Ocena: 7

Charli XCX

Vroom Vroom

Okładka Charli XCX - Vroom Vroom

[Vroom Vroom Recordings; 26 lutego 2016]

Skrzyżowanie się dróg wokalistki popowej i producenta (nieco inaczej) popowego okazać się może zbawienne dla obu, bo oto mająca pewien komercyjny sukces piosenkarka zyskuje credibility w światku niezalowym, a lubiący poeksperymentować producent trafia do większej niż dotychczas publiczności. Oczywiście nie mówimy tu o takiej skrajności, że nowy album Britney Spears robi Oneohtrix Point Never, bo to raczej niemożliwe. Choć informację o współpracy Madonny z Arielem Pinkiem wielu wzięło na poważnie i zdążyło się rozmarzyć. No w każdym razie, czasem marzenia się spełniają i dochodzi do magicznej współpracy naszych ulubieńców z różnych muzycznych bajek. W ostatnich latach otrzymaliśmy chociażby nagrania duetu Kelela + Arca. Teraz zaś bubblegum bass zalicza kolejne wcielenie, kiedy czołowy reprezentant nurtu, Sophie, łączy siły z lubianą przez nas także (miejsce w 30 singli 2015 to nie w kij dmuchał), choć wciąż niezadowalającą do końca Charli XCX.

Myślę, że ten właśnie moment to najlepsza jak na razie decyzja sympatycznej skądinąd wokalistki, która podobnie jak Sky Ferreira wciąż szuka dla siebie odpowiedniej stylistyki, czasem biorąc się za mainstream a czasem grzebiąc w undergroundzie. O tym, że bubblegum bass idealnie pasuje do jej wokalu, świadczy utwór tytułowy z tej epki, gdzie wers „Bitches know they can't catch me” brzmi dużo lepiej niż w dość prymitywnym jednak „Fancy”. Tu jest i zaczepnie (czytaj swagersko) i zwyczajnie w sensie muzycznym ahead of those bitches. Genialny jest ten quasi-chorus, który może służyć za wzorzec z Sevres dla idiomu „bubblegum” z nazwy nurtu i jeszcze to „beep, beep”, pewnie nie mające nic wspólnego z „Drive My Car”, ale jakże urocze. Utwory na tej dwunastominutowej epce układają się we frapującą całość, bo ciągle jakiś nowy patent urozmaica narrację. „Paradise”, czyli szybka sieczka wydestylowana z hiperpopu, trademarkowego brzmienia Hanny Diamond, gdzie Charli świetnie wciela się wokalnie w przegiętą estetykę tej właśnie gwiazdy PC Music. Jest też w zestawie kanciasty, agresywny, dresiarski „Trophy” i chyba najlepsze, pozostawione na finał „Secret (Shh)” - napędzane ciężkim basem, przesączone słodyczą w refrenie. Taki niby industrialny banger, hit na szczytowy moment imprezy rodem z cyberpunkowej krainy Williama Gibsona, a przy okazji dziewczęcy przebój dla mas, wcale niedaleki od Britney z okresu „...Baby One More Time” (ten refren). O twórczości pana Sophie i A.G. Cooka napisano już wiele, bo to temat na czasie, także od siebie na koniec dodam tylko tyle, że to świetna sprawa, iż w swojej misji dekonstrukcji popu lat 90 i 00 sięgają dziś po głosy, które ten najnowszy pop tworzą. Była wykreowana, wirtualna gwiazda QT, teraz jest popowa księżniczka z krwi i kości, która dostaje od nich sukienkę na futurystyczny bal. Cóż, pozostaje już tylko czekać na więcej.

Michał Weicher (8 marca 2016)

Oceny

Piotr Szwed: 7/10
Wojciech Michalski: 7/10
Średnia z 2 ocen: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Kowal
[9 marca 2016]
Jest moc, jak zrobi się cieplej, będę opuszczał szyby w aucie i słuchał na maksa wjeżdżając na dzielnię.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także