Ocena: 6

Balam Acab

Wander/Wonder

Okładka Balam Acab - Wander/Wonder

[Tri Angle; 29 sierpnia 2011]

Balam Acab, choć zaliczany do witch-house’u (do którego dzisiaj nikt poza dziesiątkami epigonów Salem przyznawać się nie chce), od początku odstawał hip-hopowym sznytem swoich produkcji. Rzecz jasna całość pociągnięta była mgiełką lo-fi, która spowijała intrygujące melodie. Czy „Wander/Wonder” zmienia cokolwiek w tej – już wyśmienitej – formule?

Można odnieść wrażenie, że Balam Acab jeszcze mocniej postawił na wyrazistość melodii, dojrzał do odważniejszych decyzji artystycznych – zwłaszcza w zakresie basów, które wyrastają na drugoplanowego bohatera albumu. Szczególnie cieszy progresywność utworów (pod tym względem najlepiej prezentuje się „Expect”, którego końcówka kryje niemal rave’ową niespodziankę, na wyróżnienie zasługuje „Await”, które od połowy tworzy zupełnie inną narrację), które nie są wyłącznie zapętlonymi bitami. Producent nie zrezygnował ze swojego markowego chwytu – na „Wander/Wonder” naturalne sample (od kapiącej wody po śpiew ptaków) doskonale uzupełniają szczątkowe, „nawiedzone” wokalizy. Na tym polu też dokonał się progres – choćby sample ptaków, które nie są wyłącznie czczym ozdobnikiem rozmytych faktur, ale także pełnoprawnym składnikiem melodii. A te – jak przy okazji „See Birds” – tworzone są poprzez piętrowe konstrukcje sampli ze starych winyli. Balam Acab pod względem używania reverbów i delay’ów jest jednym z najbardziej kreatywnych i sprawnych producentów na scenie nowych brzmień – nigdy nie ma ich za dużo, a kiedy już są w użytku, to tworzą doprawdy niesamowite przestrzenie. Warstwę rytmiczną, mocno czerpiącą z crunku, buduje nieoceniony Roland i „mokre”, Flying Lotusowe bębny, a sam Balam Acab stara się urozmaicać szkielety perkusyjne, jak tylko się da - czy to łamiąc rytm, czy przyśpieszając uderzenia do niemal klubowej rytmiki.

Jeżeli chodzi o spójność materiału, to nie ma tutaj żadnego elementu, który by rozbijał atmosferyczną narrację całości. „Wander/Wonder” to zupełnie osobna kraina, która pod fasadą smutku i melancholii kryje bajkowość i nieokreśloną magiczność. Dawno nie słuchałem albumu tak wciągającego do własnego wnętrza, tak absorbującego i intrygującego. Balam Acab wszelkimi środkami stara się nas zachęcić do ponownego słuchania, bo nałożonych na siebie faktur jest na albumie rzeczywiście sporo.

Wspominałem o basie, ale cała płyta brzmi rewelacyjnie – selektywnie i przestrzennie, co w przypadku lo-fi jest naprawdę wyjątkowe. Właśnie – czy mamy jeszcze do czynienia z lo-fi? Szczęśliwie rozmycie faktur w ogóle nie przeszkadza w odbiorze każdej warstwy, a numery takie jak „Fragile Hope” to brzmieniowa matryca, z której każdy marzący o dobrym brzmieniu producent powinien korzystać.

„Wander/Wonder” to dość złożona narracja, która pod koniec dostaje lekkiej zadyszki. Niepotrzebny, ambientowy „Long” i przeciętne „Heavy Lifting Things” tylko odwlekają jeden z najlepszych momentów albumu, „Still”, które przywołuje skojarzenia z Baths w depresji. Utwór zamykający „Wander/Wonder”, „Under”, to znakomita pointa, z bardziej żywiołowym, wlewającym nadzieję, fragmentem pośrodku. Nie można wymyślić lepszego finiszu dla tak smutnego albumu.

Balam Acab to na pewno najlepszy producent z tego, co zostało po pierwszej fali witch-house’u, przy czym trzeba dodać, że ten termin nie znaczy już nic. „Wander/Wonder” to z kolei najbardziej spójny, nazwijmy roboczo, nowobitowy album od „Ardour” Teebsa. I o ile nad reprezentantem Brainfeedera swoje skrzydła rozpościerała wiosna, o tyle u Balama Acaba trudno mówić o jakimkolwiek ludzkim odpowiedniku atmosfery. Na cmentarzach dzieją się dziwne rzeczy, podobnie jak na „Wander/Wonder”.

Paweł Klimczak (23 września 2011)

Oceny

Marta Słomka: 7/10
Kasia Wolanin: 6/10
Paweł Gajda: 6/10
Średnia z 3 ocen: 6,33/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: warna
[24 września 2011]
No nie wiem, ładnie otagowane było z podziałem na 1 i 2 dysk. Zresztą początkowo wyciekła tylko pierwsza płyta, a zauważyłem po RYM-ie, że ludzie sobie generalnie nie zaprzątają głowy ściąganiem czegokolwiek ponownie (ostatni album Annie, mutt ripy, transkody - gra? gra, po co znowu coś robić).
PS
[24 września 2011]
zwykły żuczek? ten, co zaopatruje się w sklepie mediafire? on raczej podział przeoczy ;p
Gość: warna
[24 września 2011]
To mnie teraz zaskoczyłeś, dziwna polityka, ale można było jakoś tę odrębność i tak zaznaczyć, bo zwykły żuczek ten podział będzie miał.
Gość: pklimczak niezalog
[24 września 2011]
@Warna: Tak, ale i na odsłuchach od wytwórni podziału na krążki nie było :)
Gość: warna
[24 września 2011]
Heh, śmieszna sprawa, ściąganie płyt z internetu... Wander/Wonder kończy się na ósmym indeksie, cały przedostatni akapit traktuje o bonusowym krążku.
Gość: myryy
[24 września 2011]
to czemu tylko 6?

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także