Ocena: 7

Benjamin Clementine

At Least For Now

Okładka Benjamin Clementine - At Least For Now

[Behind; 12 stycznia 2015]

Debiutancki album Benjamina Clementine’a – dwudziestosześcioletniego internacjonała, który w dzieciństwie przybył do Anglii z Ghany, a od 2010 roku wiódł żywot… bezdomnego na ulicach Paryża – oprócz wielu walorów stricte muzycznych rozczulająco uzupełnia się z biografią artysty. Tym samym Clementine sukces ma w kieszeni – jego historię cechuje przecież ogromny potencjał marketingowy (twórcy francuskich mamtalentów i innych x-factorów do dziś płaczą pewnie rzewnymi łzami, że Benjamin – niczym nasz Gienek Loska – nie przewinął się przez ich program), a ze względu na niezaprzeczalną jakość materiału zadowoleni będą także wybredni słuchacze. W jaki sposób muzykowi udało się wydostać z życiowego dołka? Cóż, cóż – zdolnego wokalistę i multiinstrumentalistę (w obu przypadkach samouka) zarabiającego do tej pory na chleb występami w paryskim metrze, wypatrzyli podróżujący tymże, czujni ludzie z branży.

Ogrom nieustannych pojękiwań, zawodzeń i melodeklamacyjnych westchnień, który w normalnych okolicznościach zdecydowanie mnie odstrasza, w przypadku „At Least For Now” intryguje, przyciąga, uwiarygodniając jeszcze przejmująco frazowane przez Brytyjczyka strofy. Na wszelkie laury zasługuje tu przede wszystkim „The People And I”. Nie natknąłem się chyba jeszcze w tym roku na utwór, w którym, mimo prostego tekstu, z taką uwagą pochłaniałbym każde artykułowane przez artystę słowo (jak wspominał Clementine, powołując się m.in. na postać Jacquesa Brela, warstwa liryczna w kompozycjach jest dla niego szalenie ważna). Warto wsłuchać się też dokładniej w hip-hopowo-reggae’owy (tak, wiem, ta zbitka wygląda co najmniej odstręczająco, ale uwierzcie – tutaj jest inaczej!) flow Benjamina od 2:18 w nadmienionym utworze. Aż szkoda, że trwa to tylko kilka sekund. Gdyby „The People And I” powstało w latach siedemdziesiątych, z pewnością byłoby dziś w ścisłym kanonie nagrań z tamtego okresu i może nawet tkwiłoby gdzieś w trzeciej dziesiątce zasklepionego już chyba na wieki topu wszechczasów radiowej trójki.

Z innych kluczowych kawałków wymienić należałoby traktujące o samotności a jednocześnie szalenie ciepłe „Cornerstone” (z zapadającym w pamięć zaśpiewem: „I Am Lonely…”), dołujące „Then I Heard A Bachelor’s Cry” i melancholijno-melodyjne „Condolence” oraz „Nemesis”. Znajdziemy tu też wiele wyłaniających się ni stąd ni zowąd, chwytających za serce fragmentów, jak choćby ujmujące akcentowanie wersu „Nobody knows what’s on this boys mind” w „Winston Churchill’s Boy” czy wzruszające przejście na wysokości „Many people said…” w „Quiver A Little”. Tracklista skrywa wreszcie wariackie, kabaretowe wręcz wstawki, jak quasi-operowy wokalno-instrumentalny zryw od 3:34 we wspomnianym już „Then I Heard A Bachelor’s Cry” czy całe, przerysowane niemal po rosenbergowsku (konceptualnie jak najbardziej mógłby to być jakiś zaginiony track z zeszłorocznego „pom pom”) „Adios”. Nie do końca w moim guście jest za to uznawany przez wielu za największy przebój „London”, przypominający mi trochę – zwłaszcza w zwrotkach – instrumentalny mariaż, bo ja wiem, nagrań… Faithless i Robbiego Williamsa.

Jasne, nietrudno dopatrzyć się u Clementine’a czegoś z Antony’ego Hegarty’ego czy Niny Simone, ale oprócz tych oczywistych, przywoływanych wszędzie, bardzo zacnych zresztą audialnych naleciałości dysponuje on też charyzmą cechującą wyłącznie największych, twarzą wręcz skrojoną pod życie w blasku fleszy i, co najważniejsze, zdolnością do hipnotyzowania słuchacza w wersji live (niemal zupełnie jak młody James Brown, Marvin Gaye czy Prince). Nie zdziwi mnie więc, jeśli swoim realpopem (jak bohater tekstu sam określa własne nagrania) Clementine zawalczy kiedyś o dołączenie do panteonu legend czarnej muzyki. Póki co wróżby i dywagacje odstawmy jednak na bok – zobaczcie po prostu jak genialnie ten gość prezentuje się żywo: tu, tu, tu i (przede wszystkim) tu. A potem, mając te występy w pamięci, posłuchajcie całego „At Least For Now” jeszcze raz.

PS Z opóźnieniem odnotowałem, że Clementine pojawił się w lutym w... Dzień Dobry TVN. Polecam od 3:14.

Wojciech Michalski (23 marca 2015)

Oceny

Kasia Wolanin: 7/10
Michał Pudło: 7/10
Piotr Szwed: 7/10
Jędrzej Szymanowski: 4/10
Średnia z 4 ocen: 6,25/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także