We Call It a Sound
Reworks & Remixes
[self-released; 5 listopada 2012]
Kultura remiksu w naszym kraju dojrzała ostatnimi czasy, co zaowocowało sporą ilością większych wydawnictw, w których sygnujący je swoim nazwiskiem artyści udostępniali przestrzeń do działania innym producentom. Żeby wymienić: Twilite, Brodka, Jazzpospolita – oni wszyscy pozwolili się solidnie poprzerabiać, a Novika za „Mixfindera” otrzymała nawet Fryderyka. Na tym, imponującym przecież, tle wydawnictwo WCIAS wyróżnia przede wszystkim anonimowość (wyłączywszy może An On Bast) interpretatorów oraz bezkompromisowość z jaką podeszli oni do pierwotnego materiału.
„Homes & Houses” to do dziś mój ulubiony tegoroczny polski album – jeden z niewielu, do których zdarza mi się wracać – i może przez to w moim odczuciu trochę niedoceniony. Tym większym zaskoczeniem jest dla mnie „Reworks & Remixes” - czasami jedynie migające impulsywnymi momentami z długograja, wymyka się kategorii remiksu, gdyż np. taką „Akwamarynę” nie łatwo byłoby rozpoznać bez tytularnej podpowiedzi. EP’ka ta to 28 minut muzyki, zamkniętej w 5 utworach i z uwagi na wspomnianą nierozpoznawalność producentów pozwolę sobie o każdy z nich na krótko zahaczyć. To właśnie pierwszy indeks autorstwa Hailo uderza z największą świeżością, sytuując się gdzieś w okolicach Gold Pandy czy Baths, kapitalnie reorganizując sample z oryginału – zwłaszcza wokale układając w pociągającą, nową formę. „Sun Antonio” to IDMowa klasa poznańskiej An On Bast, która jako jedyna sięgnęła tu głębiej do kompozycji i, opierając się właściwie tylko na mostku, rozłożyła ją na części pierwsze. W „Triangles” Disordered pod potykającym się rytmem pcha progresywny puls, budując tym samym nowe tło pod jedną z bardziej chwytliwych linii wokalnych na „H&H”. Dextre z kolei zabiera nas w rejony UK Garage, gdzie odpalany raz po raz wokalny sampel wydaje się być jedynie przykrywką pod Deadboy'owo rozumiany parkiet. Całość dobrze klamruje „Cocain Moon”, w który Lemodien wśród rozmigotanych, neonowych arpeggiatorów co rusz skręca w inny zaułek, tworząc najbardziej wielowątkową (i zarazem najdłuższą), zjawiskową propozycję.
Niewiele wiem o tych producentach, wiem jednak, że jeśli w autorskim materiale (choć ten tutaj właściwie należałoby tak traktować) utrzymają poziom – mogą niedługo stanowić nowe elektroniczne rozdanie. Tym bardziej, że EP’ka zadziwia spójnością, której, przy takiej różnorodności, trudno byłoby się spodziewać. Zresztą sprawdźcie sami, można ją mieć za darmo.
Komentarze
[27 listopada 2012]
[27 listopada 2012]
[27 listopada 2012]