Gość: Agata
[21 października 2011]
8/10
Gość: ha
[4 lutego 2011]
kopia the smiths, hahahahaha. idiotow na tym swiecie nie brakuje
Gość: karolina
[10 września 2010]
Nazwy mieszkańców miejscowości piszemy małą literą :)))))
Gość: koala
[2 września 2010]
The Drums to zespol patrzacy w przeszlosc, i powiedzialbym ze takich czystych revivalistow jest w 2010 mniej niz ich bylo w 2004/5 chociazby. Przez czystych rozumiem bez braku wlasnego wkladu, jakiegokolwiek zaczepiania starych inspiracji w nowych realiach. Wiekszosc kapel uswiadomila chyba sobie ze samo przebranie sie w ciuchy sprzed XX lat nie wystarczy. The Drums wypuscili album na samym dnie tego cyklu – byc moze gdyby poczekali 10 lat doczekaliby sie nowego pokolenia dla ktorego kolejny revival 60sowej trzyminutowki grany przez niesfornie potarganych chlopakow jest czyms ekscytujacym.
Gość: Katie nzlg
[2 września 2010]
Pomijając już fakt, że nigdzie nie napisałam, że coś te płyty łączy (poza losem, który zapewne podzielą/podzieliły ich debiuty), 90% wydawnictw muzycznych czasów współczesnych to rzeczy, nadające się do słuchania 'przy okazji'. Chłopaki z The Drums nigdy nie powiedzieli, że ich radosna twórczość ma jakiś wielki, ambitny cel i ta płyta jest tego doskonałym potwierdzeniem - jest luźną wariacją na temat brytyjskiej muzyki, gdzie na każdym kroku bije nonszalancka, trochę łobuzerska poza zespołu (prawdziwa czy nie to inna bajka). Ja się daję na to nabrać, umiarkowanie lubię te piosenki i nic więcej od tego zespołu nie oczekiwałam. Współczuję wszystkim, którzy chyba liczyli, że The Drums - st = The Smiths - st
Gość: night
[2 września 2010]
pomijając już fakt że nic te zespoły nie łączy, the coral ad 2002 to był zespół który zwykło się określać mianem "nieprzewidywalnego", biło od nich jakąś świeżością i pasją, czuło się że w tej muzyce "o coś chodzi" - dla mnie the drums są tego totalnym zaprzeczeniem, to bezpieczny debiucik dla słuchaczy trójki, którzy muzyki słuchają tylko "przy okazji" w samochodzie albo przy śniadaniu.
Katie
[2 września 2010]
2001 czy 2002 - nie robi różnicy akurat znacznie w kontekście tego, o co mi chodzi
"tymczasem the drums zachowuja sie prymusy" - nie bardzo rozumiem, o co w tym zdaniu chodzi.
kuba a
[2 września 2010]
Co Wy z tym '01, "The Coral" wyszło w wakacje 2002.
Gość: cebula
[2 września 2010]
pani kasiu the coral na debiucie to swirusy kompletne, ich debiut razil swiezoscia w 01. (i wciaz calkiem razi ja tak o tym mysle) tymczasem the drums zachowuja sie prymusy. ojoj pudło.
Ethan
[1 września 2010]
A ja lubię ten debiut (gdzieś pomiędzy moim 5 a 6), chociaż nieporozumieniem jest brak, jak słusznie wspomniał Kuba,fenomenalnego I Felt Stupid. Ciekawe spostrzeżenia miało kilku klientów, gdy grałem to na sklepie. Sekcja im zalatywała minimalizmem Joy Division i z zaciekawieniem patrzyli na okładkę albumu. The Smiths chyba jednak nie, postawowo (teledyski) to bardziej jednak Madness.
Gość: arfisz
[1 września 2010]
różnica 10 lat to jednak spora różnica czy donald tusk tego chce, czy nie.
Gość: Katie nzlg
[1 września 2010]
Różnica między debiutem The Coral a The Drums jest jedynie taka, że ta pierwsza płyta ukazała się w 2001, a ta druga w 2010. Gdyby The Coral debiutowali dzisiaj mieliby status zapewne taki sam jak The Drums, choć być może mniejszy hype. "Dreaming Of You" = "Let's Go Surfing" (w sensie potencjału), choć nie wiem nawet, czy u mnie bardziej nie chwyciło "Forever And Ever Amen". W przypadku The Drums może nawet bardziej trafia do mnie kreacja zespołu niż sama jego twórczość, ale obie te rzeczy ja kupuję w ich wydaniu, jakkolwiek ich następna płyta zapewne nie będzie mnie specjalnie interesować. Po drugiej płycie i tym mini albumie późniejszym przestała mnie też interesować twórczość The Coral, ale tylko dlatego, że to były inne czasy.
Gość: django
[1 września 2010]
Może za mało czasu im dałem, ale ja tam ani The Smiths ani Belle & Sebastian nie słyszę. Pewien jestem natomiast, że płycie brak klimatu i przebojowści.
kuba a
[1 września 2010]
Tak, z tym The Coral to dla mnie również przestrzelona teza. Znacznie lepszy zespół i znacznie lepsza płyta. LP Drums wlatuje jednym uchem i wylatuje drugim, plus idiotyczna decyzja o pozostawieniu ich jedynego szczerze mocnego kawałka ("I Felt Stupid") poza albumem.
Gość: Narc
[1 września 2010]
Z całym szacunkiem dla pani recenzentki ,ale chyba słuchała innej płyty niż ja... Debiut the Drums poza dwoma dobrymi i jednym bardzo dobrym kawałkiem nie ma nic więcej do zaoferowania. To płyta maksymalnie na 4...
Gość: night
[1 września 2010]
debiut the coral jest jednak mile (co najmniej) wspominany po dziś dzień, wątpię żeby ktoś pamiętał o debiucie the drums już nawet za rok, to są albumy raczej nieporównywalne dla mnie.
Komentarze
[21 października 2011]
[4 lutego 2011]
[10 września 2010]
[2 września 2010]
[2 września 2010]
[2 września 2010]
[2 września 2010]
"tymczasem the drums zachowuja sie prymusy" - nie bardzo rozumiem, o co w tym zdaniu chodzi.
[2 września 2010]
[2 września 2010]
[1 września 2010]
[1 września 2010]
[1 września 2010]
[1 września 2010]
[1 września 2010]
[1 września 2010]
[1 września 2010]