Delphic
Acolyte
[Polydor; 11 stycznia 2010]
Singla „Counterpoint” mogę bronić do upadłego. To jeden z tych fantastycznie płynących utworów, epicki, acz w ogóle wyzbyty jakiejkolwiek nachalności i ostentacyjności, hymniczny, choć w zdecydowanie skromnym wymiarze. Debiutu Delphic bronić natomiast nie zamierzam. Jeśli komuś przeszło przez myśl po singlowych zwiastunach „Acolyte”, że oto może w końcu pojawią się godni (albo co najmniej sensowni) następcy New Order, na pewno srogo się rozczarowali. Zamiast kreatywnego pochylania się nad dorobkiem Petera Hooka i kolegów (nawet tego najbliższego autorom „Acolyte” z „Get Ready” czy „Waiting For The Sirens' Call”), Delphic zapewne nieświadomie w większości utworów na płycie skręcają w stronę atmosferycznego euro-dance’u czy też przeciętnego (z wyjątkami) elektro-popu spod znaku francuskiego Kitsuné. Brytyjczycy mają smykałkę do pisania nośnych, fajnych piosenek w takiej stylistyce, co dowodzą „Counterpoint” czy „Doubt”, ale dość łatwo odnajdują się w banałach, kliszach i niekoniecznie świeżych już modach („Halcyon” imitujące styl Klaxons, „Submission” bardziej parodia niż nauka od New Order). Wyzwanie pt. nagranie dobrej, debiutanckiej płyty ich nie przerosło, oni po prostu zrobili album na miarę swoich umiejętności i możliwości. Przeciętnych, jak się okazuje.
Komentarze
[9 kwietnia 2010]
[31 marca 2010]
[30 marca 2010]
[30 marca 2010]