Ocena: 9

The Notwist

Neon Golden

Okładka The Notwist - Neon Golden

[Big Store/City Slang; 4 lutego 2002]

To jest chyba naprawdę najtrudniejsza "recenzja" jaką przyszło mi pisać. Tak naprawdę w tej chwili wiem tylko tyle, że uwielbiam tę płytę. I wiem, że prawdopodobnie jedyna odpowiednia pora, żeby słuchając jej wymyśleć coś sensownego na temat tej muzyki to druga w nocy. A wtedy będę już pewnie w innym miejscu niż przy klawiaturze. Ale z drugiej strony to w końcu mój ulubiony album 2002 roku, w każdym razie jeden z kilku, na których punkcie faktycznie w ciągu poprzednich dwunastu miesięcy zwariowałem, może najbliższy doskonałości z nich wszystkich. Wobec czego pominięcie milczeniem tych 10 fragmentów byłoby zbyt wielkim przeoczeniem.

Zaraz, jak to?! W roku, w którym świat zalała nowa rockowa rewolucja i co tydzień pojawiały się płyty o których będziemy mówić pewnie i za 20 lat? W roku w którym znów modne stało się granie na gitarach? Elektroniczna w sumie przecież płyta albumem roku? Niemiecka do tego?!

Ano tak właśnie wyszło. To jest pierwsza rzecz na potwierdzenie tego, jak wyśmienite jest "Neon Golden"! To album kompletny, w pełni przemyślany, intrygujący od pierwszego do ostatniego dźwięku, nie tracący napięcia nawet na chwilę, spójny, dojrzały... A do tego (a może przede wszystkim) przebojowy jak cholera. Przeleciałem wzrokiem listę tytułów i w zasadzie tylko cztery z tych dziesięciu piosenek nie mają "singlowego" potencjału. Z tych które nadają się do tego wybornie, "Pilot", prowadzony perkusyjnym bitem rodem z utworów New Order jest najbardziej oczywistym wyborem, co zauważył również zespół. Chwytliwa melodia i Markus Acher, mający zapewne świadomość tego że wielkim wokalistą nie jest, więc starający się po prostu zaśpiewać tak jak umie. Porównanie z głosem z Belle and Sebastian jest zdecydowanie trafione. "Off The Rail", jeden z bardziej pozytywnych fragmentów tego albumu - znów świetna piosenka, ale jak oni to aranżują! Z jednej strony "nieludzki", sztuczny rytm, z drugiej smyczki, cały czas przepięknie "wojujące" z całą masą jakichś przedziwnych odgłosów. I takie wrażenia pozostawiają tu wszystkie utwory. Pojawia się cała gama instrumentów żywych, są gitary, klawisze, wspomniane smyczki naprawdę często, ale wymieszane to wszystko jest z bardzo dużą ilością różnorakiej elektroniki. Łatwo się pogubić co tak naprawdę jest czym w niektórych miejscach, szczególnie na co dzień słuchając najzwyczajniejszego gitarowego rzępolenia.

Mimo wszystko, mając świadomość tego wszystkiego co dzieje się tam w tle, tych wszystkich zaskakujących dźwięków nie-wiadomo-skąd rodem i tak najważniejsza pozostaje melodia! Dlatego, że "Neon Golden" to przede wszystkim, dla mnie przynajmniej, piosenki. Takie, które bardzo szybko się zapamiętuje, a potem chodzi się w różnych miejscach i nuci się je równie smętnym, nieśmiałym głosem, jak Markus. Ciężko mi wskazać, które z nich lubię najbardziej. "One With The Freaks" może, to taka jedna z mniej zauważonych rzeczy tutaj, uwielbiam ten refren... To chyba najbardziej "tradycyjnie" zaaranżowany numer na "Neon Golden". Albo "Pick Up The Phone"? Cudowna rzecz. Tylko co to tak naprawdę jest? Nastrojowa ballada? Opakowana w tak przedziwny rytm??? Ech, czy to ważne w sumie jak to zakwalifikujemy...

Pick up the phone / and answer me at last / today I will step out of your past...

Tak, tekstowo też jest to bardzo mocny album. Weźmy choćby takie "Trashing Days"...

It's the corner, it's the dress, small the town, and big the mess, that I cause with every step... But still I walk, nonetheless...

They're skipping backwards, they're trashing days, is that all they're believing in?

A może najlepsze pod tym względem jest otwierające "One Step Inside Doesn't Mean You'll Understand"? (na marginesie, czyżby morrisseyowskie tytuły znów stawały się modne?)

In your world my feet are out of step. And my arms don't move, my hands won't grab... I will never read your stupid map, so don't call me incomplete. You are the freak...

Napisałem na początku, że prawdopodobnie druga w nocy to najbardziej odpowiedni moment na "Neon Golden". Tak mi się zdaje, że generalnie niektóre albumy mają swoją wyznaczoną godzinę, i to też jest takie właśnie nagranie - "nocna" jest, jak dla mnie, ta płyta, najlepiej odbiera mi się ją w ciemnym pokoju taką właśnie wieczorową porą. Ta muzyka nabiera wówczas innych kształtów, staje się jeszcze bardziej "ciemna", melancholijna, smutna wręcz. Nie, zdecydowanie nie jest to album na imprezę.

Nie ukrywam, że opisywaną tu płytę uważam po prostu za wybitną. Czterdzieści jeden i pół minuty, 10 utworów, co do których... chciałem napisać, że nie mam żadnych zastrzeżeń. Ale nie, to o wiele, wiele więcej - 10 utworów, co do których nie mam wątpliwości że zasłużyły na najwyższą możliwą ocenę. W roku, w którym Amerykanie i Brytyjczycy stanęli naprzeciw siebie i wszczęli gitarową wojnę, trafiając się wzajemnie co rusz wybitnymi albumami, na mojej liście pogodziła ich niepozorna i nieoczekiwana przez nikogo płyta zza naszej zachodniej granicy.

Szkoda że Niemcy wolą być dumni z Die Ärzte. Ale to już ich problem.

Kuba Ambrożewski (25 października 2003)

Oceny

Kuba Ambrożewski: 10/10
Jakub Radkowski: 9/10
Kamil J. Bałuk: 9/10
Kasia Wolanin: 9/10
Krzysiek Kwiatkowski: 9/10
Piotr Szwed: 9/10
Przemysław Nowak: 9/10
Paweł Sajewicz: 8/10
Tomasz Łuczak: 8/10
Piotr Wojdat: 7/10
Tomasz Tomporowski: 6/10
Średnia z 39 ocen: 8,58/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także