Cemeeries
Speaking Horrors
[bandcamp.com; 31 października 2010]
„Witam serdecznie. Zapraszam na prognozę pogody. Drodzy państwo, nadchodząca noc będzie mglista na zachodzie. Temperatura sięgać będzie od -12 do -13 stopni Celsjusza. Będzie ślisko na drogach. Będą śliskie poręcze, bo mgła będzie osadzała szadź, ale nie będzie opadów śniegu. Nad resztą kraju niestety będzie sporo chmur i będzie padał śnieg, ale nie ma co liczyć, że chmury stworzą kołderkę i będzie cieplej. W centrum -10, -14 na Krańcach Wschodnich, w Suwałkach, a w górach nawet do -18.”Prognoza na 18.12 z portalu www.twojapogoda.pl
„Speaking Horrors” to jedna z płyt, o których nie słyszały torrenty, Pitchfork, żadne rozgłośnie radiowe. Została nagrana w sypialni przez dwudziestojednoletniego Kyle’a J. Reigle’a. Jego strona na myspace.com ma 270 odsłon, a jedyny, amatorski teledysk na youtube.com – 144 (z czego co najmniej 30 moich). Swój materiał wysłał do kilku wytwórni, ale żadna nie odpowiedziała, więc możemy go pobrać za darmo w sieci.
Ten album nie rzuci was na kolana. Nie będzie kazał na przemian śmiać się, płakać, skakać, tańczyć, wrzeszczeć, wzdychać. Jest to zestaw piosenek wykorzystujących patenty, które znamy lepiej od własnej matki. Co krok pobrzmiewa The Shins, Band of Horses, Fleet Foxes, gdzieniegdzie Will Oldham czy echa floydowskiej ballady. W tak wyeksploatowanej estetyce udało się jednak stworzyć Kyle’owi coś świeżego.
Kompozycje uszyte są z rozmarzonych wokali, perkusji z pogłosem, nieinwazyjnych klawiszy w tle oraz gitar, które czerwienią się na słowo „distortion” niczym pruderyjna katoliczka słysząca o sexshopie. Kawałki posiadają niezaprzeczalny urok. Nie licząc nudnawego numeru piątego i ostatniego, do każdego chce się wracać, choć czasem trzeba zmierzyć się z jakąś chamską zrzyną, czy przesadnie rozdmuchaną końcówką.
Ja wiem, że jest końcówka grudnia, że trzeba kupić bliskim prezenty, ułożyć listę najlepszych płyt 2010 i w końcu przesłuchać zaległości z całego roku, zaplanować sobie Sylwestra, zrobić rachunek sumienia, obejrzeć Kevina etc. Polecam jednak znaleźć w tym całym zamieszaniu 41 minut i jedną sekundę i zapoznać się z tą płytą. Doskonała odtrutka na wszystkie chillwave’y, witch-house’y, „My Beautiful Dark Twisted Fantasy” i skandynawski Black Metal.
(Zakładam słuchawki. Patrzę za okno. Po raz kolejny włączam „Watch The Skies Or Walking Home On October 31st”. Rzeczywiście, nie ma co liczyć na kołderkę. Nadciąga fala mrozów. Czwarty utwór. Leżę pod gołym niebem, gapiąc się na gwiazdy. Są wakacje. Słyszę ognisko. Jest ciepło i trochę strasznie. Jestem sam…
Utwór siódmy. Wszyscy w domu śpią. Mam siedem lat. Chce mi się siku, a łazienka jest na parterze. Wstaję powoli z łóżka. Otwieram drzwi. Zbiegam po schodach. Nerwowo spoglądam za siebie. Jak najszybciej zapalam światło. Co to za skrzypienie w kuchni? Sikam i w mgnieniu oka wracam pod kołdrę, zapominając o umyciu rąk…)
Komentarze
[23 stycznia 2011]
a karierę robi ke$ha
świat jest orkutnie niesprawiedliwy
[12 stycznia 2011]
[23 grudnia 2010]
to jest : Cemeteries
[23 grudnia 2010]
[23 grudnia 2010]
[23 grudnia 2010]
w nawiązaniu do recenzji Klaxons - jak chcesz to ptrafisz :)
więc nie recenzuj czegoś na czym sam wiesz, że się nie znasz !
[22 grudnia 2010]