Ocena: 8

Kristen

The Secret Map

Okładka Kristen - The Secret Map

[Endless Happiness; 30 września 2014]

Polska scena niezależna lat dziewięćdziesiątych jest już na tyle odległa, że zaczyna krzepnąć jako mit i złota era. Mieszanie się punk rocka i pochodnych z muzyką improwizowaną, noise i eksperymentami, kasety, art ziny i Leszek Balcerowicz to przeszłość korespondująca z nami coraz częściej za pomocą analogowych klisz niż własnych wspomnień. W dorosłość weszło pokolenie ludzi, wśród których część próbuje znaleźć w okresie swojej młodości coś więcej niż muzyczne powidoki repertuaru Polonii 1. A wystarczy posłuchać najnowszego albumu zespołu Kristen „The Secret Map” i, następnie, wszystkich pozostałych.

Michał Biela i bracia Łukasz i Mateusz Rychliccy zaczynali pod koniec lat dziewięćdziesiątych w Szczecinie od minimalnego rocka bliskiego June Of 44 i, adekwatnie do jednej z łatek recenzenckich, nie żałowali głośników na koncertach. Mariaż oszczędności, wręcz ascetyczności środków wyrazu i zacięcia piosenkowego Bieli mógł ówcześnie przegrywać z rozpędzoną, nasyconą brzmieniowo Ewą Braun. Z perspektywy czternastu lat od wydania pierwszej płyty widać jednak oszałamiającą dyscyplinę intelektualną zespołu, która nigdy nie zarzuciła podjętych wtedy pomysłów. Przełomem dla zespołu była wydana trzy lata temu EP-ka „An Accident” (choć już „Western Lands” dawał przedsmak świeżości pomysłów), która ze świetnego zespołu post rockowego zrobiła Kristen najlepszym zespołem niezależnym w Polsce.

„The Secret Map” kontynuuje kierunek bardziej syty brzmieniowo i zróżnicowany niż nagrania pierwszej dekady. Zarazem zmienia się zaskakująco wiele jak na tak, wydawałoby się, ustabilizowany zespół. Tym razem jako kwartet z Maciejem Bączykiem panowie zbudowali płytę na zasadzie symetrii i maksymalizacji środków wyrazu. Centrum płyty to dwie, diametralnie różne od siebie piosenki. Z jednej strony fascynacja funkiem w „Music Will Soothe Me”, z groovem, który nigdy nikogo nie ukoi i gitarą tnącą w kierunku The Ex. Szlagier na poważne potańcówki, jakiego Kristen jeszcze nigdy nie nagrało. Zaraz po tym utwór tytułowy, oparty na synkopowanym pianinie, który lirycznością i zwartą piosenkową formą krąży gdzieś w kierunku Grizzly Bear umoczonego w unikalnym lepiku odrealnienia. Rdzeń płyty otoczony jest zaskakującymi quasiimprowizacjami, które wcześniej rzadko zdarzały się gustującym w precyzji szczecinianom. O ile dziewięciominutowego ambientu wprowadzającego do „2 A.M.” ze zwichrowaną, narkotyczną motoryką bardzo podobną do piosenki „Dead End Day With Ceasar” Wooden Vand & Vanishing Voice można było się spodziewać, to ostatni kawałek jest zaskoczeniem na równi z ww. funkiem. „Endless Happiness”, zarazem nazwa wydawcy albumu, to wspólny jam bliższy psychodelażom z Bardo Pond niż matematyce Rodan. Wysycony brzmieniowo jakże różni się od starszych, chłodnych i cyzelowanych free utworów Kristen.

Całość tej krótkiej formy albumowej może nie byłaby tak wciągająca na swoje terytorium, gdyby nie wypływająca z każdego detalu płyty dojrzała i podbudowana wielkim warsztatem szczerość artystyczna. Muzycy Kristen nigdy nie silili się na pomysły inne niż własne, stąd też godna pozazdroszczenia ciągłość twórcza, ale i aktualny wykwit pomysłów, którego można życzyć każdemu z muzyków o krok przed wiekiem średnim. Przyglądając się aktualnej muzyce niezależnej można mieć wrażenie, że paradoksalnie wiek stracił na znaczeniu w kategorii siły pomysłów. Mistrzem chwili obecnej jest Michael Gira ze Swans, ale muzycy Kristen także pokazują, że dorosłość jest fajna.

Marcin Zalewski (1 października 2014)

Oceny

Jędrzej Szymanowski: 7/10
Michał Pudło: 7/10
Wojciech Michalski: 7/10
Średnia z 3 ocen: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Marcin Zalewski
[6 października 2014]
Przepraszamy, zdanie było, nie wiedzieć czemu, ucięte. Wszystko już powinno być ok.
Gość: erwin
[5 października 2014]
... aktualny wykwit pomysłów, którego można życzyć." Komu? Dlaczego zdanie jest niedokończone..?
Gość: Michal
[4 października 2014]
Prosze poprawcie Bończyka na Bączyka, bo to trochę wstyd
Gość: mak
[2 października 2014]
tak, tego samego
Gość: elton
[2 października 2014]
chodzi zapewne o Macieja Bączyka, swego czasu gitarzystę robotobiboka?

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także