Unsane
Wreck
[Alternative Tentacles; 20 marca 2012]
Od 1991 roku Unsane nie myślą o kompromisie. I mimo, że dawno już tępe noże i papiery ścierne noise’u przygnietli walcowatym ciężarem, wkraczając przy tym na bliskie tereny metalu, to krew w nowojorczykach wciąż się gotuje, ślina tryska z ust, a palec dumnie pręży się wyciągnięty w anarcho-nihilistycznym pozdrowieniu. Jak zawsze są to proste, celne strzały między oczy: nie budzi na przykład wątpliwości czytelna trylogia animalistyczna, reprezentująca całą paletę nastrojów i widoków – strach przed odrazą („Roach”), nędza oślizgłych zakamarków mieszkań („Rat”) i socjalna niewola („Pigeon”); a dalej rozkład („Decay”), krwawa ironia socjopaty („Ha Ha Ha”), czy niepocieszne konstatacje (muzykowanie młotem w singlowym „No Chance”). Unsane pozostają staroszkolni, ale nie jest to kłopotliwe – dawka bezpretensjonalnej młócki robi miejsce tylko na jeden wdech („Stuck”), a przysłowiowe mięcho pasuje tu jak ulał i zgarnia całe zasługi dla zabawy, jakkolwiek nie dla każdego będzie to odpowiednie słowo. I tenże etos „Wreck” to w zasadzie powtórka z „Visqueen”, tyle że szybsza i agresywniejsza, jakościowo może i bardziej nierówna, ale nie gra to głównej roli przy wartościowaniu takich nieakademickich prezentacji sił. Recepta Unsane jest prosta i treściwa, i o dziwo nawet szanujący biel cherlak się na nią łapie. Zazwyczaj tam gdzie zaczyna się objawiać większość symptomów cięższych brzmień, tam ja prędzej kulę się tchórzliwie, a nierzadko z niesmakiem. Tymczasem Unsane rozpinają się gdzieś pomiędzy młotem a kowadłem, zgrabnie bratając rzęch z uderzeniem w uniwersalnie znośny rodzaj metalurgicznej rozwałki, dla wyrażania swoich wątpliwości sięgając przy tym po tradycyjne środki, przez co omijają zarówno nieznośny patos, ale też i frapujące tropy progresywne takiego Mastodona. Prostota jednakże też ma swoje zalety, a Unsane tej tezy bronią całkiem nieźle.
Komentarze
[27 grudnia 2012]
[5 kwietnia 2012]
Ok, teraz na poważnie: nie trzeba być wielkim znawcą cięższego grania by stwierdzić, że Wreck to słaby album bardzo średniego zespołu. Ludzie, którzy mogliby być dziećmi facetów z Unsane kroją płyty znacznie lepsze. Przykłady: Slices, Rational Animals, Herds, Drunkdriver, Condominium, Unholy Two. O płycie tych ostatnich pisałem kiedyś na łamach tego serwisu swego czasu.
Widziałem obydwie wersje skrótowca labelu. Użycie którejkolwiek z nich nie robi żadnej różnicy. Tak jak i dalsza wyliczanka kawałków Brainbombs. Ale walcz dalej, Aniu. Może wygrasz tej płycie ocenę wyżej.
[5 kwietnia 2012]
[2 kwietnia 2012]
[2 kwietnia 2012]
[28 marca 2012]
Może odrobinę zahaczają o sludge, ale to głównie z powodu masywnego brzmienia. Z kolei trzeba podkreślić, że Mastodon wyłazi z tego podgatunku drugimi drzwiami i to na końcu długiego tunelu. Generalnie jednak kumam co autor miał na myśli. Żeby tylko jakiś czytelnik nie pomyślał, że zarówno Unsane, jak i Mastodon to przedstawiciele tej samej sceny, bo obie kapele zaledwie się o nią ocierają, w dodatku każda z innej strony.
[28 marca 2012]
Unsane obecnie zajmują się głównie przypominaniem, że większość katalogu AmpRep nie zasługiwała na uwagę.
[27 marca 2012]
Mastodon pojawia się jedynie jako opozycja w podejściu do ciężkiej materii, najbardziej reprezentatywna dla mnie, i może też w ogóle dla niedzielnych słuchaczy mocnych brzmień, bo dzięki smaczkom kompozycyjnym zaskarbił sobie również tę publikę, która w takiej estetyce na ogół nie lubuje. Natomiast Unsane mieli zawsze tę najprostszą siłę przekazu, która jakoś do mnie docierała, chociaż "na papierze" w ogóle mnie to nie jest w stanie ruszyć. I na tym zaskoczeniu opiera się to porównanie.
[27 marca 2012]