Ocena: 7

ScHoolboy Q

Habits & Contradictions

Okładka ScHoolboy Q - Habits & Contradictions

[Top Dawg Entertainment; 14 stycznia 2012]

Z debiutanckim „Setbacks” miałem dwa problemy, jeden z nich ScHoolboy rozwiązał, drugi wciąż zaniża moją ocenę „Habits & Contradictions”. Biorąc pod uwagę charakterystyczny styl wypracowany przez całe Black Hippy, gangsterskie wycieczki na dzielnię 50 Centa czy szerzej G-Unit były zupełnie niepotrzebne. To były naprawdę fajne piosenki (choćby „Situations”), ale ekipie Kendricka Lamara udało się osiągnąć na tyle rozpoznawalne brzmienie, że nie ma sensu, żeby udawali, że są z Nowego Jorku i mamy 2005 rok.

No i okazało się, że te wszystkie gangsterskie sztuczki i gunclapowe efekty specjalne nie są mu wcale potrzebne. W ciągu 12 miesięcy dzielących oba wydawnictwa trochę dojrzał wyraźnie słychać, że przy mikrofonie czuje się bardziej pewnie i jest znacznie bardziej charyzmatyczny i wiarygodny. Dlatego na więcej sobie pozwala w kwestii psychorapowych odjazdów, ale też nie musi wcale prężyć klaty, jak 50 Cent, żeby traktowano go poważnie i żeby budził respekt. Kendrick wspominał, że ScHoolboy na początku traktował całą sprawę z robieniem muzyki niezbyt serio, przynosił wódę do studia i ewidentnie robił sobie przysłowiowe jaja z całego zamieszania. Ale żarty się skończyły, bo Q zdał sobie sprawę, jak dobry jest w tym co robi. Co wcale nie znaczy, że ScHoolboy nagle stał się całkiem poważny – teraz na jeszcze więcej sobie pozwala. Nie ma wątpliwości czy jest jeszcze tylko raperem, czy może już MC, nawet jeśli mamrocze coś pod nosem, bo akurat nie chce mu się szerzej otwierać ust.

Ciekawe, że „Habits & Contradictions”, pomimo rezygnacji z G-Unitowych motywów i motywików, jest znacznie bardziej niepokojące i psychodeliczne niż „Setbacks”. Uliczne zło i chuligańska agresja wcale nie zniknęły, gdy Q schował automat do szuflady, zostały one po prostu przykryte gęstą mgłą west-coastowego stoner rapu. Dlatego też wszelkie piski, szepty i krzyki wyłaniające się nagle z tych oparów apatii robią o wiele mocniejsze wrażenie.

Dyskografia Black Hippy wzbogaciła się zatem o kolejne, bardzo solidne wydawnictwo i pozostaje czekać na ruch Kendricka, który w tym roku obiecał kolejny album, tym razem na serio oficjalny debiut, a także wspólne LP z J. Colem, co może być naprawdę spektakularne. Ab-Soul i Jay Rock udzielający się gościnnie u Lamara i Q na razie świetnie sprawdzają się w tej roli, ale na solową działalność nie starczyło im pomysłów. Może tegoroczny wspólny album Black Hippy da im pole do popisu.

Mateusz Błaszczyk (6 marca 2012)

Oceny

Kasia Wolanin: 6/10
Średnia z 2 ocen: 6,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: mateusz b nzlg
[7 marca 2012]
Też "jaram się"!
Gość: waleńrod
[6 marca 2012]
ej, dzięki za info o współpracy z j.colem, jaram się i wyczekuję.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także