Julianna Barwick
The Magic Place
[Asthmatic Kitty; 22 lutego 2011]
Próba klasyfikacji twórczości Julianny Barwick to rzecz równie karkołomna, co fascynująca. Na poziomie wrażeń artystycznych, oderwanych od formy i tekstury, jest to mgliste, odrobinę wyidealizowane wspomnienie z dzieciństwa. Taką interpretację subtelnie sugeruje także sama pieśniarka, opisując ten okres jako magiczny i niezwykły. W sferze bardziej przyziemnych konotacji brzmienie i konstrukcja „The Magic Place” wywodzą się zapewne w jakimś stopniu z doświadczenia Julianny-małej dziewczynki – wokalistki w chórze kościelnym w Louisianie.
Barwick w gruncie rzeczy jest instrumentalistką, a jej najważniejszym instrumentem jest głos. Używa go z maestrią doświadczonej chórzystki, zakochanej w majestacie gotyckich świątyń, dostojnie przechadzającej się po oświetlonych słońcem z rozetowego okna nawach, ukrywającej się w cieniu monumentalnych kolumn. O ile „Florine” [EP] i wcześniejszą, nieśmiałą demówkę „Sanguine” należy rozpatrywać w kategorii frapującego, wokalnego eksperymentu, o tyle tegoroczna płyta Julianny ociera się już o sferę sacrum. To poszukiwanie idealnego pogłosu – jak mówi sama wokalistka. Barwick interpretuje na nowo koncept stylistyki ambientowej, jej duchowe walory odnajduje w muzyce chóralnej (sakralnej, dawnej, ale też etnicznej i egzotycznej), nieświadomie nadaje jej elementy popowe (skojarzenia z Enyą czy projektem Enigma) i pozwala szukać wspólnych mianowników z uduchowioną, piosenkową wrażliwością Cocteau Twins.
Na początku był wokal. Julianna od nagrania własnego odgłosu paszczowego zaczyna tworzenie misternej, przemyślanej konstrukcji. Nie znajdziemy w jej wokalizach ani jednego, cokolwiek znaczącego słowa, co pozwala bardziej się skupić na teksturze i pietyzmie. Wszystko kręci się wokół zapętlenia wokalu i tworzenia mistycznego pogłosu, jakby spoza tej rzeczywistości, metafizycznego, nieempirycznego. W swoje piękne, organiczne loopy Barwick wplata nienachalne instrumenty na zasadzie wdzięcznego dodatku do całego misterium. W „Vow” pojawia się nostalgiczne pianino, w „Bob In Your Gait” delikatna, romantyczna gitara. Wówczas Julianna zbliża się do wyciszonych, kameralnych artystów folkowych, takich jak Grouper czy Bon Iver, choć nadal pozostaje raczej poszukującą mistyczką niż wrażliwym, intymnym songwriterem.
Nie ma nic piękniejszego w sztuce niż możliwość obcowania dzięki niej ze sferą sacrum – transcendentną, nieodkrytą, majestatyczną. Otwierające płytę Barwick „Envelop” to doskonała obietnica tego, iż pieśniarka za rękę, niczym nieświadome dziecko, wprowadzi nas do innego, bardziej spirytualnego świata, do miejsca magicznego. Im dalej wchodzimy w ten album, tym bardziej jawi się zapierającą dech w piersiach tajemnicą – z jednej strony przytłacza swoim odrealnieniem, anielskością i baśniowością, z drugiej sprawia wrażenie szalenie uporządkowanego, spokojnego, naturalnego tworu. To dziwna, bo ekspresyjna i zarazem minimalistyczna płyta, tajemnicza, choć przyjemna i ciepła, na swój sposób nawet dziewczęca. Być może kapłańskie pośrednictwo Barwick między zwyczajnością a transcendentnymi bytami jest tylko złudnym wrażeniem, osiągniętym przez pastoralną, poetycką formę jej utworów. Obcowanie z „The Magic Place” to jednak przede wszystkim spotkanie z czystym pięknem i sakralnością, łączącą stylistykę ambientową z folkową, a nawet popową. Ilu współczesnych muzyków ma tak fantastyczne wizje artystyczne i potrafi w tak cudowny sposób wcielać je w życie? Niewielu, a wśród nich jest na pewno Julianna Barwick.
Komentarze
[2 kwietnia 2011]
[2 kwietnia 2011]
[1 kwietnia 2011]
Podziękuję, idę zapuścić sobie ciekawszą muzykę tła.
[1 kwietnia 2011]
(zrobilibyście w końcu coś z tymi komentami, bo czasem dodawanie jest koszmarne)
[31 marca 2011]
[31 marca 2011]
[31 marca 2011]
[31 marca 2011]
jeśli Barwick to 8/10 to ile dać choćby lamentacją Moralesa w wykonaniu Brabant Ensemble. Jasne, że wiele można zarzucić mojemu porównaniu, ale przyznawanie statusu wyjątkowej płycie, która jest po prostu przeciętna jest irytujące. Słucham dźwięku i wcale nie jest taki ekstra jakby recenzentka chciała: "lu współczesnych muzyków ma tak fantastyczne wizje artystyczne i potrafi w tak cudowny sposób wcielać je w życie?"...no nie wydaje mnie się ;)
[31 marca 2011]
[30 marca 2011]
posłuchajcie Laury Gibson: http://www.youtube.com/watch?v=bWqWQdiVsGU&feature=fvst zupełnie niezauważony, śliczny album
[29 marca 2011]
[29 marca 2011]