Ocena: 6

Innercity Ensemble

Innercity Ensemble

Okładka Innercity Ensemble - Innercity Ensemble

[Milieu L'Acéphale; 25 maja 2012]

Przypominając artystyczny ferment, który nastał w Polsce na początku lat dziewięćdziesiątych ,nie sposób zapomnieć o wysypie malutkich oficyn DIY, wypuszczających marginalia polskiej muzyki, od noise rocka po psychodeliczny folk i industrial. Niewątpliwie najbardziej znaczący był Obuh Records, którego stare wydawnictwa do dziś stanowią łakomy kąsek na aukcjach internetowych. Tę chlubną tradycję łączenia muzyki ze swoistymi manifestami intelektualno-artystycznymi łączą dziś w naszym kraju takie projekty, jak PinkPunk, Sangoplasmo Records czy Millieu L’Acephale, którego ostatnią produkcją jest EP-ka nagrana pod szyldem Innercity Ensemble.

Ten siedmioosobowy kolektyw, skupiający ludzi grających w Sing Sing Penelope, Hati, Ed Wood czy Contemporary Noise Sextet, nie boi się obudować swojej muzyki w intelektualny koncept nazwany brutalizmem magicznym, o którym opowiadał jakiś czas temu członek projektu Kuba Ziołek. Aura stowarzyszenia tajemnego (Millieu L’Acephale to bezpośrednie odwołanie do grupy inteligentów skupionych wokół Georgesa Bataille), inspirującego się szeregiem nurtów mistycznych i współczesną filozofią świetnie koresponduje z otwartym, improwizowanym charakterem płyty. Cztery utwory to gęsty, ale pozwalający słuchaczowi umieścić się gdzieś pomiędzy dźwiękami dialog najróżniejszych instrumentów. Komunikacja pomiędzy muzykami świetnie oddaje ducha mozaiki podnoszonych wpływów teologicznych czy malarskich.

Zdecydowanie najlepsze na płycie są „Słomiane psy”, za sprawą kojarzącego się z Topaz Rags dialogu basu Artura Maćkowiaka i trąbki Wojtka Jachny. Piękna transowa melodia wynurza się z harmidru dźwięków, a odbiorcy przypominają sobie własne koślawe jamy o piątej nad ranem. Panowie poruszają się na płaszczyźnie niespiesznego, psychodelicznego ambientu, więc najtrafniej jest podczas odsłuchu popłynąć w obliczaniu wersów Zoharu. Efekt gwarantowany.

Co najbardziej cieszy w odbiorze Innercity Ensemble, to brak przeintelektualizowania, pomimo poważnych inspiracji pozamuzycznych i autentyczna radość ze swobodnej, grupowej improwizacji. W niedawno opublikowanym na Screenagers przeglądzie twórczości Can wiele pisaliśmy o znaczeniu kolektywnej gry. Zapowiadająca pełną płytę EP-ka bydgosko-toruńsko-poznańskiego ansamblu potwierdza, że surowy dialog osobowości muzycznych potrafi być magiczny.

PS. Album można pobrać za darmo na stronie zespołu.

Marcin Zalewski (20 czerwca 2012)

Oceny

Średnia z 1 oceny: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
niego
[21 czerwca 2012]
To z racji mojej wyjątkowej sympatii do stolicy Wielkopolski:)
Gość: poznaniak
[21 czerwca 2012]
szybka reakcja: teraz jest poprawnie:)
Gość: młody dziadu
[20 czerwca 2012]
a może pan recenzent nie lubi Poznania?
Gość: poznaniak
[20 czerwca 2012]
bydgosko-toruńsko-poznańskiego ansamblu gwoli poprawności.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także