Ocena: 6

Haim

Days Are Gone

Okładka Haim - Days Are Gone

[Polydor; 27 września 2013]

Choć większość krytyków piszących o Haim – prawdopodobnie śladem PR-owych notek z wytwórni – uparcie upycha je w szufladce r’n’b, to dla każdego, kto dorastał w późnych latach osiemdziesiątych, zespół po prostu musi stanowić syntezę radiowego popu z tego okresu. Nie jakiejś archeologii, a autentycznych, nośnych hiciorów, które zalewały wtedy największe media muzyczne: tego rodzaju rzeczy. Nawet jeśli twórczość Destiny’s Child albo Alicii Keys odcisnęła się na wrażliwości sióstr, to w mniej dosłownym znaczeniu niż pragnęliby dziennikarze – przez zdecydowaną większość „Days Are Gone” brzmi jak nieślubne dziecko Lindseya Buckinghama i Belindy Carlisle.

Sesja z co lepszymi momentami „Days Are Gone” jest więc dla mnie powrotem w ciepłe i bezpieczne czasy dzieciństwa. Słuchając piosenek w stylu „Don’t Save Me” czy „If I Could Change Your Mind”, odczuwam naturalny komfort, domową przytulność, bo ta estetyka była ze mną gdzieś od samego początku. A zaraz potem uświadamiam sobie, że ten czas w popie nie należał do szczególnie obfitych w arcydzieła, albumy wysadzające świat w powietrze, więc udźwignięcie dziś tej estetyki na przestrzeni longplaya wymaga piekielnie dobrych utworów i nadludzkiej charyzmy. Siostry Haim mają wielką grację, medialną historię i wrodzoną muzykalność, nie mówiąc o kunszcie wokalnym, który „robi” połowę tej płyty; do tego ich label zainwestował w topowych producentów, ale wynoszenie tej sympatycznej płytki do rangi jakiegoś punktu zwrotnego w popie A.D. 2013 było od początku grubym przeszacowaniem. Po odznaczeniu czterech mocnych strzałów singlowych nie ma tu zresztą zbyt sensacyjnego contentu, bo trudno za taki uznać kuriozalny „My Song 5” czy „Honey & I” – skądinąd urokliwy pastisz „Honey Hi” z drugiej części „Tusk” Fleetwood Mac. Wygląda na to, że jeśli od dziecka śpiewa się piosenki Buckinghama, Nicks i McVie, to trudno potem pierwszą płytą podpalać swoją własną historię. Publiczność to kupuje, co oznacza, że przy kolejnej próbie Haim będzie stać na jeszcze więcej. A stać je na dużo.

Kuba Ambrożewski (19 listopada 2013)

Oceny

Paweł Sajewicz: 7/10
Jędrzej Szymanowski: 6/10
Kuba Ambrożewski: 6/10
Wojciech Michalski: 6/10
Średnia z 4 ocen: 6,25/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: PS nzlg
[24 listopada 2013]
ojej, strasznie fajne, jestem gdzieś w połowie, "Honey & I" i trudno mi się przestać uśmiechać na myśl jak zgrabny to jest PLAGIAT (w pozytywnym sensie), i jak urocze są poprzednie piosenki. Trochę tak, jakbym zauważył na mieście jakichś gówniarzy oddających żartobliwy HOŁD moim rodzicom :)
jjsz
[21 listopada 2013]
"ten czas w popie nie należał do szczególnie obfitych w arcydzieła" ale akurat każdy z ukrytych przez Kubę pod frazą "tego rodzaju rzeczy" kawałków to absolutne strzały w dziesiątkę. Tak w roli tropów do opisywanej płyty., jak i W OGÓLE. Każdy wygrywa jakimś unikatowym hookiem.
Gość: lebek7
[19 listopada 2013]
tak jak napisano poniżej, sporo dobrych melodii i dla mnie to wystarczy, że wystawić tej płytce pozytywną ocenę.
Gość: mike
[19 listopada 2013]
płytka bardzo przyjemna, głównie pierwsza połowa gdzie są wszystkie single. Na przykład takie "The Wire" wkręca się niemiłosiernie. Wiadomo, album ameryki nie odkrywa, ale słucha się bardzo dobrze. 7/10

PS. fajnie, że Screenagers trochę się ruszyło z materiałem w porównaniu do poprzednich dwóch miesięcy

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także