego z amerykańską tradycją muzyki Wielkich Równin. Widzimy się więc gdzieś na rozstaju epok, kontynentów, no i przede wszystkim dróg. Tam, gdzie, jak wiadomo, Robert Johnson sprzedał swoją duszę diabłu i dzięki tej transakcji stał się aniołem bluesa.

Można tę płytę uznać za zrealizowaną na gruncie muzyki ideę, która przyświecała Lechowi Majewskiego, gdy kręcił „Młyn i krzyż”: wejść w świat obrazu, ożywić go, uruchomić wyobraźnię, by rzeczywistość przedstawioną na płótnie naznaczyć własną osobowością, ale jednocześnie pozostać bardzo blisko intencjom, nastrojom, wyobrażeniom osobowości, której składa się hołd. Dokonać reinterpretacji w jakiś sensie rekonstruującej to, co najważniejsze, ale na gruncie odmiennego medium. Majewski, zabierając się za Pietera Bruegela, miał komputerową animację, Rutgera Hauera i Michaela Yorka. Kleszcz ma zaprawioną w bojach formację doświadczonych muzyków, no i przede wszystkim Agatę Dudę-Gracz, która znajduje swoimi patatyczno-ziemistymi słowami zmierza w stronę to mistycyzmu, to literackich demistyfikacji (widocznych choćby w świetnej „Modlitwie o nie-bycie” – wyznaniu rozczarowanego swoją rolą bohatera obrazu, proszącego Boga o uratowania z sytuacji, jaką wyznaczył okrutny malarz). Niektóre naprawdę dobre wokalistki długo nie mogą znaleźć swojego tekściarza. Maja Kleszcz ten problem szczęśliwie ma już za sobą. Warto śledzić, jak dalej będzie rozwijała się ta współpraca.

Jakieś wady? Płycie daleko do rozmachu aranżacyjnego najlepszych krążków Kapeli ze Wsi Warszawa. Kameralność bywa cenna, ale i momentami zwyczajnie nudzi. Wydaje się też, że Kleszcz, która jest niewątpliwie zjawiskową wokalistką, czasem zbyt łatwo wpada w ektatyczno-transowy sposób śpiewania – niezwyczajności nie służy stawanie się standardem. Warto by ją wprowadzać w ciut mniejszych dawkach. Te braki nie zmienią jednak tego, że „Dudzie-Graczowi” to naprawdę dobra płyta, każda kolejna piosenka stanowi szansę na poruszającą „wyprawę do wnętrza obrazu”. Nie wiem, jak wy, ale ja w to wchodzę.

Piotr Szwed (10 maja 2017)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także