Ocena: 7

Mi Ami

Dolphins [EP]

Okładka Mi Ami - Dolphins [EP]

[Thrill Jockey; 15 marca 2011]

Debiut Mi Ami wstrząsał słuchaczami za pomocą lubujących się w transgresji wokaliz Daniela Martina-McCormicka, dance punkowego feelingu, dubu, ech no wave’u i transowości inspirowanej „Ege Bamyasi”. Tę samą muzyczną drogę kontynuowało z udanym skutkiem zeszłoroczne „Steal Your Face”.

Najnowsza EP-ka, nagrana po odejściu basisty i zastąpieniu sekcji perkusyjnej samplerem i automatem, eksploruje niektóre z wcześniejszych obszarów zainteresowania zespołu – oszalałą repetycję czy plemienne rytmy. Zmienione zostały jednak środki wyrazu muzyków – większy nacisk położono na fakturę utworów. Piosenki stały się bardziej syntetyczne, słychać mniej żywych instrumentów, a więcej laptopowych podkładów. Dzięki temu dźwięki generowane przez Mi Ami wydają się bardziej przystępne niż przesterowane gitary z niezwykle ekspresyjnych, wręcz kakofonicznych dwóch poprzednich albumów. Melodia wciąż nie gra pierwszych skrzypiec, więc eksperymentalna natura projektu, obecnie duetu, nie została zupełnie zatracona. Często można dostrzec inspiracje, o które wcześniej trudno byłoby podejrzewać Mi Ami – „Sunrise” bardziej przypomina dokonania Four Teta niż cokolwiek, co wcześniej tworzył kolektyw, nie mówiąc już o ich siostrzanej formacji Black Eyes. Choć już prawdziwym wystawieniem środkowego palca starym słuchaczom jest reinterpretacja „Echononecho” z „Watersports” – tutaj pod nazwą „Echo” w wersji niczym dla… fanów Dana Snaitha. Nikt mi nie powie, że spodziewał się takiej zmiany brzmieniowej w twórczości Mi Ami, to jedna z najbardziej szokujących transformacji ostatnich lat. Zespół stał się duetem, pozbył się bagażu emocjonalnego w swojej twórczości przesuwając głos Daniela na dalszy plan, wyrzucił gitary i postawił na syntezatory. Nie ma śladu po punkowej energii, ale „Dolphins” to udana przemiana w zespół stricte elektroniczny na przestrzeni trzech błyskotliwych nowych kompozycji i jednego auto-coveru.

Andżelika Kaczorowska (22 marca 2011)

Oceny

Mateusz Krawczyk: 6/10
Paweł Klimczak: 6/10
Piotr Wojdat: 5/10
Średnia z 4 ocen: 6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: krzysiek
[21 kwietnia 2011]
Jestem miłośnikiem obu LP, ale tutaj mam rozterkę. Nie rozumiem po co, dlaczego. Przecież ta muzyka straciła całą swoją efektywność, już tego NIE ROBI. Bez organicznej sekcji rytmicznej, bez śladów afrobeatu, bez punka zamieniła się w jednostajne brzęczenie, z jakimiś dysonującymi raz po raz wykwitami dźwiękowymi i ujadającymi wokalizami (które w tym muzycznym otoczeniu też przestały być skuteczne). To już nawet nie jest konfrontacyjne, to jest po prostu dość nudne i irytujące. Wróciłem do \"Steal Your Face\" - wciąż miażdży jak walec.
Gość: Hejter666
[28 marca 2011]
Pytanie do autorki: co to są lubujące się w transgresji wokalizy...? I znowu - miało być błyskotliwie, jest głupio, miały być fajerwerki, jest pierdnięcie. Czasem warto przeczytać to co się napisało i odczekać chwile, bo można się łatwo - droga Panno - skompromitować.
Gość: *
[24 marca 2011]
jeszcze śmieszniej brzmi "te zdanie"...
Gość: Emu
[23 marca 2011]
Poprawcie proszę tytuł piosenki z "Watersports" na poprawny - "Echononecho".
Gość: Enter15
[22 marca 2011]
Ale jakie wideoklipy! Jak dla mnie punkowa energia gdzieś tam nadal jest. I "Melodia wciąż nie gra pierwszych skrzypiec" - śmiesznie brzmi te zdanie...

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także