Ocena: 8

Bisz

Wilk Chodnikowy

Okładka Bisz - Wilk Chodnikowy

[Fandango Records; 20 września 2012]

„Wilk chodnikowy” obrósł w patos. Wtrącanie żarcików a'la Tet w „Prawie 2021”, ironiczne pointy w stylu Łony, puszczanie oka do radiopłytosłuchaczy, jakiekolwiek elementy humorystyczne – nie tutaj. Jest za to pewnego rodzaju nadęcie - całe szczęście nadęcie ani trochę nie pretensjonalne. Zero bufonady na kształt Mesa lub moralizatorstwa przytrafiającego się Sokołowi. Świeży poetycki patos, nowa jakość w polskim rapie.

A Eldo? Korzystając z modnych ostatnio hashtagów można powiedzieć, że owszem #poezja i #patos minus #pretensjonalność szły z warszawiakiem w parze, ale jednocześnie wykluczały #flow, #bragga i #punchlines (a przynajmniej mocno ograniczały). Bisz nie ma tego problemu – nie powinno to dziwić, wilk przecież gryzie.

Ten chodnikowy w dodatku płynie. Bit jest jego, włada nim i robi z nim, co chce. Sam o sobie mówi, że ma najlepsze flow i choć trochę przesadza - bo w kraju ma kilku godnych konkurentów, z których część go wciąż wyprzedza – to ta pewność siebie vnm-owskich rozmiarów nie jest w tym przypadku bezzasadna. Zmiany tempa, artykulacja i dykcja (z którą do niedawna miewał jeszcze problemy) budzą szacunek.

Tym bardziej, że po fajerwerki sięga z głową. Nie odpala ich wszystkich na raz, nie ciśnie podwójnych i trudnych do wymówienia zbitek wyrazowych w każdym utworze. Jest czas na braggadacio, jest na poezję – i nawet jeśli gdzieniegdzie oba te światy się wzajemnie przenikają, to jest w tym jakiś pomysł („W biegu”, „Pollock”, „Role playing life”).

Trudno jednak nie zauważyć, że to nie przechwałki i punchline’y są domeną Bisza. Radzi sobie, nawet bardzo dobrze, ale to #poezja stanowi o jego sile. No dobra, poezja to duże słowo, a bydgoszczanin – bazując na dodanym do „Wilka…” mini-tomiku wierszy – nie jest nową Wisławą Szymborską. Ale jak to lepiej nazwać? Uliczny poeta to pojęcie już dawno zdewaluowane, które prędzej połączę z bezzębną twarzą Nin-jah z Okolicznego Elementu a.k.a. poety po gietach z branży melanży niż z kimś rzeczywiście znajdującym się trzydzieści centymetrów ponad chodnikami.

Ale Bisz sam się od bycia poetą dystansuje – tylko próbuje wytłumaczyć parę spraw. I tłumaczy je sobie, by uporządkować burdel, który ma w głowie. Z tego bałaganu rodzą się dwie kreacje: z jednej strony lekko przestraszony życiem („Niech czas stanie”), mocno przybity outsider („Banicja”), spoglądający na związki z przeszłości przez dno flaszki („Zawleczki, nakrętki, kapsle”), a z drugiej zaciskający zęby i walczący o swoje człowiek („Wilk chodnikowy”), którego rozpiera duma z tego, że jest sobą („Pollock”). I choć często nie dochodzi do żadnych wniosków, to tych emocjonalnych rozterek słucha się z przyjemnością. Pewnie dlatego, że mimo wielkich słów i podniosłych linijek Bisz ani przez chwilę nie staje się pretensjonalny.

Tym większy szacunek za to, że i producentom ta sztuka się udała. Instrumentami smyczkowymi czy klawiszami łatwo zarżnąć bit – wkrada się bowiem rzadko pożądana ckliwość. Tutaj zostały one użyte rozważnie, nawet wtedy gdy współtworzą tracki tak monumentalne, jak „Banicja” (najlepszy tegoroczny singiel) – Pawbeatsowi, producentowi tego numeru, należy się za to jakiś order lub przynajmniej przyspieszenie kariery, jak miało to miejsce w przypadku SoDrumatica po płytach Mesa i VNM-a.

