Miley Cyrus
Bangerz
[RCA; 4 października 2013]
Miley Cyrus aka Hannah Montana zdołała się błyskawicznie przeobrazić z miałko-miłej wokalistki/aktorki w najbardziej kontrowersyjną wokalistkę/performerkę (?) tego roku. Wystarczył w zasadzie jeden występ telewizyjny, by uczynić z niej porno-cukierkową ikonę kolejnego przegranego pokolenia. O skali zjawiska świadczy fakt, że na temat jej najnowszej twórczości wypowiedziały się już prawie wszystkie sławy szeroko pojętego szołbizu. Od nieco przebrzmiałych weteranek, takich jak Sinead O’Connor, Courtney Love czy Elizabeth Wurtzel, po współczesnych idoli alternatywy: Sufjana Stevensa i Danny’ego Browna. Głośno dziś o Miley jak, nie przymierzając, o Britney w 2007.
Można by teraz analizować kolejne kroki, które zaprowadziły Miley w to miejsce, w którym jest teraz. Lizanie tortu w kształcie penisa, gwałtowne chudnięcie śledzone w tabloidach, ścięcie włosów, ostre sesje zdjęciowe, patent z wywalaniem języka w pobliżu obiektywów, po prostu radykalna zmiana wizerunku, dojrzewanie. Nie jest to jednak kącik psychoanalizy gwiazdek popkultury. Skupmy się więc na muzyce. „Da się tak, panie?”, spytałby kto. Ano da się.
Weźmy chociażby fakt, że płyta zaczyna się od ballady, a nie od bangera i, co ciekawe, jest to całkiem dobra ballada. Gładko wyprodukowana, prowadzona bez zbędnych ozdobników, po prostu szlachetna. Zaraz po niej zaczyna się jednak singlowe „We Can’t Stop” z tekstem „So la-da-di-da-di we like to party” i wpadamy w konsternację, która towarzyszyć ma już do końca trwania krążka. Utwór swoją drogą dobry, niespieszny, a mocno imprezowy. Tylko że jego stylistyka jest sama w sobie kompletnie niezdecydowana – szarpie się między ejtisowym ciepłem a irytującym swagiem. Nie udało się też tej płycie uciec od zbyt nachalnego używania sampli, jak „Push It” Salt’n’Pepa wprasowane w dość denne, ale charakterystyczne dla albumu „SMS (BANGERZ)”. Kawałek kosmiczny: w niecałych trzech minutach pojawia się tu rapowana wstawka Miley, gościnne występy samej Britney (też rapującej) i cały kocioł przeróżnych krótkich dźwięków i wokaliz wchodzących sobie w drogę.
Jędrzej Szymanowski przy okazji drugiej części „20/20 Experience” Timberlake’a pisał o maksymalizmie, który zaprowadził autora w ślepy zaułek. „Bangerz” cierpi raczej na atomizację, na szczątkowe narracje, bardzo płytkie i temporalne zajawki stylistyczne. Jest to w pewnym sensie odzwierciedlenie tego, z czym codziennie się stykamy w przestrzeni Internetu. Album brzmi wręcz tak, jakby został stworzony przez generator muzycznych memów albo zlepiony z losowo wyświetlanych po sobie linków na tumblr. Czasem w tym szaleństwie jest metoda i znajdą się też piosenki naprawdę dobre. Oprócz wspomnianego wcześniej openera „Adore You”, będzie to na pewno „Drive”, gdzie nawet tekst potrafi się zgrać ze zwyżkującą muzyką. To taka typowa piosenka z gatunku girl power. Miley śpiewa „Drive my heart into the night / You could drop the keys off in the morning” przy gładko drive’ującym podkładzie i w tym momencie naprawdę wszystko gra. Całkiem niezłe jest też post-pharellowe „#GETITRIGHT”, a już w ogóle dobre wrażenie pozostawia po sobie końcowe „Someone Else”. To zaskakująco organicznie brzmiący popowy pewniak, mogący stanąć ramię w ramię z najlepszymi singlami Rihanny.
