Ocena: 7

MillionYoung

Replicants

Okładka MillionYoung - Replicants

[Old Flame; 10 stycznia 2011]

To jest jedna z tych płyt, gdzie okładka generalnie mówi wszystko. Wystarczy się jej dobrze przyjrzeć – oto spogląda na nas zalotnie kołysząca bioderkami rdzenna mieszkanka najbardziej rozleniwionych słońcem zakątków naszego globu. Jej obraz jest nieco niewyraźny, dziwnie rozświetlony, nienaturalny kolorystycznie – niczym prześwietlone zdjęcie z wakacji, zrobione z pogwałceniem starej zasady, by nigdy nie ustawiać się z aparatem fotograficznym pod słońce. Albo to po prostu wizja delikwenta płci męskiej, wykreowana w wyniku udaru słonecznego lub nadmiaru nie do końca legalnych używek. Mike Diaz wie, z czym się jada chillwave, nie tylko w temacie płytowej grafiki.

Na początku 2011 roku trzeba się już jednak nieźle wysilić, by poruszając się w najpopularniejszej obecnie w świecie web 2.0 gatunkowej mieszance, w ogóle kogokolwiek swoją radosną twórczością zainteresować. Diaz wypuścił kilkanaście miesięcy temu smakowitą EP-kę, a „Replicants” stanowi doskonały upgrade tamtej wersji projektu Million Young. Ten album prezentuje większą różnorodność melodii, kombinacji i wariacji – mieszkaniec Florydy zdradza niesamowitą smykałkę do delikatnych, ciepłych, roztańczonych piosenek. Mieszkaniec Florydy na swym długograju prezentuje niesamowitą smykałkę do delikatnych, ciepłych, roztańczonych piosenek – debiut Diaza to coś pomiędzy magicznym lo-fi Washed Out, a tanecznym klimatem Memory Tapes. Z przewagą jednak tych bardziej nośnych, parkietowych motywów, bo jakże inaczej niż w kategoriach niemalże transującego, chillwave’owego dance’u rozpatrywać „On And On”, romantyczne „Replicants” (I’m never gonna find another love like this again) czy radosne „Sentimental”. Ale Mike potrafi też zaskoczyć. „Perfect Eyes” ze swoim prawie minutowym intrem żywcem wyjętym z wczesnych lat 90. (jakiegoś The Chameleons, czy innego Kitchens Of Distinction) za sprawą rozżarzonych bębnów przechodzi w majestatyczną, letnią psychodelię, hymn błogiego lenistwa i tym podobnych tematów. Diaz prezentuje przez całą płytą nie tylko niezwykłą wrażliwość na nostalgiczne, dream popowe wspomnienia i vintage w kolorze synth-popu, jest też bardzo zdolnym kompozytorem, ale słuchając „Replicants” można odnieść wrażenie, jakby to wszystko przychodziło mu z niespotykaną wręcz łatwością. Wiadomo, że Diaz to nie Chaz, ale znów nie tak daleko padło jabłko od jabłoni tym razem.

Kasia Wolanin (2 lutego 2011)

Oceny

Kasia Wolanin: 7/10
Średnia z 2 ocen: 6,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także