Za podkłady odpowiada jednak wielu beatmakerów. I bardzo dobrze - jest różnorodnie, słuchacz się nie nudzi. Uwagę przykuwają bity minimalistyczne, na których Bisz może szaleć dowoli – wprawdzie nie robi tego zawsze (np. „Zawleczki, nakrętki, kapsle” na bicie Nocnych Nagrań się do tego nie nadają), ale na hybrydzie minimalistycznych zwrotek z bangerowym refrenem autorstwa BobAira w „Pollocku” już tak. I jest to strzał w dziesiątkę.

Praktycznie nie ma tu słabego bitu. Przyznam się, że najbardziej upodobałem sobie te, które utrzymają wrażenie biegu, pędu („Indygo”, „Banicja”), w których gęsta stopa robi swoje. Co najlepsze, dotyczy to nie tylko produkcji, ale i wszystkich utworów w całości. Wysoki poziom – tekstowy, techniczny, muzyczny – utrzymuje się przez cały czas. „Wilkiem chodnikowym” Bisz zamknął polską rap grę. Niezagrożona płyta roku.

Maciej Blatkiewicz (3 listopada 2012)

Oceny

Sebastian Niemczyk: 7/10
Jędrzej Szymanowski: 6/10
Wojciech Michalski: 6/10
Kuba Ambrożewski: 5/10
Średnia z 4 ocen: 6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Recenzja
[23 kwietnia 2021]
Widzę, że recenzje pisał ktoś, kto chyba nie bardzo ogarnia rap.
Płyta dekady wg gremium Popkillera, a nie jakieś 6/10.
Idźcie recenzować Monikę Brodkę.
Gość: Recenzja
[23 kwietnia 2021]
Widzę, że recenzje pisał ktoś, kto chyba nie bardzo ogarnia rap.
Płyta dekady wg gremium Popkillera, a nie jakieś 6/10.
Idźcie recenzować Monikę Brodkę.
Gość: miuosh
[6 czerwca 2016]
http://fil.ug.edu.pl/strona/15532/mozna_uzywac_rzeczownika_patetyzm
musiało to być wyjaśnione :)
Gość: toms
[21 sierpnia 2014]
jj - tam jest "Hania urządziła mały bal, świetnie.
Przepyszny melanż. Propsuję Hani bal #lecter"
2 lata później odpowiedź, ale musiało to być wyjaśnione
Gość: tj
[25 lutego 2013]
Jakie miło, ze choć garstka ludzi zauważyla, ze z tym Biszem to nie dokonca tak. Skuces tej płyty jako "inteligentnej" czy "poetycznej" to tylko dowód na indolencje pewnego środowiska.
Gość: lyzka
[5 listopada 2012]
nic o "Wnykach"? toż to najlepszy kawałek z płyty.
Gość: xxyy50
[5 listopada 2012]
Bity zacne, skillsy koleś ma, nie przeczę, ale dla mnie to jest jednak tak przesiąknięte obrzydliwym patosem i pretensjonalnością, że nie jestem w stanie tego słuchać. Maria Peszek polskiego rapu.
Gość: karol p nzlg
[3 listopada 2012]
nieszczęsny "patetyzm" już poprawiliśmy, chill.
Gość: jj
[3 listopada 2012]
Soraski za podwójny post ale ten, ehm, "patetyzm" trochę mnie poraził. Ocena może i jest trafiona ale z recenzją zupełnie się nie zgadzam (jednocześnie jest o niebo lepsza od panegiryka jaki pie*dolnął Marcin Flint na t-mobile-music). Płyta jest niezła w drugiej części a i tam natężenie patosu i pretensji ("Banicja" i teledysk do niej #jajebie) często jest nie do wytrzymania. Biszowi nie udaje się uciec od hem, hem ryzykownych zabiegów stylistycznych ("Eurydyka", "Ostracyzm" żeby ograniczyć się do singla) czy wymęczonych hasztagów (srasztagów) (np. "propsuję Hani bal #Lecter"). Celine Dion polskiego rapu.
Gość: jj
[3 listopada 2012]
Ziom, there aint such word as patetyzm.
Gość: Ja
[3 listopada 2012]
"Niezagrożona płyta roku."
Hmm, ja bym jednak stawiał na Laika

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także