Ali Farka Touré & Toumani Diabaté
Ali & Toumani
[World Circuit; 23 lutego 2010]
Jego gra na gitarze to prawdziwe DNA bluesa – tak o Alim Farka Touré w jednym z wywiadów wypowiadał się amerykański reżyser Martin Scorsese. I rzeczywiście, zmarły w 2006 roku na raka Malijczyk wychodził od rodzimych tradycji muzycznych, by łączyć je z inspiracjami twórczością Johna Lee Hookera i innych ambasadorów delta blues ze stanu Missisippi. Jak to zazwyczaj bywa – i w takich okolicznościach powstają unikalne brzmienia na skalę światową. Autorowi „The Source” czy „Savane” niewątpliwie to się udało. Każdy wydawany przez niego dźwięk wskazywał na wybitne umiejętności techniczne, ale warto się przekonać, że nigdy nie przesłaniało to artystycznego konkretu. Słuchając nagrań Touré, trudno oprzeć się wrażeniu, że ta muzyka tak naprawdę jest snuciem długich opowieści. Wytwarza specyficzną aurę, zabierając słuchacza gdzieś na obrzeża Bamako.
Nie mniej ważną postacią afrykańskiej muzyki folkowej jest Toumani Diabate. Popularyzator instrumentu kora wsławił się m.in. płytą „New Ancient Strings”, stworzoną wspólnie z Ballake Sissoko; z kolei razem z Alim Farka Touré wypuścił strumień świadomości, nagrywając za jednym podejściem poruszające „In The Heart Of The Moon” (podobno sesje przerywano tylko raz, w momencie przejścia burzy). „Ali and Toumani” to efekt ich ostatniego spotkania z 2005 roku, które ponownie przyniosło muzykę niemodną, ale szczerą do bólu i wymykającą się ścisłym kwalifikacjom; przy tym bardzo świeżą, zwłaszcza w natłoku recyklingowych trendów w świecie współczesnej muzyki alternatywnej. Warto pamiętać, że nie są to dźwięki na jeden raz, przeznaczone do szybkiej konsumpcji. Subtelność rozmowy na gitarę i korę można poczuć przy bliższym i bardziej wnikliwym zapoznaniu z twórczością Malijczyków. Pamiętajcie jednocześnie, że ta płyta to tylko świetny wstęp, swoiste preludium. To, co zdarzyło się wcześniej, mam nadzieję, dopiero otworzy wam oczy.
Komentarze
[18 września 2010]