Ocena: 1

Aeroplane

We Can’t Fly

Okładka Aeroplane - We Can’t Fly

[Wall Of Sound; 27 września 2010]

Jutro nikt już nie będzie pamiętał o Aeroplane. Jeden genialny remiks („Paris”) i garść innych, nieco gorszych + ładne „We Can’t Fly” i „Whispers”, to trochę za mało. Jeśli mamy być selektywni, a wypadałoby w imię higieny umysłu, to debiutancki longplay Aeroplane należy zaklasyfikować jako spam. Wyfiltrować, usunąć, zapomnieć. A więc propsy dla Stephena Fasano, którego rejterada ma charakter bardzo wymowny – na jego miejscu też nie chciałbym się pod czymś takim podpisywać. Pobudki ex-wspólnika Fasano, Vito De Luki, może i były szczytne, bo jak tu nie kibicować komuś, kto się porywa na hołdowanie muzyce będącej pocztówką z dzieciństwa? Zwłaszcza, że to mniej więcej casus Diogenes Club, czyli tłumaczenie ulubionych staroci na język współczesnej kultury klubowej. Rzecz jednak w dobrym smaku – Matt Williams i Paul Giles wiedzą, co to, De Luca nie. Z odwołań do tandety da się oczywiście złożyć dziełko gustowne, ale coś takiego siłą rzeczy musi być czymś więcej niż sumą składowych (myślcie Tigercity). Tymczasem De Luca nie tylko rozgrzebuje repertuary artystów, którzy pomagali zdefiniować słowo cheesy dla świata muzyki, ale też z upodobaniem wydłubuje akurat te najbardziej czerstwe z ich zagrywek, by wynieść je na piedestał i właśnie wokół nich budować kolejne kompozycje.

Jeśli rżnie z Pink Floyd, to koniecznie z tego późnego Pink Floyd, rozsmakowując się w topornych gilmourowskich solówkach („Mountains Of Moscow”). Jeśli to jest Abba, to zredukowana do niezgrabnych, syntetycznych smyków („My Enemy”). Jeśli soundtracki, to te najbardziej przaśne i po kuriozalnym disco-liftingu – vide „I Don’t Feel”, czyli De Luca does „Eye Of The Tiger”. I jeszcze te wszechobecne moroderyzmy... Dramat. Tu może i dałoby się znaleźć jakieś pozytywy, świadectwa krótkich momentów przytomności umysłu autora, ale płytę ocenia się jako całość, a tak postrzegana – co trudno sobie wyobrazić – jest gorsza niż poszczególne składowe. Aha, jaki to jest w ogóle gatunek muzyczny? W sumie trudno powiedzieć i to wcale nie świadczy dobrze o „We Can’t Fly”. De Luce wydawało się chyba, że gdyby późne Pink Floyd poszło w disco, to byłoby super. Ano nie byłoby, co wiadomo od dobrych kilkudziesięciu lat, gdyż swego czasu udowodnili to panowie z Alan Parsons Project, a więc zespół, który po kres czasu pozostanie synonimem złego gustu. I to byłby dobry strzał, jeśli przyszłoby scharakteryzować „We Can’t Fly”, gdyby nie fakt, że oprócz tony złej, złej muzyki, Parsonsowi i kolegom udało się jednak napisać kilkanaście naprawdę dobrych numerów. Tymczasem De Luca ma tylko kawałek tytułowy.

Łukasz Błaszczyk (26 listopada 2010)

Oceny

Paweł Sajewicz: 2/10
Mateusz Błaszczyk: 1/10
Średnia z 2 ocen: 1,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: błaszczyk nzlg
[28 listopada 2010]
Lol, to jest dokładnie to, co pomyślałem na początku. Problem w tym, że na Majspejsie nie umieszczaliby raczej fake leaka.
Gość: przein
[28 listopada 2010]
słyszałem to w całości i w pewnych momentach miałem wrażenie że to fake leak wypuszczony w celach kompromitacji. hmm nawet byłem o tym przekonany... a jednak nie...danm
Gość: obrońca kultury klubowej
[28 listopada 2010]
kurcze ta płyta nie może być aż tak zła. aż ja przesłucham i się wypowiem
Gość: błaszczyk nzlg
[26 listopada 2010]
Ja też:)
Gość: gawroński
[26 listopada 2010]
Wow, jestem w szoku!

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także