Ocena: 5

Savages

Silence Yourself

Okładka Savages - Silence Yourself

[Matador; 6 maja 2013]

Jako fan brzmień post-punkowych w bardziej mrocznych inklinacjach zawsze interesuje mnie tego typu granie, nawet jeśli mamy już 2013 rok. Pierwszy raz Savages usłyszałem w singlu „I Am Here”, rzuconym już jakiś czas temu. Wokalna ekspresja jak stara dobra PJ Harvey z okresu dwóch pierwszych albumów i surowizna pierwotnego post-punkowego wygrzewu circa lata 80. Już wtedy mogła się jednakże pojawić obawa, czy toporne i prymitywne brzmienie nie spowoduje utonięcia zespołu w masie podobnych revivali.

Po ukazaniu się płyty śmiało można powiedzieć, że oto zespół bezczelnie sobie zrzyna z klimatów, które znają raczej ich rodzice i urządza sobie swoje prywatne przedszkole. Retromania zatacza szerokie kręgi, czy jednak już czas na kopiowanie ducha czasów, zamiast samego zapożyczania brzmień? Wszystko bowiem wygląda tu jak wyblakła kserokopia. Krytycy piszą, że Savages to piewcy staromodnego myślenia o muzyce, że retro jest u nich cała filozofia grania – muzyka pozbawiona cyfrowej nadbudowy. Rzeczywiście album wciąż brzmi odtwórczo, ale ma też swój urok, swoją osobistą dramaturgię, która sprawia, że czujesz się jak na koncercie jakby obcując z żywym zespołem. Płyta ma też swoje mocne punkty: wściekłe „She Will”, hipnotyczne „Waiting For A Sun” i „Husbands” – jeszcze jeden killer, który każe myśleć o projekcie jak o czymś więcej, niż tylko wskrzeszaniu duchów przeszłości.

Wydaje się więc, że albo twórczość Savages to wyjątkowo bezczelne zrzynanie z sentymentów, albo manifestacja post-punku w wersji sauté, który nawet nie próbuje, jak duża część nagrań z XXI wieku, pomysłowo bawić się w recykling – on po prostu taki jest. Mimo wszystko pozostaje wrażenie, że gdyby „Silence Yourself” zostało wydane w roku załóżmy 1980, przeszłoby pewnie bez echa. Dzisiaj, kiedy brak chyba podobnych emocji, zostaje przyjęty jako miły skarb przywieziony wehikułem czasu. Lubimy nostalgiczny kicz i lubimy, jak widać, nostalgiczną powagę.

Michał Weicher (29 maja 2013)

Oceny

Paweł Sajewicz: 8/10
Wojciech Michalski: 7/10
Paweł Szygendowski: 6/10
Średnia z 3 ocen: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: hary
[8 czerwca 2013]
Och, Borys dał 7,5 na porcysie. Napiszecie nową recenzję?
Gość: kuba a nzlg
[5 czerwca 2013]
Znów po paru fragmentach zespół z kategorii "szkoda mi czasu". Wystarczy mi, że raz na półtora roku zgarnę do samochodu składankę singli Siouxsie & The Banshees.
Gość: Mal Kontent
[29 maja 2013]
Wesze u Pana Recenzenta postawe "na przekor hype'owi". To dobra plyta jest, choc rzeczywiscie nihil novi. Bardzo jednak niesprawiedliwa wydaje sie ta "piateczka".
Gość: pszemcio
[29 maja 2013]
7/10 - bardzo solidna pozycja
Gość: f+
[29 maja 2013]
"zrzynanie z sentymentów"?

Czyli co? Bo nie rozumiem stwierdzenia.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także