Autechre
Move Of Ten [EP]
[Warp; 14 czerwca 2010]
Wieloletnią tradycją są już towarzyszące kolejnym płytom Autechre EP-ki zwykle zawierające odrzucony lub przetworzony, zremiksowany materiał pochodzący z tych samych sesji. Dają one niezły wgląd w metody twórcze Bootha i Browna, którzy zdają się niczym szaleni naukowcy-genetycy krzyżować swoje pomysły w różnych konfiguracjach szukając optymalnych rozwiązań. Wydawnictwa te zresztą są EP-kami tylko z nazwy, ponieważ ich rozmiary zbliżają je nierzadko do pełnoprawnych albumów. Wszyscy fani mają w pamięci godzinne „EP7”, a przegiętym rekordem pozostaje trzynastoutworowy, trwający dwie i pół godziny zestaw „Quaristice.Quadrange.ep.ae” opublikowany tuż po premierze poprzedniej płyty. Dziwnym nie jest zatem, że raptem kilka miesięcy po „Oversteps” na rynku ląduje „Move Of Ten” wyposażony w podobną okładkę. Muzycznie jednak jest to jednak odrobinę inna para kaloszy. Jeszcze „iris was a pupil”, brzmiący jak skrzyżowanie „see on see” z „known(1)”, mogłoby spokojnie znaleźć się na poprzedniku i nikt nie zauważyłby różnicy. Podobne zdanie można by wypowiedzieć o „ylm0”, gdyby nie miał aż tak poluzowanej formy i niezdyscypliwanego przebiegu. Albowiem „Move Of Ten” to taki „evil twin” tegorocznego albumu, będący bardziej logiczną niż jego brat kontynuacją „Quaristice”. Mniej melodyjny, mroczniejszy, rytmiczny i z mocno przybrudzonym i metalicznym brzmieniem, i przez to bardziej wymagający. „pce freeze 2.8i” mógłby ujść spokojnie jako ilustracja do jakiegoś filmu grozy z tym lekko spowolnionym, dudniącym beatem i złowieszczymi niby-smykami. Klimat horroru podtrzymuje również zamykający „Cep puiqMX”. Z albumem z roku 2008 łączy „MOT” także powracająca forma elektronicznego jamu. Przykładami są „y7” i „M62”, oparte na rzadko u Ae spotykanym prostym „four to the floor” i w swoisty sposób nawiązujące gdzieś daleko do czasów acid techno. Najbardziej zaskakuje „nth Dafuseder.b”, który do zapożyczonego z „d-sho qub” beatu dodaje powyginane we wszystkie możliwe strony dźwięki rhodesa, które kreują nastrój kojarzący się do pewnego stopnia ze starymi nagraniami Boards of Canada.
„Move Of Ten” to łącznie 48 minut muzyki – EP-ka to jeszcze czy już może album? – przynoszącej ulgę zawiedzionym nostalgią „Oversteps” i pokazującej, że Ae jeszcze potrafią zazgrzytać syntezatorami, jeśli tylko im się zachce.