Robyn
Body Talk
[Konichiwa; 22 listopada 2010]
W połowie lat 90. mało atrakcyjna nastoletnia Szwedka, śpiewając banalne piosenki z pogranicza popularnego wówczas euro-dance’u i bezpłciowego teen popu spod znaku Vivy, szalała sobie trochę na listach przebojów. Wylansowała głównie jeden kawałek, który nie wyróżniał się niczym szczególnym, ale utrwalił na dość długo wizerunek Robyn Carlsson jako jednej z wielu one hit wonders tamtych czasów. „Show Me Love” pojawiało się bowiem na niemal każdej kompilacji „The Best Of 90’s”, sprzedawanej przez kanały z telezakupami w co drugim europejskim państwie – gdzieś obok „Torn” Natalie Imbruglii czy „Just Another Day” Johna Secady. Dekadę później ta przeciętna dziewczyna staje się twarzą tanecznego popu na europejskim kontynencie i odnosi sukcesy na całym świecie, a większość jej singli ląduje na szczycie najróżniejszych list przebojów. Na jej dokonania patrzymy zaś nie tylko bez zażenowania, ale wręcz ze sporym zainteresowaniem. Co się stało? Najwyraźniej wokalistka wyciągnęła wnioski z młodzieńczej przygody. Zamknęła ten bezbarwny okres kompilacją z największymi przebojami i skierowała swe kroki w stronę rodzimych producentów. Zajawka na szwedzką elektronikę miała dopiero nadejść i nikt nie przewidywał, że The Knife nagrają płytę roku wg Pitchforka. Paradoksalnie, jedyny utwór z „Robyn”, przy którym Szwedkę wspomagało rodzeństwo Dreijerów, „Who’s That Girl”, został dość chłodno przyjęty. Dopiero dziarski, bezpretensjonalny „Be Mine!” trafił na sam szczyt i stworzył wokalistce zupełnie nowe perspektywy.
Robyn nie ma i nigdy nie miała wielkich atutów: to dziewczyna bez wyjątkowego wokalu ani tym bardziej urody, ale doskonale potrafiła odnaleźć się na etapie dorosłego już życia i umiejętnie dobierać ludzi odpowiedzialnych za projektowanie jej nowego wizerunku artystycznego. Za tym sukcesem stoi przede wszystkim Klas Åhlund, który z własnym projektem, Teddybears, może jedynie marzyć o osiągnięciach, jakie przyszło mu dzielić z Carlsson.
Szwedka niespecjalnie przejmuje się formatem wydawniczym, o czym najlepiej świadczy jej tegoroczna działalność. Wokalistka w kilkumiesięcznych odstępach wydała dwie EP-ki z piosenkami w swoim najlepszym stylu, a każda z nich to potencjalny, wymiatający hit. W końcu, wieńcząc ten wybitnie udany dla siebie rok, Robyn stworzyła album – kompilację zawierającą prawie wszystkie tegoroczne piosenki. Zbiorcze „Body Talk” to najlepszy dance-popowy album 2010. Bo choć Carlsson pozornie niewiele różni się od takiego np. Calvina Harrisa, na poziomie detali przepaść między Szwedką a Brytyjczykiem jest ogromna. Robyn nie tylko wydaje się szalenie naturalna na tle dość prostych, acz niezwykle chwytliwych elektropopowych utworów. Potrafi też przemycić swoistą intymność i wysublimowaną wrażliwość do piosenek, które przecież nie bardzo sprzyjają tego typu ekspresji. Balladą w jej wykonaniu jest „Indestructible” czy „Hang With Me”, bo właśnie tam Robyn wprowadza spokój i kobiecą delikatność, nie ograniczając przy tym wyrazistości i soczystości bitów oraz walorów tanecznych. Szwedka jest jednocześnie wulkanem energii i bardzo dowcipną osobą – kto widział jej koncert, nie może zaprzeczyć, kto słyszał „Fembot”, nie mógł się nie uśmiechnąć, ale to też ostra babka, pikantna i bezpardonowa. W tej kategorii na „Body Talk” wymiata, rzecz jasna, „Don’t Fucking Tell Me What To Do”. Jej piosenki sprawdzają się zarówno na mało wymagającej potańcówce, jak i na obskurnej, klubowej imprezie (zdehumanizowany minimalizm w „We Dance To The Beat”!).
Moim ulubionym motywem związanym z twórczością Robyn jest postać, jaką stworzyła w swoich najlepszych piosenkach – kobiety po przejściach, która pozbierała się po nieciekawej sytuacji, by stać się niezależną, silną jednostką, wyrażającą swoją wolność symbolicznie w tańcu („Dancing On My Own”, „Dancehall Queen”). Ta kreacja – w połączeniu z wariacką ekspresją Carlsson, jej zadziornym, dziewczęcym wdziękiem oraz w końcu z nieskomplikowanymi, ale błyskotliwymi i charakternymi piosenkami – tworzy portret znakomitej popowej artystki, która perfekcyjnie adaptuje się do współczesności. Jeśli chodzi o pop, to muzyka Robyn jest dokładnie tym, czego szukam.
