These New Puritans
Field Of Reeds
[Infectious Records; 10 czerwca 2013]
These New Puritans trzy lata temu zaskoczyli bardzo odważną drugą płytą, która nijak się miała do wprowadzającej zespół w muzyczny światek debiutanckiej post-punkowej nawalanki. Piosenek nigdy nie mieli specjalnie prostych ani narracyjnie konwencjonalnych, ale długie orkiestrowe fragmenty, towarzystwo chóru i potężna przewaga instrumentów nierockowych nad rockowymi, zbudowały wtedy album mocno odbiegający od jasnych struktur i wpadający wręcz w trudne do sklasyfikowania odmęty stylistyczne.
W tegorocznej propozycji zespół idzie za ciosem (a nawet na całość) i środki wyrazu ulegają tu jeszcze większemu przerzedzeniu. Już całkowicie pozbyto się lichych widm świadczących o rockowych początkach grupy i zaaplikowano solidną dawkę neoklasycystycznych naleciałości. Dorzucono nawet gdzieniegdzie wokalistkę fado Elisę Rodrigues (dreszcze w upiornej kołysance „Dream”). Otrzymujemy w ten sposób twór, który nie jest ani popem, ani też nie jest poważką. Czym więc jest? Jest czymś plasującym się obok. Jest dusznym, nokturnalnym lamentem rozpływającym się gdzieniegdzie w impresyjnych mgiełkach, ale łapiącym potem właściwy oddech w miarowych uderzeniach pianina. Takie właśnie są długie i dychotomiczne „The Light In Your Name” oraz „Nothing Else”. Są tu jednak momenty, które uznać można za jawnie popowe: powracający motyw w „Organ Eternal” czy krystalicznie piękne przejście we „Fragment Two” na wysokości 2:43, prowadzące już potem utwór w kierunku błogostanu. To bowiem wynurzanie melodyjnych partii z ciemnej i gęstej struktury decyduje o ostatecznym pięknie tej muzyki.
Przy okazji „Field Of Reeds”, jak i całej ewolucji muzyki Purytanów od debiutu do dziś, pojawiły się porównania do Talk Talk, którzy to na przestrzeni trzech ostatnich albumów drastycznie zminimalizowali swoje brzmienie, spowolnili i wyciszyli każdy aspekt dotychczas tworzonej muzyki, uzyskując przy tym skupiony i kontemplacyjny charakter nagrań. Porównanie to jest zdecydowanie na wyrost, ale coś jest na rzeczy. „Field Of Reeds” jest również znacząco wyciszone w stosunku do swojego poprzednika, utwory są monochromatyczne i czuć, że zostały dopieszczone w najdrobniejszych detalach. Różnica jest taka, że „Laughing Stock”, krucha i pełna w swych dźwiękach nieśmiałej afirmacji życia, zdaje się być płytą dużo jaśniejszą i żywszą od recenzowanego tutaj krążka. To tylko złudzenie, bo These New Puritans wznosząc swój gotycki gmach wprowadzili do środka dużo światła.
Komentarze
[20 września 2013]
[19 sierpnia 2013]
[17 sierpnia 2013]
[16 sierpnia 2013]
[14 sierpnia 2013]
[14 sierpnia 2013]