
Kerridge
A Fallen Empire

[Downwards; 15 listopada 2013]
„A Fallen Empire” nie ma linearnej narracji, ale też nie jest kolejną wizją post-apokaliptycznego krajobrazu. I dobrze, bo osobiście już nie mogę słuchać i czytać o kolejnych takich produkcjach - a na tej naprawdę słychać, że Samuel Kerridge wywraca przed słuchaczem swoją duszę na lewą stronę.
Robi to za pomocą zminimalizowania roli stopy na rzecz kreowania atmosfery dzięki natężeniu przesterowanych sprzężeń i zapętlonej metalicznej perkusji, często w radykalnie szybkim tempie. Brzmi to dość prosto i niezbyt obco, jeśli weźmie się pod uwagę ilość industrialnej elektroniki, jaka przewinęła się w 2013 przez Resident Advisor. Ale producent odpowiednio dozując te zabiegi wielokrotnie dokonuje przekroczenia granicy między tanecznością a artyzmem, a tam chyba znajduje się obecnie najbardziej dynamicznie rozwijający się obszar muzyki. Zresztą wymowne, że Brytyjczyk, wraz ze swoją żoną Hayley Walkerridge, odpowiada za odbywający się w porach dziennych (czyli od 12 rano) cykl Contort w Berlinie, na którym występowali m.in. Dalglish czy Regis (swoją drogą odkrywca talentu autora „A Fallen Empire”). W muzycznych poszukiwaniach Kerridge zapuszcza się aż do noise drone’u i to, co osiąga, może się równać w tym roku tylko z Concrete Fence (Regis + Haswell). Z tym że brzmienie Samuela jest o wiele bardziej basowe, perkusja organiczna, a kompozycje poszatkowane. Co owocuje apatyczną atmosferą danse macabre podkreśloną tytułami utworów np. „Death Upon Us” (tak, nad nimi musi jeszcze popracować).
Zarówno ten album, jak i świetne miksy oraz trzy EP-ki, którymi raczył przez ostatni rok, zdają się potwierdzać, że techno potrafi być naprawdę emocjonalne. W końcu nie ma bardziej pierwotnej muzyki niż ta oparta na brzmieniu.
Komentarze
[25 grudnia 2013]
[25 grudnia 2013]
[24 grudnia 2013]
[23 grudnia 2013]
[19 grudnia 2013]