PJ Harvey
The Hope Six Demolition Project
[Island; 15 kwietnia 2016]
Za najważniejszy album w całej dyskografii PJ Harvey należy uznać debiutanckie „Dry”. Nawet jeśli moją ulubioną płytą tej artystki jest „Stories From The City, Stories From The Sea”, to właśnie na swoim pierwszym albumie Pidżejka była najbardziej bezkompromisowa. W międzyczasie przyklejono jej trwałą etykietkę dziewczyny z gitarą, którą sama zainteresowana umiejętnie się bawiła. Po „Stories…” przyszedł czas na dobre „Uh Huh Her”, a potem nietypowe „White Chalk”, które było dowodem na to, że PJ jest w stanie zaskoczyć słuchaczy zmianą swojego wizerunku i sięgnięciem po inne niż dotychczas instrumenty. Jestem również zdania, że podjęta wówczas przez Harvey decyzja o graniu koncertów całkowicie solo była niesamowicie odważnym krokiem (do dziś żałuję, że nie pojawiłem się w warszawskiej Sali Kongresowej na jej pierwszym polskim koncercie). „Let England Shake” z kolei nie jestem w stanie słuchać, a już w szczególności mierzi mnie singiel promujący ten album, „The Glorious Land”. Jak można taką świetną partię gitarową, kojarzącą się z „Souvlaki Space Station” Slowdive, przerywać sygnałem z polowania?! W każdym razie na albumie sprzed 5 lat artystka przestała dbać o to, by jej utwory skutecznie zapadały w pamięć, zamiast tego zaczęła kłaść większy nacisk na przekaz.
Wobec tego nowa płyta PJ Harvey nie jest niczym nowym. Znów dostajemy do ręki album pod tytułem „Mówię O Ważnych Rzeczach, Patrzcie!”. Nawet jeśli pomysł tworzenia „The Hope Six Demolition Project” przy ludziach – w ramach specjalnej serii wystaw – był czymś interesującym, to zawartość jest ewidentnym odcinaniem kuponów; to dziesiąta woda po dawnej PJ Harvey. No dobrze, dosyć ogólników: co tak naprawdę jest nie tak z albumem? Prawdę mówiąc, wszystko. Począwszy od brzydkiej okładki, przez brak dobrych kawałków (przykładowo „River Anacostia” trwa niemal 5 minut, ale przy odsłuchu ma się wrażenie, że to się nigdy nie skończy, tak się ten utwór snuje; „Medicinals” z kolei brzmią jak wymęczony reprise melodii „A Line In The Sand”), aż po uporczywe wrażenie, że PJ chciała zawrzeć w tym albumie wszystkie swoje wcześniejsze wcielenia w skondensowanej i nieco przystępniejszej formie, ale nijak jej to nie wyszło. Ot, takie „The Ministry of Defence”. Zaczyna się obiecująco, bo riffem brzmiącym bardzo w stylu Harvey z lat 90. Całe misternie budowane przez pierwsze trzydzieści-czterdzieści sekund napięcie opada jednak w chwili pojawienia się chóralnych zaśpiewów – obydwa elementy pasują do siebie jak pięść do nosa.
Zdaję sobie sprawę, że Harvey ostatnimi czasy stara się, aby jej działalność artystyczna była jednocześnie aktywnością społeczną. Odnoszę jednak wrażenie, że na „The Hope Six Demolition Project”, tak jak w przypadku „Let England Shake”, dbając o treść, zupełnie zapomniała o formie. Ciężkie i niewesołe teksty zostały zrównoważone szybkim, momentami wręcz nieco tanecznym rytmem („The Wheel” brzmi wręcz jak wariacja na temat flamenco!) i skocznym pulsem (przykładem niech będzie najciekawsze na albumie „The Orange Monkey”, pobrzmiewające chwilami „Have You in My Wilderness” Julii Holter), ale kończy się to porażką. Kontrast między smutną warstwą liryczną a wesołymi melodiami spisywał się dobrze w przypadku uczuciowych linijek The Smiths, ale przy opowieściach zainspirowanych między innymi kosowskimi ruinami, jest to strzał w stopę, który odwraca uwagę od powagi poruszanych spraw. Trudno jest dostrzec sedno problemów o których śpiewa Harvey, jeśli są one ubrane w dźwięki, które w wykonaniu jakiegoś polskiego zespołu bez problemu odnalazłyby się na kolejnej edycji Męskiego Grania – myślę, że taki Organek na pewno włączyłby „The Ministry of Social Affairs” do swojego repertuaru.
Ktoś może pomyśleć po lekturze tej recenzji, że sprzeciwiam się społecznemu zaangażowaniu artystów. Nieprawda, z chęcią przeczytam „The Hollow Of The Hand”, zbiór wierszy Harvey, które powstały przy okazji tworzenia nowego albumu, jeśli tylko będzie do zdobycia w Polsce. Drażnią mnie po prostu usilne próby ubierania poważnego przekazu w nieprzystające do tego łaszki. I w zasadzie do tego zdania sprowadziłbym całą dyskusję o nowej płycie Harvey. Więcej nie trzeba mówić.
Komentarze
[11 marca 2022]
[14 kwietnia 2018]
[4 lipca 2016]
[4 lipca 2016]
[4 lipca 2016]
Niestety recenzji tu nie przeczytasz.
Wojtek nie miał czasu napisać...
Idźcie już do domów, OK?
[27 czerwca 2016]
[27 czerwca 2016]
[26 czerwca 2016]
[23 czerwca 2016]
[21 czerwca 2016]
[21 czerwca 2016]