Ocena: 7

Nmesh

Dream Sequins®

Okładka Nmesh - Dream Sequins®

[AMDISCS; 27 lutego 2014]

Płyta jest sprzed ładnych paru miesięcy, ale muszę przyznać, że trochę mi zajęło skumanie jej ulotnej aury i stąd taka spóźniona reakcja. Na pewno jednak warto było o tym albumie napisać, nawet teraz, bo to rzecz nietuzinkowa. Dodatkowo też pojawia się kwestia vaporwave'u jako efemerycznego mikrogatunku, który niedługo może się wyczerpać, a w którym warto wyszperać tę płytę, którą będzie się potem przywoływać jako klasyka nurtu. Osobiście lekko marudziłem przy płytach uznawanych dotychczas za największe vaporwave'owe zajawki czyli „Far Side Virtual” Jamesa Ferraro i „Floral Shoppe” Macintosh Plus. Wydaje się jakby sam koncept stylu robił tam za większość siły kreatywnej. Nie brakowało w tych kolażach starych nagrań i przeróżnych użytkowych czy nawet śmieciowych dźwięków myśli przewodniej, ale całość sprawiała wrażenie bardziej estetycznego eksperymentu, niż próby stworzenia czegoś bardziej uniwersalnego. Nmesh jest w tej sytuacji najbliżej tego celu.

Wszyscy których ciekawi jeszcze muzyka ambientowa i zabawy z taśmami mają tu czego szukać. Fakt, że stojąca za vaporwave'm technika kolażu jest tu tak naturalnie zespolona z ambientowymi plamami dźwięku, sprawia iż należy rozpatrywać „Dream Sequins®” jako nagranie ciekawe nie tylko dla samego vaporwave'u, ale też dla współczesnej elektroniki w ogóle. Jest to bowiem kolejny niezwykle twórczy przykład pracy producenta nad dźwiękami znalezionymi. Kryjący się pod pseudonimem Nmesh Alex Koenig tworzy na albumie bardzo spójną narrację, w której zaczerpnięte z popkultury dźwięki w magiczny sposób zmieniają swoje znaczenia i nagle z ciepłej nostalgii przechodzą w niepokojące nocne majaki. Mamy więc wrażenie, jakby wszystko było mocno zniekształconą transmisją radiową, w której przyjazna audycja starego contemporary popu przerywana zostaje przez dziwne komunikaty, surrealistyczne reklamy, by potem przeistoczyć się w nocne granie ambientu.

Wspominałem, że skumanie całości trochę mi zajęło, szczególnie że to aż osiemdziesiąt minut wiecznie zmieniającej się gęstej muzycznej mazi. Wszystkie zawarte tu składniki są tak sprawnie przemieszane, że w trakcie słuchania można się nieźle pogubić w tych nawiedzonych labiryntach. Jeżeli zaś chodzi o same składniki, to trzeba podkreślić fakt, iż są dużo lepiej dobrane niż na zeszłorocznym „Nu.wav Hallucinations”. Tam słynny kawałek Billy'ego Idola „Eyes Without A Face” był przez artystę po prostu spowolniony i spogłosowany – tak bawi się dziś wielu domorosłych producentów. Na nowym albumie znane utwory występują w formie umiejętnie wplecionych w utwory smaczków. Weźmy na przykład kojący motyw z popularnej w latach dziewięćdziesiątych piosenki „Damn, I Wish I Was Your Lover” Sophie B. Hawkins, który wtopiony w utwór tytułowy brzmi jak ezoteryczna fala spokoju w ciemnych niekiedy rejonach „Dream Sequins®”. Co istotne sama rozpiętość stylów, jakie się tu pojawiają jest bardzo duża. Takie „Climbing The Corporate Ladder” to przecież solidny tech-house, „Memories Return” z kolei nawiązuje do zamierających dźwięków Basinskiego i Caretakera. Mamy też jedenastominutowe „Just A Simple Thing”, gdzie w każdym zakamarku czai się coś ciekawego, a wszystko i tak kończy się ambientową próżnią.

„Dream Sequins®” staje się dźwiękową studnią, gdzie mętne wspomnienia zmieszane zostają z jeszcze mniej wyraźną (bo ciągle się dezaktualizującą) wizją przyszłości. Tym przecież jest vaporwave – to zaklęte na fizycznych nośnikach przeszłe wizje szczęśliwej przyszłości. Ten retrofuturyzm nawiedza nas co jakiś czas. Dziś contemporary pop i new age'owa łagodność, jakie w latach 80 i 90 zwiastowały nowoczesne i spokojne życie w dbającym o indywidualne potrzeby kapitalizmie, odżywają w nagraniach Nmesh jako dość upiorne dystopie. Świat przeszłości jest tu widziany w krzywym zwierciadle cynicznej przyszłości. Pod tym względem album idealnie spełnia swoje zadanie, dostarczając oprócz konceptu także świetnych rozwiązań czysto muzycznych. Biorąc pod uwagę, że to wciąż niszowa muzyka, która nie wychodzi poza Internet, trzeba przyznać, że Koenig, nagrywający już ładnych parę lat eksperymentalną elektronikę, dużo osiągnął w bedroomowej produkcji. Wycieczki w kierunku dojrzałego ambientu i tworzenie kolaży z takim wyczuciem dramaturgicznym świadczą o tym, że może być to poważny gracz.

Michał Weicher (4 września 2014)

Oceny

Michał Pudło: 7/10
Wojciech Michalski: 7/10
Średnia z 2 ocen: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także