Ocena: 5

Peaking Lights

Lucifer

Okładka Peaking Lights - Lucifer

[Mexican Summer; 19 czerwca 2012]

Co by nie zaczynać od marudzenia - „936” odrywało od ziemi tak, że każde mrugnięcie na słońcu w czasie plenerowych wypadów, zamieniało widoki w przebarwione fotografie o większej zdolności do pochwycenia, jakby z niezmienionej perspektywy leniwie strzelało się powiekami ujęcia zagubione gdzieś na linii lata 60.-dzisiaj. Na obskurach przed rokiem 2010, na wywołane filmy duet dodatkowo sypał jeszcze siarczan miedzi, gdzieniegdzie pokładał ogień. Nie szczędząc sił na rozpieszczanie słuchacza, grał jak rozebrane Can filtrowane przez „Tantric Porno” Bardo Pond plus High Places, w nagrzanym garażu gdzieś na wyspie Zatoki Meksykańskiej. Rozbiórka hipisowskiej kanciapy i wślizgnięcie się Peaking Lights z ciasnych kalifornijskich melin na rozleglejsze, sąsiednie, ale już bardziej mainstreamowe „salony” alternatywy, to awans społeczny, który zawsze może rozkręcić wiele koncepcji. Albo też sprawić, że się obniża loty – nie przez podcięte skrzydła, ale przez flegmatyczne nimi potrzepywanie. I co z tego, że estetycznie programowe.

Knajpiany banner „Lucifer” zaprasza migotliwością, jasnym symbolem procentu i wysoką temperaturą, ale w środku jest zupełnie odwrotnie. W miejsce mocnego odjazdu skupionego trwale w rozwleczonym punkcie kulminacyjnym czy nieco lżejszego chilloutu wśród i za pomocą natury, Peaking Lights chce nam sprzedać słaby dub dla abstynentów. Dym może i jest, ale tak rzadki, że słowo „Lucifer” to raczej autoironia – ze świecą szukać tu tej napromieniowanej dwójki sprzed roku, kontrakt o dusze musiał wygasnąć przedwcześnie. „Beautiful Lights”? Klawisze otwarcia prowadzą przez zupełnie nudnawy numer, podobnie „Dream Beat – najeżeniem efektami nie leczy się z nijakości. Całkiem fajne „Cosmic Tides” rozpoczyna się jak coś z Zaireeki, a potem niestety zawiesza się na oklepanym, kołyszącym układzie gitara-klawisze. „Live Love” wypada nieźle, ale to i tak w odbiorze troszkę flegma po Gang Gang Dance. A chillwave'ujące „LO-HI”, przypominające o sztuczności transferowania, to najciekawszy fragment w zestawie – wyrazista linia basu sennie bujana jest na hamaku, a syntezatory i pogłos wokaliz skutecznie ubarwiają te siedem minut. Utwór brzmi jak remiks wspólnego numeru Damona Riddicka z Chazem Bundickiem na modłę dubu, ale to wciąż rzecz, która nie czaruje zmysłów. Niby więc „Lucifer” cechuje jakaś większa dbałość o detal, chociaż forma tego nie wymaga. Z drugiej strony wyczyszczenie brzmienia w parze z zawężeniem dubujących rytmów do podręcznikowych, nie rozkręca w efekcie ani ciała, ani wyobraźni.

Peaking Lights rokrocznie stawało w szranki z tuzami takich brzmień z Not Not Fun, Hippos In Tanks, Night People czy niedawno reaktywowanego Olde English Spelling Bee, zawsze biegnąc na przodzie maratonu asów wyjaskrawiających estetykę psychodelicznego rocka i popu, wynosząc je na granice kiczu, kabareciarsko-burleskowej ściemy czy po prostu świetnej zabawy. Ale to moment, kiedy koledzy z Sun Araw nagrywają wakacyjnie bujającą dub-psychodelę, biorąc się pod jointa z The Congos. Czas fonograficzny, kiedy mnożące się jak króliki wydawnictwa z najróżniejszych nizin, choćby kasekciarskich, co chwila skutecznie zaspokajają głód kwasowy, a raz na jakiś czas i muzyczny. Warunki nie sprzyjają więc taryfie ulgowej dla Peaking Lights. Dwie drogi torowały się przed tym sympatycznym małżeństwem – mogli spokojnie postawić krok naprzód i iść dalej postępującym lub stałym upiosenkowieniem albo też bez obaw z powrotem dać nura do piwnicy, zaczadzić ją, odkurzyć ośmiościeżkowca i wyjść z drugim Imaginary Falcons. Peaking Lights wlazło na trzecią ścieżkę, która prowadzi na manowce i nawet nie pamięta się podróży. I to nie kwestia przystępności – ziewanie jest kłodą pod nogi dla szerokiego grona słuchaczy. Kategoria nudy to tylko z pozoru ryzykowna miara – mam przecież w pamięci poprzednie wydawnictwa, o piekło lepsze niż „Lucifer”. Szkoda więc tej słabości, ale pięć machów i po wszystkim.

Karol Paczkowski (4 lipca 2012)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także