Grimes
Art Angels
[4AD; 6 listopada 2015]
„Tola ma tablet. Na wuefie było epicko, podczas lekcji przyrody zapoznawaliśmy się z kontentem, a pani od polskiego jest trochę grimes”. Skąd pochodzi ten cytat? Być może to wyimek z nowego, przyszłorocznego podręcznika dla pierwszoklasistów. A przynajmniej zdanie, które ma sporą szansę się w nim znaleźć. Zwłaszcza jeżeli na przestrzeni tysięcy kilometrów news feedu pokonywanych przez nasze dzielne, niezmordowane kuleczki od scrollu, pojawi się jeszcze kilka nagłówków sygnalizujących, że Grimes jest „weird”. Zwłaszcza jeżeli natkniemy się na kolejne setki komentarzy określających w ten sposób twórczość i imaż artystki. Wiecie, jak jest – chociaż na straży języka stoją zawsze bojówki wnerwionych purystów, to kiedy życie płodzi nowe zwyczaje, zasady zwykle pokrywają się patyną. Zatem kto wie, może zanim przymiotnik „weird” przeniknie do naszej mowy (zaraz po „epicu” czy „kontencie”), zostanie w międzyczasie zastąpiony już grimesem, terminem inspirowanym bohaterką tej recenzji?
Oczywiście, dywagacje na temat tego, czy ksywa Claire Boucher ma szansę przyjąć się na gruncie naszego języka jako nowy epitet, to tylko czerstwy żart wepchnięty do recenzji na potrzeby wstępu (przy okazji – historia pseudonimu Grimes jest tak oczywista, że aż zaskakująca – Claire wpadła na niego, kiedy słuchała grime’u(!)). Ale prawdą jest, że Kanadyjkę ostatnio ochrzczono naczelnym freakiem mainstreamu, a na to miano rzeczywiście trzeba sobie dzisiaj ciężko zapracować, skoro nawet rap nasycił się już różnymi Young Thugami, Le1fami czy Rome Fortune’ami. I ciężko tę całą medialną otoczkę wokół artystki zignorować, zwłaszcza, gdy jej powidoki majaczą w muzyce znajdującej się na „Art Angels”. Prześwietlmy więc drugi longplej nagrany przez Grimes dla 4AD, a czwarty w całej jej karierze.
Zagraniczne portale wypuściły już parę panegiryków na cześć tego albumu. Napiszę wprost – i ja, za sprawą swojej opinii, zamierzam podzielić los REŻIMOWYCH mediów, zawodząc tym samym frakcję kontestującą nowe wyczyny dziewczyny o różowych włosach. Zaznaczam jednocześnie, że nie była to decyzja oczywista, ponieważ spotkała się w redakcyjnym gronie Screenagers z dużym sceptycyzmem. Dlatego przed przystąpieniem do pisania, zadałem sobie pytanie, które teraz prezentuję na forum publicznym – co takiego znajduje się na „Art Angels”, że płyta wzbudza tak skrajne uczucia?
Płyta składa się nie tylko z dwóch zapowiadanych przez Claire części (eksperymentalnej i bardziej przystępnej), ale i dwóch warstw percepcyjnych, na poziomie których możemy odbierać ten album. Warstwa pierwsza, którą roboczo moglibyśmy zatytułować wrażenie, to ciało. Na tej płaszczyźnie artystka wprost odwołuje się do popu. Myślę, że sporo racji ma syn naszego redaktora naczelnego Piotra, który po usłyszeniu ostatniego singla Grimes ponoć skojarzył go z „muzyką z filmu o Barbie”. Taka rzeczywiście bywa ta płyta, i nie czuć w tym żadnej zabawy konwencją czy ironii (do PC Music Claire ma stosunek ambiwalentny, ale w wywiadzie dla Guardiana stwierdza ostatecznie, że robią dobrą muzykę). Kanadyjka wielokrotnie przyznawała się do inspiracji mainstreamem, a sposób wykorzystywania przez nią tej formy posiada znamiona autentycznego zaangażowania. Tym bardziej, że Claire nagrała tę płytę od początku do końca samodzielnie, co swoją drogą stało się jej manifestem przeciwko zmaskulinizowanemu światkowi producentów muzycznych (ile kobiet reprezentuje tę profesję?). Zatem – jeżeli towarzyszyły Ci kiedyś ciarki wstydu podczas odsłuchu mainstreamowych gwiazd popu, tutaj potowarzyszą Ci również. Bo „Art Angels” to nie tylko echa inspiracji markowym dla Boucher K Popem. Niektóre utwory z jej ostatniego dzieła mogłyby znaleźć się na zarówno na płycie Madonny („Life In The Vivid Dream”), jak i Taylor Swift („Belly Of The Beat”).
Warstwa druga to, jak nietrudno się domyślić, dusza. Objawia się aurą, która unosi się nad produkcjami. Detalami dostrzeganymi po dłuższym obcowaniu z kompozycjami. Mnogością wokalnych ścieżek, pogłosami, subbasem, domieszkami noise’u. Kontrastem outra z „Venus Fly” (kojarzącego się z „Yeezusem”) i intra z „Butterfly” (które brzmi jak fragment „Graceland” Paula Simona odtworzony na wiekowym gramofonie). I oczywiście tekstami, które, jak twierdzi sama autorka, miały być z założenia bardziej polityczne niż dotychczas.
Czy zwrot Grimes w kierunku tzw. brzmienia radiowego nie rzuca rzeczywiście choćby cienia kalkulacji, zamierzonego gestu? Nawet jeśli zinterpretujemy słowa refrenu z „Flesh Without Blood” (“Baby, believe me / And you had every chance / You destroy everything you love / If you don't need me / Just let me go”) jako wyraz buntu przeciwko fanom zarzucającym Kanadyjce romans z komercją (w kontekście singla “Go”), to i tak ciężko postrzegać je jako cyniczną zemstę. Kluczem są emocje. Paradoksalnie plastikowe brzmienie, pozorna sztuczność tego albumu to dowód szczerości. Twórcze guilty pleasure, nieograniczona radość czerpana także z tego co wstydliwe. To pop na miarę czasów, w których nasze kulturalne wybory determinuje prokrastynacyjna inercja – to ona wpędza nas w odmęty Internetu, gdzie odtwarzamy automatycznie najpopularniejsze, sugerowane przez algorytm utwory, mając jednocześnie z tyłu głowy świadomość problemów świata rzeczywistego.
Boucher nieco buńczucznie w wywiadach podkreślała, że nie zamierza brzmieć świeżo, ale samemu tę świeżość kreować. Mam przeczucie, że to jej się udało. Prawdopodobnie do utworów z „Art Angels” będziecie mieli za 20 lat taką samą słabość jak do perełek typu "Just Can't Get Enough" Depeche Mode czy „In flagranti” Papa Dance. Dlatego właśnie ciężko oderwać się od tego albumu. Ripit za ripitem – to przesądza o jego sile. Tyle.
Komentarze
[20 stycznia 2016]
[24 listopada 2015]
[24 listopada 2015]
[21 listopada 2015]
https://www.facebook.com/MuzykaAlternatywna/posts/888439687860446
[21 listopada 2015]
[20 listopada 2015]
[19 listopada 2015]
[19 listopada 2015]
[19 listopada 2015]
[19 listopada 2015]
[19 listopada 2015]
[19 listopada 2015]
[19 listopada 2015]
[17 listopada 2015]
Niestety dostałem coś gdzie tego "czegoś" było mniej.
[16 listopada 2015]
[16 listopada 2015]
Ciarki wstydu....sedno sprawy..