British Sea Power
Machineries Of Joy
[Rough Trade; 1 kwietnia 2013]
To coraz mocniej przygnębiające, że pisząc o British Sea Power za każdym razem trzeba odnosić się do ich debiutanckiego albumu – z punktu widzenia dzisiejszej formy zespołu, płyty niebotycznie dobrej. Okazja jest tym bardziej kusząca, że w czerwcu 2013 przypada dziesiąta rocznica wydania „The Decline Of...”, a krążek wydaje się starzeć jak dobre, wytrawne wino, ulegając coraz mocniej dumnemu podtytułowi na okładce. Fakty są takie, że jedyny prawdziwy British Sea Power’s Classic ukazał się dawno, dawno temu – w czasach, kiedy Screenagers było fioletową stroną zarejestrowaną w darmowej domenie. Dalej jest konsekwentnie coraz słabiej. Po niezdecydowanym „Valhalla Dancehall” nowy album miał być odrodzeniem formy sekstetu. W rzeczywistości zostawia z tym samym poczuciem niedosytu, mimo większej dyscypliny stylistycznej i czasowej. Artyleria, którą British Sea Power bombardowali w czasach „Do You Like Rock Music?”, usunęła się w cień na rzecz dyskretnego, niepozornego uroku tego ich przyrodniczego rocka. Nie ma wątpliwości, że grupa doprowadziła do perfekcji swój własny idiom, zawieszony gdzieś pomiędzy pastoralnym liryzmem „What You Need The Most” albo najlepszego w zestawie „A Light Above Descending” a nabuzowanym post-punkiem „K Hole”, zanurzony w niezliczonych odniesieniach do geografii, historii, literatury... Fajnie, ale gdzieś w tym wszystkim gubi się entuzjazm dla samych piosenek.
Komentarze
[10 czerwca 2013]
A o MOJ zapomnialem po 2 tygodniach od premiery, co nie najlepiej o tej plycie swiadczy. Po dekadzie kibicowania jestem juz BSP zmeczony. Choc w dalszym ciagu uwazam, ze poprzednik w postaci Valhalla Dancehall byl swietnym albumem, w skali ambicji dorownujacym debiutowi, choc juz bez tych emocji. Jezeli VD byl TDOBSP lite, to MOJ jest OS lite. A co do numeru dwa w dyskografii to jednak DYLRM.
[10 czerwca 2013]
[6 czerwca 2013]
[6 czerwca 2013]