Seefeel
Seefeel
[Warp; 7 lutego 2011]
Imponują mi muzycy, którzy po ponad dekadzie potrafią ot tak sobie wrócić z świeżym materiałem, nie martwiąc się długą nieobecnością. Minęło tyle czasu, że w natłoku nowej muzyki można by o Seefeel zapomnieć. Dali znak życia wydając w 2010 EP-kę „Faults” udowadniającą, że eksperymentalna natura formacji nie została poskromiona przez czas. To wydawnictwo stało się punktem wyjścia dla tegorocznego albumu „Seefeel”. Jaka chce być ta grupa w 2011 roku?
Z jednej strony nad płytą unosi się duch krautrocka. Natomiast z drugiej mamy dyskretne nawiązania do psych-dronów, ale to po prostu kolejne elementy wzbogacające chropowatą fakturę utworów formacji. Ale czy oni czasem nie brzmieli tak zawsze? Gdy wraca się do dawnych produkcji zespołu, odnosi się wrażenie, że to po prostu scena niezależna musiała dojrzeć do Seefeel, a nie odwrotnie. Można szafować modnymi etykietkami, ale prawda jest taka, że londyńska formacja nie musiała się zmieniać by... brzmieć całkiem świeżo. Paradoks, a zarazem dowód na to, że to wyjątkowy zespół nawet w katalogu takiej wytwórni jak Warp.
Na pierwszy plan wysuwają się eksperymenty z rytmem, w których tle są schowane zapętlone wokalizy – senne i duszne, stanowiące tło dla licznych kwaśnych dźwięków, generowanych przez laptopy. Dream pop to jednak za dużo powiedziane, bo kompozycje są wertykalne – próżno tu szukać konkretnej melodii. Muzycy manipulują natężeniem elementów i stosują dość typową, acz skuteczną sztuczkę przechodzenia z pozornie kakofonicznego hałasu do błogiego ambientu. Repetycja kruchych, delikatnych wokali spotyka się z noisowym bałaganem i monotonnym rytmem. Ta płyta stoi kontrastami. Gdy wydaje nam się, że już wiemy, jak dalej potoczy się utwór, jak np. „Making”, nagle zostajemy zaskoczeni rozmyciem wszystkiego, co wydawało się pewne, przestery wprowadzają nas w stan zakłopotania, a utwór zaczyna toczyć się zupełnie innym torem. W końcu przechodzi do kolejnego indeksu, co właściwie trudno zauważyć, jeśli nie ma się wzroku przylepionego do playlisty.
Seefeel na pewno nie stosują żadnych nowych środków wyrazu w perspektywie tego, co dzieje się obecnie w muzyce. Oni nie chcą się zmieniać. Po co więc ten powrót? Na pewno nie po to, by zdobyć wysokie miejsca na listach dekady, oni chcą być poza tym i im się to udaje. Bo nie jest to ani muzyka rewolucyjna, ani eksplorująca możliwości songwritingu. Ale jeśli szuka się interesujących faktur i nieregularnej motoryki, to self-titled Seefeel okazuje się solidną propozycją na ten rok.
Komentarze
[25 lutego 2011]
Pozdrawiam.
[24 lutego 2011]
PS To naprawdę świetna płyta.
[24 lutego 2011]
[24 lutego 2011]
[24 lutego 2011]