Ocena: 7

Nicolas Jaar

Space Is Only Noise

Okładka Nicolas Jaar - Space Is Only Noise

[Circus Company; 14 lutego 2011]

Tak, jak trzy czwarte Ameryki zadaje sobie ostatnio pytanie, kim są The Suburbs, tak pewnie część naszych czytelników zastanawia się „Nicolas Jaar? Nigdy o nim nie słyszałem! Czym sobie zasłużył na Temat Numeru?”. Dla tych, którym nie chce się czytać – co zrozumiałe w dzisiejszych czasach – podaję oklepaną już w innych recenzjach, wygodną i łatwą do przyswojenia formułkę: to taki amerykański James Blake. Teraz już możecie posłuchać płyty i wyciągnąć własne wnioski.

Powyższe porównanie jest oczywiście dla Jaara mocno krzywdzące, ponieważ oparte na bardzo powierzchownych podobieństwach, a już na pewno nie należy go rozumieć dosłownie. Niech nawet przez myśl nie przemkną wam żadne (post-) dubstepy ani covery Feist, albowiem Nicolas wypłynął na powierzchnię głównie dzięki brataniu się ze sceną house’ową. Wspomniane asocjacje są więc uzasadniane dwojako: młodym wiekiem obu delikwentów oraz unikalnym podejściem do zorientowanej na wokale i emocjonalnie naładowanej elektroniki. Jak sami widzicie, trochę mało i ogólnikowo. A przecież nawet pojawiający się u obu muzyków fortepian pełni inną rolę. U Blake’a jest on podstawą, punktem wyjścia. U Jaara natomiast – zaledwie jedną z wielu użytych barw.

Dobra, dajmy już spokój biednemu Jamesowi. Z czym zatem mamy do czynienia? „Space Is Only Noise” to trwająca 46 minut ucieczka przed zaszufladkowaniem, a także przed spełnieniem oczekiwań, które u niektórych rozbudziły jego pierwsze EP-ki i single. Dwudziestolatek z Providence nie przyszedł tu, żeby zbawiać cokolwiek, a już na pewno nie house. Jeśli miałbym już upychać ten materiał (mocno dociskając kolanem) w jakiejkolwiek walizce, to miałaby ona etykietkę z dwoma krótkimi słowami na h. Nasz bohater nie staje raczej do zawodów w jednej lidze z Dillą i Madlibem, ale natura beatów w większości utworów jest aż nadto oczywista. Jedyne ślady wcześniejszych dokonań znajdziemy w jednostajnie pulsujących „Keep Me There” i „Variations”.

Co jest przyczyną zamieszania wokół tej płyty? Najprościej rzecz biorąc, charakterystyczny ożenek muzycznej przeszłości z teraźniejszością, wynikający z eklektycznego gustu twórcy. Ów młodzieniec, przyznający się do obsesji na punkcie Leonarda Cohena, grzebie głęboko w stertach wiekowych winyli, wyciągając z nich płyty bluesowe i soulowe. Sampluje i osadza w nowym kontekście Raya Charlesa („I Got A Woman”). W „Variations” zapętla bluesowo brzdąkające akustyki, łącząc je z futurystycznymi syntezatorami. Czasami w tym zapatrzeniu w deltę Mississipi, jak w „Too Many Kids Finding Rain In The Dust”, zahacza delikatnie i niechcący o Nicka Cave’a (zresztą też psychofana Cohena) z okolic „Red Right Hand”. Dodatkową ciekawostką są zabawy Jaara z głosem. I nie chodzi tu tylko o komputerowe zniekształcanie, choć i takie znajdziemy, na przykład w figlarnym „Problems With The Sun”. Nicolas raz mruczy („Too Many Kids”), innym razem zawodzi falsetem („Balance Her In Between Your Eyes”), a czasami nuci niby normalnym głosem, ale zawsze jakby podszytym trudno uchwytnym rozbawieniem. Ale może tylko mi się wydaje.

Wszystko to daje nam album bardzo ciekawy w teorii, ale w praktyce wygląda to ciut gorzej. Są tu urokliwe momenty, jak choćby zaśpiewany smutnym, syntetycznym głosem „Colomb”. Mamy tajemniczy „Too Many Kids”, melodramatyczny „Balance Her”, atakujący rozkrzyczanymi saksofonami „Keep Me There” czy też pozornie niepasującym do całości, transowym „Space Is Only Noise If You Can See”. Brakuje jednak momentów wybitnych jak na tak niezwykłą płytę, za dużo też wypełniania dziur fragmentami mającym jedynie budować tzw. klimat. Mimo tego, pozwolę sobie dać Nicolasowi odrobinę naciąganą siódemkę. Tak na zachętę, bo potencjał chłopak ma spory.

Paweł Gajda (7 marca 2011)

Oceny

Kasia Wolanin: 8/10
Andżelika Kaczorowska: 7/10
Marta Słomka: 7/10
Paweł Gajda: 7/10
Bartosz Iwanski: 6/10
Paweł Klimczak: 6/10
Piotr Wojdat: 6/10
Mateusz Krawczyk: 5/10
Średnia z 11 ocen: 6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Em.
[17 kwietnia 2011]
No jak 5/10, skoro 11/10.
Gość: trzydziesci trzy
[11 marca 2011]
pfff
pagaj
[10 marca 2011]
@dude

<3
Gość: dude
[10 marca 2011]
Paweł Gajda to łajdak!!!

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także