Ocena: 5

Raekwon

Shaolin Vs. Wu-Tang

Okładka Raekwon - Shaolin Vs. Wu-Tang

[Ice H20/EMI Records; 8 marca 2011]

Kilka dni temu Pies powiedział mi, że śniła mu się nowa płyta Raekwona i bardzo mu się podobała. Wyśniony Chef porzucił śmiertelną powagę gangsterskich klimatów na rzecz wesołych, pełnych luzu, hip-hopowych piosenek na szybkich oldschoolowych bitach. Po zeszłorocznym koncercie Rae na Off Festiwalu nie mam wątpliwości, że to nacechowany najpiękniejszymi humanistycznymi wartościami człowiek o dobrotliwych zamiarach, ale i tak nie bardzo mogłem go sobie wyobrazić w tak radosnej roli. Dla Psa było to znacznie łatwiejsze, bo nie kojarzy zbyt dokładnie dorobku członka Wu-Tang Clanu. Być może samemu Raekwonowi taka zmiana wyszłaby na dobre, gdyby zapomniał na jakiś czas o tym, co robił do tej pory i nagrał coś z zupełnie innej beczki.

„Shaolin Vs. Wu-Tang” nie wnosi bowiem nic nowego do dorobku Chefa. Z jednej strony to kontynuacja klimatycznego i pełnego patosu filmowo-kreskówkowego stylu „Only Built 4 Cuban Linx... Pt. II”, z drugiej sięgnięcie do klasyki ulicznego soundu części pierwszej. Obie wycieczki czasem gubią się jednak po drodze i wpadają w autoplagiat oraz monotonię brzmienia, próbują bezskutecznie doścignąć potężne, rozbuchane produkcje OB4CLP2, albo skręcają w ślepą uliczkę, jak w przypadku całkiem kuriozalnego i irytującego swoją nieporadnością „Chop Chop Ninja” (dodatkowe punkty za tytuł) z Estelle. I chociaż najmocniejsze fragmenty „Shaolin Vs. Wu-Tang” – „Snake Pond” czy „The Scroll” z bitami Evidence’a – doganiają poziom poprzedniego albumu i wprowadzają obiecujące zmiany w klimacie utworów (samplowanie instrumentów typowych dla soundtracków ze scen treningowych w dojo i mnisich klasztorach z filmów kung-fu), to okazuje się, że Raekwonowi brakło konsekwencji na resztę tracklisty.

Fajnie, że Rae nie chciał znów przekładać daty wydania albumu przez pięć lat, jak to miało miejsce z „...Cuban Linx... Pt. II”, ale z drugiej strony, może tak długi czas pozwoliłby mu właśnie właściwe dopracować materiał. Najwyraźniej Chefa ostatnio męczy siedzenie w studiu, przez co ucierpiało już zeszłoroczne „Wu-Massacre” z Mefem i Ghostem. Zamiast myśleć nad namecheckowanym na „Shaolin Vs. Wu-Tang” OB4CL3, Raekwon powinien zrobić sobie przerwę i, jak to ponad dwadzieścia lat temu powiedział jego kolega po fachu, Bono, gdy na dłuższy czas miał zniknąć ze sceny: dream it all up again. Piąta płyta legendarnego członka Wu-Tang Clanu jest zresztą takim jego „Rattle & Hum”. Nie chodzi o to, żeby Rae kopiował teraz Biz Markiego, ale dobrze byłoby usłyszeć go w nowej, odświeżonej postaci. Tylko czy Pies może śnić o eklektycznych raperach?

Mateusz Błaszczyk (8 marca 2011)

Oceny

Mateusz Błaszczyk: 5/10
Paweł Klimczak: 5/10
Średnia z 3 ocen: 3,33/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także