Ocena: 8

Ben Kweller

Sha Sha

Okładka Ben Kweller - Sha Sha

[Big Hassle; 5 marca 2002]

Kim jest Ben Kweller? Odkryłem go będąc w Londynie, ale jest Amerykaninem. Wygląda jak dzieciak, choć tworzy dojrzalej od wielu starszych wiekiem artystów. Nagrał solową płytę, a wcześniej jako nastolatek stanął na czele zespołu Radish, który dorobił się nawet długogrającej płyty. Jest komercyjny, sztuczny, obojętny? Nie, to nie Ben Kweller.

Myślałem przez pewien czas, że może tylko ja dałem się uwieść, ale znajomi, którzy posłuchali chociaż fragmentów "Sha Sha" doznawali podobnego olśnienia. Na tej płycie nie ma schematów, przerostu formy nad treścią i niepotrzebnej ideologii, która tak często towarzyszy wielkim wydawnictwom. Kweller napisał piosenki i postanowił je nagrać. Jest naprawdę prawdziwy i przekonujący w tym, co robi.

Na wstępie króciutki utwór tytułowy. Ładna melodyjka na pianinie, świetne harmonie wokalne i ten głos.. bez rewelacyjnej barwy, bez popisów technicznych, ale jakże wyjątkowy, charakterystyczny i przyjemny. "Wasted & Ready" został wydany na singlu. Alternatywny wykop. Świetny dysonans pomiędzy refrenem i zwrotką. Wpada w ucho po pierwszym przesłuchaniu. Dalej ukłon w stronę The Beatles, czyli akustyczne "Family Tree". Podobne refleksje jak wyżej. Kolejna piosenka i kolejny duży plus. Od "Commerce TX" można mieć problem z uzależnieniem. Znowu na pierwszy plan wybija się melodia, szczególnie zwrotki. Nagranie numer 5 jest dla mnie najważniejsze z dwóch powodów. Po pierwsze - dzięki tej piosence dowiedziałem się o istnieniu kogoś takiego jak Ben Kweller, po drugie - to zdecydowanie najpiękniejsza piosenka na płycie. Pięć i pół minuty niebiańskich fortepianowych dźwięków i śpiewu Bena: "It starts stopping when it stops stopping" zapada na długo w pamięć. Nie można napisać takiej piosenki będąc zwyczajnym grajkiem. Pozytywne granie powraca w "Walk On Me". Wyśmienity utwór do spaceru po zatłoczonym mieście. Najlepiej w towarzystwie dobrego przyjaciela z walkmanem na uszach...

"Make It Up" to jedno z moich ulubionych nagrań na całym albumie. Unosi się tu duch Nirvany, słyszalny przede wszystkim w genialnym refrenie. Kolejna muzyczna perełka. Następny na płycie "No Reason" to znowu uderzenie z górnej półki. Skojarzenia z Pixies uzasadnione. Potem następuje chwila powrotu do akustycznych brzmień. "Lizzy" nawiązuje do wspomnianego wcześniej "Family Tree", ale urzeka może nawet bardziej. No i prawie na sam koniec jakże urocze "Harriet's Got A Song". Prawie, bo jest jeszcze bonus z gatunku tych, na które czeka się zawsze z utęsknieniem.

Ben Kweller zaczął swoją muzyczną edukację podobno w wieku 8 lat.. Może właśnie dlatego dziś trudno uwierzyć, że ktoś tak młody nagrywa i komponuje takie piosenki. Dla dobra muzyki życzmy mu sto długich lat albo i więcej.

PS. Niestety, podejrzewam, że album "Sha Sha" nie jest dostępny oficjalnie w kraju nad Wisłą. Mimo tego tym, którzy wybierają się na Wyspy lub do Stanów gorąco polecam.

MaNsUn (19 sierpnia 2003)

Oceny

Średnia z 2 ocen: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także