Ocena: 4

Klaxons

Surfing The Void

Okładka Klaxons - Surfing The Void

[Polydor; 23 sierpnia 2010]

W 2007 roku wszyscy zgodnie ustaliliśmy, że NME trochę przesadzili wystawiając „Myths Of The Near Future” notę 8/10. Trzeba było jednak wielu złych chęci, żeby uznać ten album za porażkę, a Reynoldsa i resztę zespołu postawić obok The Bravery czy The View. Była to rzecz udana, zmuszająca wymienione kapele by klęknąć, złączyć palce prawej ręki i przyłożywszy poziomo do brwi tak ułożoną dłoń, wyszukiwać gdzieś tam, wysoko nowego, lśniącego oblicza Klaxons.

W lipcu, podczas koncertu w Gdyni miałem okazję przekonać się na żywo, że formacja rzeczywiście ma słuchaczowi coś do zaoferowania. Gdybym był Małgosią Foremniak, zrobiłbym jakąś głupią minę i stwierdził, że kupili mnie swoim występem. I może nie zamieniłem od razu mojego t-shirtu The Doors, spranych jeansów i trampków na tęczowe ortaliony i glowsticki, ale mogłem z czystym sumieniem kliknąć „Lubię to!” na ich Facebooku. Zrobiłem nawet dość dokładny research, który pozwolił mi po pierwsze, w końcu jednoznacznie ustalić, czy new rave naprawdę istnieje (pierwszy akapit tekstu z 14 październikarozwiewa wszelkie wątpliwości), a po drugie dowiedzieć się, że na dniach ma się ukazać następca „Myths Of The Near Future”.

Szczerze przyznam, że ucieszyła mnie ta druga wiadomość. Byłem niezmiernie ciekawy jak zespół, nad którym ciąży nieszczęsny hype brytyjskiej prasy, poradzi sobie z syndromem drugiej płyty. Tym bardziej, że kazali na nią czekać aż trzy lata. Atmosferę podgrzewały plotki o odrzuceniu przez wytwórnię pierwotnej wersji krążka (podobno była zbyt eksperymentalna) i zatrudnienie jako producenta Rossa Robinsona, współpracującego wcześniej z Sepulturą czy Kornem. Nie żebym lubił Korn (chociaż debiutem nie pogardzę), ale pomyślałem sobie, że z całej tej fuzji rzeczywiście może wyniknąć coś ciekawego i nieprzewidywalnego.

I co? Już po pierwszym odsłuchu zrozumiałem, jaki jestem naiwny. Zamiast intergalaktycznego, ostatecznego rave’u na Jowiszu, jakiego można było się spodziewać, dostaliśmy zestaw przewidywalnych kawałków, wykorzystujących te same patenty co debiut. Z tą różnicą, że na pierwszej płycie były takie „Atlantis To Interzone”, „It’s Not Over Yet” czy „Magick”, które kazały do siebie wracać, a na „Surfing The Void” żaden numer nie wychodzi poza (czasem mniejszą, czasem większą, ale jednak) średniość.

Klaxons zafundowali nam materiał może nie zły, ale maksymalnie bezpieczny. Możemy się za to na nich wściekać, ponieważ moim zdaniem mają potencjał, żeby swoim przesterowanym basem zmiatać słuchaczy z powierzchni Ziemi, syntezatorami zmuszać do dzikiego, karkołomnego tańca, a energią sprawiać, żebyśmy po wysłuchaniu ich kawałków przypominali naspidowanego kosmitę. Niestety, kiedy kończy się „Cypherspeed” wyglądamy raczej jak ten zblazowany kotek z okładki.

NME spokojnie znów mogło wystawić swoje 8/10. Kolorowe dzieciaki po zauważeniu wideoklipu do „Echoes” na MTV2 miały co ściągać z torrentów i wrzucać na swoje iPody, a ja czuję się zawiedziony. Z usunięciem lub ewentualnym pozostawieniem ich w moich sympatiach muzycznych na Facebooku poczekam jeszcze do następnego albumu. Ciągle wierzę, że są w stanie nagrywać kapitalne numery. Na razie jednak w mojej prywatnej klasyfikacji kosmicznych artystów znajdują się gdzieś daleko, daleko za Ziggym Stardustem, Jackiem Stachurskym, a nawet Sufjanem z „The Age Of Adz”.

Szymon Wigienka (21 grudnia 2010)

Oceny

Średnia z 2 ocen: 5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: ;
[5 lipca 2011]
ja jebie wigienka, wróc do pisania za pare lat bo teraz twoje teksty są nie porównywalnie słabsze od tekstów reszty załogi screenagers
Gość: placek
[27 grudnia 2010]
Czy "Myths Of The Near Future" na pewno dostało od NME 8?

http://www.nme.com/reviews/klaxons/8128
Gość: ()
[25 grudnia 2010]
Do reszty już was powaliło z tym NME. Sprowadzacie naprawdę niezły magazyn do poziomu Super Expressu. Spłaszczacie do poziomu tych pstrokatych (i zwykle rzeczywiście słabych) okładek i mocno tendencyjnych list rocznych (a w zasadzie zwycięzców tych list). NME nie jest oczywiście nieomylne, ale mają naprawdę potężny research. Spektrum ocenianych płyt jest naprawdę szerokie, a teksty merytoryczne (celowo pomijam te numerki pod nimi).
Recenzent pisze tak jakby się lekko wstydził faktu, że podobał mu się debiut Klaxons. Największym zarzutem dla tej płyty jest ósemka od NME (bo reszta \"minusów\" jest zupełnie nietrafiona).
Gość: mike
[23 grudnia 2010]
super, zróbmy tu nowy youtube.
Gość: ?!
[23 grudnia 2010]
kosmicznych artystów ?!
gościu jak sam przyznajesz, że nie pomykasz w ortalionach i nie słuchasz takiej muzyki, to może weź się nie zabieraj za recenzje takich płyt
bo twoja \'genialna\' wstawka o Stachurskym, która zapewne miała być śmieszna, tak naprawdę jest po prostu żałosna !
proponuje pisać recenzje dla superaka, ewentualnie przepisy kulinarne dla Pani Domu :)
, bo tym tekstem reprezentujesz taki poziom
Gość: vivid
[23 grudnia 2010]
Nie znam innych tekstów Szymona, ale słabe to. Jak z początków Screenagers.
Gość: 4k
[21 grudnia 2010]
stachursky! zolta magnetyczna gwiazda...
wezcie go zrecenzujcie :D

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także