Aphex Twin
26 Mixes For Cash
[Warp Records; 24 marca 2003]
Zawsze byłem wielkim fanem Aphexa. Ogromnie miłą niespodzianką była dla mnie nowa konwencja muzyczna zaprezentowana na albumie "Drukqs". Dlatego, jak widzicie, moja niechęć do "26 Mixes For Cash" nie bierze się z ogólnej antypatii do jego twórcy. Ten album jest po prostu okropny. Wyobrażam listy z pogróżkami od oryginalnych wykonawców tych utworów, jakie otrzymał po wydaniu tego krążka.
Co my tu mamy? Nic, co mogłoby zachęcić świeżo upieczonych fanów Aphexa do pozostania jego wiernymi słuchaczami. Muzyka jest cięższa, jednostajna, ograna, nie wnosi nic nowego. Tylko dla hardkorowych wielbicieli, którzy pójdą za Aphexem w ogień i na koniec świata. Jest spartaczona od początku do końca, przez dwie płyty, zasługuje na całkowitą likwidację, z pewnymi małymi wyjątkami. W gąszczu tych nudnych, przyprawiających o ból głowy dźwięków, czasami tylko kilka wychyla się nieznacznie, np. remix "Heroes Symphony". Jest śmieszny. Chwila odpoczynku dla udręczonych uszu. I tyle. Toleruję istnienie trzynastego remixu, "Let My Fish Loose". "Deep In Velvet" zajeżdża oklepanym "Girl/Boy Song" ze starych, dobrych lat. "You Can't Hide Your Love" - muzyczny żart, ale mnie i moim uszom już wcale nie jest do śmiechu. Remix "Krieger" ujdzie, ale tylko dlatego, że wokal jest po niemiecku. Może gdyby wszystkie te piosenki były po niemiecku, ta ohydna muzyka nabrałaby jakiegokolwiek sensu.
Z czego wynika ta cała marność? Z prostoty. Chcę wierzyć, że Aphex się po prostu nie przyłożył, lecz skoro to kierunek, w którym zdecydował się podążać, nie chcę znać jego dalszych prac. Kilka lat temu powiedział, że nie realizuje swoich najlepszych pomysłów, bo wtedy wszyscy by je mu ukradli (sic!). Cóż. Być może on jest tak szalony, że wydał ten album specjalnie, żeby zmylić swoich biednych wielbicieli, a lada dzień pokaże, na co naprawdę go stać. Na razie mój umysł nie dopuszcza możliwości istnienia tak okropnej rzeczy, jak "26 Mixes For Cash". Aphex, wybacz.
Komentarze
[7 września 2010]