Komentarze
[15 grudnia 2010]
fakt, że muzykę robi z producentami nie jest jakiś zaskakujący, bo ilu solowych artystów robi dzisiaj wszystko samemu (bez producenta, bez inżyniera, bez muzyków)? istotny jest fakt, że z kim się nie spotka w studiu, wychodzi z tego coś dobrego, co dobrze świadczy przede wszystkim o niej samej.
a w ogóle to idźcie zobaczyć ją na żywo przy najbliższej okazji (w marcu gra w berlinie chyba). babka jest niesamowita.
[15 grudnia 2010]
jest pewna różnica pomiędzy rozmową o urodzie popowej wokalistki, która przecież wystawia swój wizerunek pod ocenę publiczną, a urodą recenzentki/recenzenta. jak widać etykieta to dla wielu wciąż zbyt wielkie wyzwanie.
[15 grudnia 2010]
[14 grudnia 2010]
Inna sprawa, ze jakie to ma znaczenie i jaki ma sens o tym dyskusja :>
[14 grudnia 2010]
@"jednak jest to piosenkarka, która musi mieć zazwyczaj kompana lub ekipę do pisania muzyki czy tekstów i bez dobrego producenta nie istnieje" - z jednej strony tak, ale z drugiej Robyn sama sobie pisze większość tekstów i 'oddała się' praktycznie w ręce Åhlunda, z którym pewnie uzgadnia wszystko. Na pewno dziś ma o wiele więcej do powiedzenia i jest świadoma własnej kreacji, bardziej niż była mając 16-17 lat.
[14 grudnia 2010]
niby jest taki plastikowy i bez wyrazu (jak tysięcy babek, które np. te dyskotekowe hity wyśpiewują, o jak ta laska z aqua), ale nagle okazuje się, że wokalu robyn nie da się pomylić (dość charakterystyczny), a na żywo daje bardzo radę (mocny).
jednak jest to piosenkarka, która musi mieć zazwyczaj kompana lub ekipę do pisania muzyki czy tekstów i bez dobrego producenta nie istnieje muzycznie chyba nie. przy tym można co najwyżej się dobrze bawić, nic więcej.
mam w dupie czy eurodance śpiewała czy rnb w sytylu tlc - na jedno wychodzi :P więc ogólnie to \'odpowiedź\' BD jest \'mocarna\'.
[14 grudnia 2010]
[14 grudnia 2010]
[14 grudnia 2010]
Ok, wiem ze to zamierzona przesada, ale zawsze mnie to rozczula, gdy ktos "nie rozumie swiata", bo swiat ma inne zdanie w jakiejs kwestii ;) Wybaczcie te lekko trollowa dygresje. I tez chcialem stanac w lekkiej obronie urody wokalistki (nie moge stanac w obronie muzycznej, bo niestety poza singlami nie znam nic).
A co do "Body talk pt. 3", to za Wikipedia:
"Body Talk is the seventh studio album by Swedish recording artist Robyn. It was released on 22 November 2010 in the United States and Scandinavia. It is the third and final part of the Body Talk series. The album will contain five songs apiece from the previous two Body Talk albums, with five new songs. The new tracks will be made available separately as Body Talk Pt. 3 in select territories. "
A te selected territories to: Kanada, USA, Skandynawia i Niemcy (moze cos jeszcze - nic wiecej Wikipedia nie podaje).
[14 grudnia 2010]
http://www.amazon.de/Body-Talk-Pt-3-Robyn/dp/B0049JMDA8/ref=sr_1_3?s=music&ie=UTF8&qid=1292323625&sr=1-3
[14 grudnia 2010]
i wyrosła nam nowa rzesza specjalistów, chociaż jeszcze wczoraj o godz. 14 nikt się nie zająknął.
Uwagi Borysa a propos stylistyki oczywiście bardzo słuszne i dobrze wypunktowane. Nie ma z czym dyskutować. Natomiast jeśli wokal Robyn jest w jakikolwiek sposób ciekawy i zajmujący, to nie rozumiem świata. Urodę wokalistki może pominę, choć to bardzo kuszący temat.
[14 grudnia 2010]
http://robyn.com/#/discography/65
miała być, ale ją zmieniono na LP w ostatniej chwili, dlatego została okładka:
http://pitchfork.com/news/40454-robyn-announces-ibody-talk-pt-3i-details/
[14 grudnia 2010]
wiecie zaśpiewała hyperballad przed bjork więc ma jaja..
[14 grudnia 2010]
[14 grudnia 2010]
[14 grudnia 2010]
[14 grudnia 2010]
[14 grudnia 2010]
[13 grudnia 2010]
[13 grudnia 2010]
[13 grudnia 2010]
[13 grudnia 2010]
[13 grudnia 2010]
[13 grudnia 2010]