Ocena: 6

Unsane

Wreck

Okładka Unsane - Wreck

[Alternative Tentacles; 20 marca 2012]

Od 1991 roku Unsane nie myślą o kompromisie. I mimo, że dawno już tępe noże i papiery ścierne noise’u przygnietli walcowatym ciężarem, wkraczając przy tym na bliskie tereny metalu, to krew w nowojorczykach wciąż się gotuje, ślina tryska z ust, a palec dumnie pręży się wyciągnięty w anarcho-nihilistycznym pozdrowieniu. Jak zawsze są to proste, celne strzały między oczy: nie budzi na przykład wątpliwości czytelna trylogia animalistyczna, reprezentująca całą paletę nastrojów i widoków – strach przed odrazą („Roach”), nędza oślizgłych zakamarków mieszkań („Rat”) i socjalna niewola („Pigeon”); a dalej rozkład („Decay”), krwawa ironia socjopaty („Ha Ha Ha”), czy niepocieszne konstatacje (muzykowanie młotem w singlowym „No Chance”). Unsane pozostają staroszkolni, ale nie jest to kłopotliwe – dawka bezpretensjonalnej młócki robi miejsce tylko na jeden wdech („Stuck”), a przysłowiowe mięcho pasuje tu jak ulał i zgarnia całe zasługi dla zabawy, jakkolwiek nie dla każdego będzie to odpowiednie słowo. I tenże etos „Wreck” to w zasadzie powtórka z „Visqueen”, tyle że szybsza i agresywniejsza, jakościowo może i bardziej nierówna, ale nie gra to głównej roli przy wartościowaniu takich nieakademickich prezentacji sił. Recepta Unsane jest prosta i treściwa, i o dziwo nawet szanujący biel cherlak się na nią łapie. Zazwyczaj tam gdzie zaczyna się objawiać większość symptomów cięższych brzmień, tam ja prędzej kulę się tchórzliwie, a nierzadko z niesmakiem. Tymczasem Unsane rozpinają się gdzieś pomiędzy młotem a kowadłem, zgrabnie bratając rzęch z uderzeniem w uniwersalnie znośny rodzaj metalurgicznej rozwałki, dla wyrażania swoich wątpliwości sięgając przy tym po tradycyjne środki, przez co omijają zarówno nieznośny patos, ale też i frapujące tropy progresywne takiego Mastodona. Prostota jednakże też ma swoje zalety, a Unsane tej tezy bronią całkiem nieźle.

Karol Paczkowski (26 marca 2012)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Peter Griffin
[27 grudnia 2012]
Nie ma to jak hipsterzy zabierają się za komentowanie muzyki, której nie rozumieją :)
Gość: marek js
[5 kwietnia 2012]
Nie miałem takiej zabawy od czasów liceum!

Ok, teraz na poważnie: nie trzeba być wielkim znawcą cięższego grania by stwierdzić, że Wreck to słaby album bardzo średniego zespołu. Ludzie, którzy mogliby być dziećmi facetów z Unsane kroją płyty znacznie lepsze. Przykłady: Slices, Rational Animals, Herds, Drunkdriver, Condominium, Unholy Two. O płycie tych ostatnich pisałem kiedyś na łamach tego serwisu swego czasu.

Widziałem obydwie wersje skrótowca labelu. Użycie którejkolwiek z nich nie robi żadnej różnicy. Tak jak i dalsza wyliczanka kawałków Brainbombs. Ale walcz dalej, Aniu. Może wygrasz tej płycie ocenę wyżej.
Gość: anne frank
[5 kwietnia 2012]
Po pierwsze, AmRep. Po drugie, słyszałam, że "Die, you fuck" jest o tobie, mareczku.
Gość: marek js
[2 kwietnia 2012]
Zapytaj Wujka Google, Aniu. Brainbombs nagrali o tobie ładną piosenkę.
Gość: anne frank
[2 kwietnia 2012]
Co to jest AmpRep, mareczku?
Gość: Rick Deckard
[28 marca 2012]
@ karol p

Może odrobinę zahaczają o sludge, ale to głównie z powodu masywnego brzmienia. Z kolei trzeba podkreślić, że Mastodon wyłazi z tego podgatunku drugimi drzwiami i to na końcu długiego tunelu. Generalnie jednak kumam co autor miał na myśli. Żeby tylko jakiś czytelnik nie pomyślał, że zarówno Unsane, jak i Mastodon to przedstawiciele tej samej sceny, bo obie kapele zaledwie się o nią ocierają, w dodatku każda z innej strony.
Gość: marek js
[28 marca 2012]
"Krwawa ironia socjopaty" to cover Flippera. Nieudany, zresztą.
Unsane obecnie zajmują się głównie przypominaniem, że większość katalogu AmpRep nie zasługiwała na uwagę.
karol p
[27 marca 2012]
@Rick Deckard No i też nie próbuję ich w wyrafinowanie pakować. Swoją drogą noise-rock to już chyba niewystarczająca etykieta na tym etapie, za daleko wybiega to dziś w metal, skąd właśnie pozwoliłem sobie na luźne wskazanie różnic w samym odbiorze takich sludge'owych ataków.

Mastodon pojawia się jedynie jako opozycja w podejściu do ciężkiej materii, najbardziej reprezentatywna dla mnie, i może też w ogóle dla niedzielnych słuchaczy mocnych brzmień, bo dzięki smaczkom kompozycyjnym zaskarbił sobie również tę publikę, która w takiej estetyce na ogół nie lubuje. Natomiast Unsane mieli zawsze tę najprostszą siłę przekazu, która jakoś do mnie docierała, chociaż "na papierze" w ogóle mnie to nie jest w stanie ruszyć. I na tym zaskoczeniu opiera się to porównanie.
Gość: Rick Deckard
[27 marca 2012]
Hmmm... ale o co chodzi z tym Mastodonem na końcu? Przecież to granie z zupełnie innych rejonów. Trudno żeby noise-rock pakował się w progresywne zawijasy i suity pełne zwrotów akcji.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także