Ocena: 7

Exploding Star Orchestra

Stars Have Shapes

Okładka Exploding Star Orchestra - Stars Have Shapes

[Delmark; 21 września 2010]

Naszpikowana gwiazdami chicagowskiej sceny drużyna dowodzona przez Roba Mazurka pozostaje wierna swojej formule kosmicznego jazzu inkorporującego awangardową elektronikę oraz daleko posunięte eksperymenty brzmieniowe. Na trzecim wydawnictwie z kolei, taktyka ta znowu przynosi sukces, wciąż ujmując rozmachem, bogactwem środków i niekonwencjonalnymi rozwiązaniami. W świecie tworzonym przez Exploding Star Orchestra narracja rozwija się nielinearnie, a poszczególni muzycy żonglują wątkami z prędkością „napędu nieskończonego nieprawdopodobieństwa”. Dość powiedzieć, że po raz pierwszy dźwięki organizują się w melodię dopiero po ponad 9 minutach, by przetrwać w tej postaci tylko na chwilę. Wcześniej w ich barwnym amalgamacie dominuje elektroniczna smuga, której środek ciężkości swobodnie dryfuje po środkowym paśmie częstotliwości, później minimalistyczne pochody dalece przetworzonych, dziwacznych sampli, oszczędne riposty całego arsenału akustycznych instrumentów i sonorystyczne harce.

Tak brzmią dwa z czterech nagrań na płycie, choć czasowo obejmują one jej znacznie większą część. Dwa krótsze utwory stanowią bardziej klasyczne podejście do kompozycji, choć i tu dęciaki potrafią poruszać się po trajektoriach wymykających się ziemskiej geometrii. Oba te kawałki charakteryzują wyraźne linie zapętlonych fraz basu (w przypadku „Impression #1” jest to zapożyczenie z „Uri” brazylijskiej piosenkarki Flory Purim, wsamplowane przez Cypress Hill do „Cock the Hammer”) oraz pojawienie się rytmu, wokół których orbituje akompaniament bogatej sekcji dętej i relaksujące brzmienie wibrafonu. Choć poza uporządkowanymi liniami basu pozostałe instrumenty – z perkusją włącznie – mają mnóstwo swobody, nie uświadczymy tu szaleństw charakterystycznych dla free jazzu. Równoległe prowadzenie wielu motywów jest bardzo wyważone emocjonalnie, lecz nawet te mniej radykalne formy noszą wyraźne piętno jedynej w swoim rodzaju, odurzającej atmosfery odrealnienia. „Stars Have Shapes” nie jest żadnym postępem w stosunku do dwóch poprzednich płyt, ale jak dla mnie, mogą w ten sposób grać w nieskończoność.

Mateusz Krawczyk (10 listopada 2010)

Oceny

Mateusz Krawczyk: 7/10
Piotr Wojdat: 7/10
Tomasz Łuczak: 6/10
Średnia z 3 ocen: 6,66/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: adam b
[11 listopada 2010]
warto zauważyć, że nie ma na tej płycie ani jednej solówki - to raczej postępowe wobec nie tylko płyt poprzednich, ale i całego free
Gość: !!!
[10 listopada 2010]
dobra recka

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także