Ocena: 6

Sun Kil Moon

Admiral Fell Promises

Okładka Sun Kil Moon - Admiral Fell Promises

[Caldo Verde; 13 lipca 2010]

W 2005 roku redaktor Ambrożewski w recenzji „Tiny Cities” zapewniał, że kolejnego albumu Sun Kil Moon nie przegapi. Kłamał. W 2008 roku światło dziennie ujrzało ósemkowe „April”, a dziś dostajemy do rąk „Admiral Fell Promises”. Oba na łamach Screenagers.pl przemilczane, a trochę szkoda, bo są to krążki co najmniej udane.

Sun Kil Moon możemy śmiało uznawać za solowy projekt charyzmatycznego Marka Kozelka. Choć w nagrywaniu i wykonywaniu na żywo materiału z debiutu czy wspomnianego wcześniej „April”, często wspomagali go koledzy z byłego zespołu (Red House Painters), American Music Club i smyczkowe trio, już od „Ghosts Of The Great Highway” muzyka tego projektu opierała się wyłącznie na subtelnych melodiach Kozelka i napisanych przez niego lirycznych tekstach o życiowych rozbitkach, miłości i niespełnionych marzeniach.

„Admiral Fell Promises” to najbardziej autorska z jego dotychczasowych płyt pod szyldem SKM. Po włożeniu do odtwarzacza najnowszego krążka i wciśnięciu przycisku „play” na pilocie, zostajemy sam na sam jedynie z głębokim, poruszającym wokalem artysty i akompaniującą mu klasyczną gitarą. Amerykanin nie zaskakuje nas na tej płycie ani sekundą. Dostajemy to, w czym zakochaliśmy się na poprzednich albumach Sun Kil Moon czy Red House Painters: rozwlekłe, ale nie nużąco wydłużone kompozycje, minimalistyczne aranżacje, „ból rezonujący z pięknem”.

Mark to solidna firma. Dostarczył nam kolejny album, który być może nie tryska innowacyjnością, ale na pewno też nie rozczarowuje. Zupełnie jak jego zeszłoroczny występ na Off Festivalu. Choć poziom „Admiral Fell Promises” oscyluje raczej w okolicach „The Shepherd’s Dog” Iron & Wine czy „For Emma, Forever Ago” Bon Iver, niż genialnych „Five Leaves Left” Nicka Drake’a czy „Ocean Beach” samego zainteresowanego, to warto się z tym krążkiem zapoznać. Choć raz, nad ranem, kiedy jest cicho, szaro, a papierosowy dym rozchodzi się gęsto i powolnie w wilgotnym jeszcze powietrzu.

Szymon Wigienka (14 września 2010)

Oceny

Kasia Wolanin: 5/10
Średnia z 2 ocen: 6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: pszemcio
[16 września 2010]
ale ja nikogo nie edukuję, nie mam żadnych misji, to nizej było napisane z przymruzeniem oka i w ogóle nie sądziłem że kogos może to zaboleć.
Gość: alejandra
[15 września 2010]
luzik za luzik więc spox. mi się wydaje że powinieneś wrócić do bloga i edukować gówniarstwo właśnie ale na 'swoim poletku' i byłoby git. pozdro wujek :P
Gość: pszemcio
[15 września 2010]
nie wiem czy ostatnio, bo nie kojarze innych wpisów.
przeciez to było w pozytywnym tonie, luzik
Gość: alejandra
[15 września 2010]
pszemcio ostatnio w tonie jakiegoś starego pryka się wypowiada - młodzież, gówniarstwo, niech sięgną, niech poznają, dżizaz :D
Gość: pszemcio
[15 września 2010]
Debiut Bon Iver jakoś tak dupnął w czachę, ale wracać się za bardzo nie chce (a już w ogóle nie chce mi sie wracać do gościa jak się gdzieś tam w pobocznych historiach udziela), Za to Shepherd's dog coraz lepiej się po czasie sprawdza. Ale generalnie to takie pieprzenie, bo przecież chodzi o to żeby gówniarstwo sięgnęło po Kozelka, jesli nie miało jeszcze okazji

pzdrv
iammacio
[14 września 2010]
jedno nie przeczy drugiemu;]
Gość: sleszy
[14 września 2010]
chyba debiut Nicka Drake'a genialny.
iammacio
[14 września 2010]
nie, no, debiut bon iver genialny przecież.
Gość: turas
[14 września 2010]
6/10 jak dla mnie mało, ale super, że chociaż gdzieś pojawiła się jakaś recenzja tego albumu.. LUDZIE, SŁUCHAJCIE TEGO!

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także