Microexpressions
Deep Snow [EP]
[własnym sumptem; marzec 2010]
Ktoś już pewnie powiedział / napisał o Microexpressions „najlepszy polski zespół bez kontraktu”, tym samym wyświadczając jeleniogórskiemu duetowi niedźwiedzią przysługę. No bo co? „Deep Snow” kolejną strofą historii pisanej przez „czołowe polskie zespoły ostatnich lat”? Kolejnym argumentem potwierdzającym tezę, że w ostatniej dekadzie „nadrobiliśmy cywilizacyjną przepaść”, która dzieliła nas od „mitycznego Zachodu”, a „krajowa scena ma się dobrze jak nigdy”? Nie zrozumcie mnie źle: powyższe to komplementy, twierdzenia w gruncie rzeczy prawdziwe, ale fajnie byłoby nie wrzucać Microexpressions do tego worka, fajnie byłoby myśleć o nich po prostu „so fresh and so clean”.
„Deep Snow” jest trzecią EP-ką zarejestrowaną przez Michała Stambulskiego i Szymona Szczęśniaka, a w zestawieniu z ich dwoma poprzednimi dziełkami – pochodzącymi odpowiednio z 2007 i 2009 r. – wydaje się nowym otwarciem, zupełną zmianą sposobu myślenia. O ile na dotychczasowych EP-kach Microexpressions oddawali się celebrowaniu klasycznych (post)rockowych form czy mozolnemu rozwijaniu wątków, a serwowane przez nich emocje były chłodne i wykalkulowane, o tyle „Deep Snow” frenetycznym zapałem i niesamowitym wręcz nagrodzeniem hooków ukręca głowę potencjalnym wątpliwościom. Ten pośpieszny entuzjazm, muzyka ciągłego ruchu, z miejsca ustawia odbiór Microexpressions – zespół zostawia w tyle cały peleton gitarowych kapel (tak polskich, jak zagranicznych) i zmusza słuchacza do biegu. Na „Deep Snow” w miejsce postrockowego zadęcia poprzednich swoich produkcji, Microexpressions wmontowali bezpretensjonalne, pofragmentowane melodie, a oczywiste riffy zastąpili gęstymi fakturami, w których poukrywane są drobne, zażerające zagrywki.
Tak dobra, gdy chodzi o songwriting, jest ta niespełna dwudziestominutówka, że chciałoby się nowe otwarcie Stambulskiego i Szczęśniaka ogłosić nowym otwarciem w polskiej alternatywie. Pomimo dobrej woli, trudno jednak powstrzymać skojarzenia z ich nobliwymi poprzednikami, zwłaszcza z TCIOF i paletą artystów, którzy dla warszawskiego zespołu stanowili inspirację (zwłaszcza na „Ombarrops!”). Jest tu zresztą więcej bezpośrednich nawiązań: przestrzenne gitary odsyłają do epickiego romantyzmu Much, a rozmiłowanie w kakofonicznym hałasie może przywoływać skojarzenia z eksperymentalnymi piosenkami Ścianki („Boję się zasnąć, boję się wrócić do domu” na przykład). Na poziomie, na którym znajdują się Microexpressions, dyskusja o wpływach i twórczych inspiracjach zmienia jednak punkt odniesienia. Kiedy ukazywały się czy to „Lake & Flames”, czy „Terroromans”, dyskutowaliśmy o wprowadzaniu na krajowe podwórko wcześniej nieobecnej tradycji amerykańskiej czy wyspiarskiej, mówiliśmy o sprawnym inkorporowaniu do polskiej wrażliwości gitarowych trendów zachodniej alternatywy. Króciutkie „Deep Snow” nie stanowi kontynuacji tego wątku, ale jego syntetyczne podsumowanie. Słuchając Microespressions, można odnieść wrażenie obcowania z historią polskiego indie w pigułce. A jednak życzyłbym sobie, byśmy pochopnie nie skazywali Stambulskiego i Szczęśniaka na rozwijanie cudzej drogi – są na to zwyczajnie zbyt zdolni. Pokazali, że stać ich na zamknięcie w 19 minutach dorobku dekady, teraz czas na ich prawdziwe „so fresh and so clean”.
Komentarze
[11 sierpnia 2010]
[11 sierpnia 2010]
[27 lipca 2010]
obiecujący zespół z potencjałem niespotykanym nad Wisłą. trzymam kciuki.
[24 maja 2010]
[4 maja 2010]
[22 kwietnia 2010]