Przejawy świadomości więc są. W tym śmietniku wariacko cyrkulujących klisz popkulturowych najbardziej zagubiona wydaje się jednak sama wokalistka. Miley brakuje muzycznej tożsamości, która mogłaby iść w parze z jej wyraźnie kontrowersyjnym wizerunkiem. Na wierzchu produkt jest pełny, treściowo zaś razi niekonsekwencją. Miley nie potrafi być na „Bangerz” do końca ani hedonistyczną imprezowiczką, ani też romantyczną cierpiętnicą. We wszystko wkrada się fałsz spowodowany łatwymi rozwiązaniami. W głośnym filmie „Spring Breakers” Harmony Korine stworzył swego rodzaju meta-świat popkulturowej szmiry, która odkłada się we wszystkich konsumentach wirtualnej rzeczywistości. Zlewał tam brzydko pachnące resztki i mieszał je z fikcyjnym lukrem, a efektem tego było coś tak płynnego, że aż przerażającego, w swojej balansującej na granicy mirażu i realności formie. „Bangerz” jest równie groteskowe, z tą różnicą, że jego bohaterka jest realna. Jest kolejną gwiazdą przerobioną z grzecznej dziewczynki w seksualny obiekt. Zgubioną w połowie drogi, bo nie potrafiącą być idealnie pracującą maszyną, niczym Britney w „Femme Fatale”.
Komentarze
[18 listopada 2013]
[18 listopada 2013]
to jest właśnie popkultura. ludzie, zapewne gdzieś daleko, jarają się jakimś zjawiskiem - ok, wypuszczamy reckę.
to już dawno wyszło poza alternatywę, ale najwyraźniej przyszła pora by zejść do piwnic.
widzę nowe cut copy 6 to już lekka konsternacja widząc tutaj 4.
i nie mówmy o kondycji jak się komuś kompas popsuł.
[18 listopada 2013]
[17 listopada 2013]
[17 listopada 2013]
[7 listopada 2013]
[6 listopada 2013]
[6 listopada 2013]
[5 listopada 2013]
[4 listopada 2013]
[4 listopada 2013]
Tak czy siak:
http://www.screenagers.pl/index.php?service=audios&action=show&id=68
[4 listopada 2013]
Niską notę to możesz sobie zobaczyć w tym miejscu http://www.screenagers.pl/index.php?service=albums&action=show&id=1953
Interpol 1 - Hana Montana 4 (bez komentarza)
Rzecz w tym, że to o płytach pokroju Interpolu spodziewam się na tym portalu polemizować w ramach recenzji, a nie czy nowa płyta HM wpada w ucho czy nie. Widzę że nie jestem odosobniony.
Proponuję stworzyć kolejny dział na screenagers poświęcony popkulutrze. Mądrych tekstów o wszechogarniającej nas rzeczywistości nigdy za mało. Inicjatywa jak najbardziej zrozumiała w "ponowoczesnym" dziennikarstwie muzycznym.
A targetem niech pozostanie pisanie o szeroko rozumianej muzyce alternatywnej.
Jeśli nie to proponuję napisać nowy manifest i nie konfundować czytelników.
[3 listopada 2013]
[3 listopada 2013]
[3 listopada 2013]
nie lepiej zabrać się za coś, co ostatnio piszczy w alternatywie? o co chodzi? przecież tyle ciekawych płyt ostatnio wyszło...
[3 listopada 2013]
Serwis muzyczny Screenagers.pl istnieje od marca 2003. Jego zadaniem jest informowanie o szeroko rozumianej muzyce alternatywnej. Odwiedzając Screenagers.pl możecie być pewni niezależnych w żaden sposób od rynku muzycznego tekstów, pisanych przez miłośników muzyki dla miłośników muzyki. Na łamach serwisu będziemy starali się wam opowiedzieć o naszych impresjach muzycznych, polecając wam nasze odkrycia, opiniując ważne płyty oraz odradzając te słabe."
Panie Michale,
Dziękuje, że odradził mi Pan słuchanie płyty Miley Cyrus. Jako fan szeroko rozumianej alternatywy, jestem wdzięczny, bo nigdy bym nie wpadł samodzielnie, że to płyta słaba.
Do redakcji: Czy moglibyście zrecenzować nową płytę Kate Perry? Strasznie jestem niezdecydowany czy ją kupować czy nie.
Pozdrawiam
[3 listopada 2013]
[2 listopada 2013]
[1 listopada 2013]
[1 listopada 2013]
[31 października 2013]
[31 października 2013]
[31 października 2013]
[31 października 2013]