Break Da Funk
Muppets Revolution [EP]
[Funky Mamas And Papas; 17 października 2011]
Funk siedzi w hip-hopie od zarania. I czasem pochłania tych, którzy na kulturze czterech elementów zjedli własne zęby. Pięknym na to przykładem są Ojciec Karol i DJ Spike (wraz z Kfiatem współtworzył Siłę Dźwięq, mocno niedoceniony projekt z pogranicza rapu i funku). Po sukcesie winylowego singla Break Da Funk, tworzonego przez nich kolektywu, przyszła pora na jeszcze większą bombę w postaci EP-ki „Muppets Revolution”, wydanej również na wosku nakładem oficyny Funky Mamas And Papas.
Spike z Karolem nie trzymają się jednak narzuconych na siedmiu calach schematów. Breakbeatowy funk dla b-boyów w stylu dwóch numerów z singla pojawia się tu tylko raz, w „Koguciku”. Poza tym Break Da Funk może nie przeciera nowych ścieżek, ale figluje sobie aż miło. Jeszcze taki „Masztalerz” trochę przypomina soundtrack do freeze’ów i toprocków, tyle że w lekkim slow-motion. Pozostałe trzy numery to już znacznie więcej ciekawych inicjatyw. Wybija się przede wszystkim tytułowe „Muppets Revolution”, w który wpleciono kreskówkowy sznyt podbijany przez melodyjne refreny w wykonaniu Seana Palmera, w zwrotkach nawijającego trochę na modłę Mike’a Skinnera z The Streets, trochę w stylu szeregowego MC bez flow. Rapuje też Kfiat w „Kuratorze” (rap dla funu z lekką dozą moralizatorstwa) – tu już proporcje między funkiem i hip-hopem rozkładają się mniej więcej fifty-fifty. Pewnie tak brzmiałaby Siła Dźwięq, gdyby tylko Spike z rymującym kolegą nie zniechęcili się słabym przyjęciem „Funkkroku” przez rynek. Największe cuda dzieją się jednak w „Knight Riderze”, gdzie dokonała się wolta w stylu „Selawi” Łąki Łan – funk spotkał się z taneczną elektroniką. Mało tego, skumał się z nią z taką siłą, że w mig powinien zapełnić cały parkiet. Niezależnie od tego, czy to disco speluna, czy alternatywna miejscówa dla młodzieży w Ray Banach.
Wszystko trzyma się w ryzach na połamanej produkcji duetu, gdzieniegdzie wspieranej przez instrumentalistów (kontrabas Staszka Wróbla!). Słuchasz strony A, potem B, następnie przekładasz ponownie (o ile nie przystaniesz na zapętlających się bębnach), później jeszcze z pięć razy, w końcu odkładasz na półkę, wracasz po trzech dniach i znów dzieje się to samo. I choć żaden ze mnie DJ, podoba mi się prezent, jaki zgotowali Spike i Karol swoim kolegom po fachu – dwie dodatkowe pętle i garść cutów do wykorzystania. Zresztą nie tylko disc jockey doceni Break Da Funk, a jedyne czego do tego potrzeba, to gramofon. Wystarczy najgorszy, nawet najpodlejszej klasy. A taki to już każdy znajdzie na strychu lub w piwnicy.
Komentarze
[24 lutego 2012]
[24 lutego 2012]
[15 lutego 2012]
[15 lutego 2012]
zeby nie bylo beztreściowo: ciekawi nowi autorzy