Ocena: 4

Doveman

The Conformist

Okładka Doveman - The Conformist

[Brassland; 20 października 2009]

Tagi: lamp rock; „music for stations before and after sleep”; singer-songwriter [Kuba Ambrożewski: (…) SONGWRITING moi drodzy; dla mnie w tej dekadzie niewyobrażalnie nadużywa się tego terminu odwrotnie proporcjonalnie do jego rzeczywistej obecności; ciągle czytamy o „songwriterach”, którzy składają jakieś kalekie akustyczne pierdzenie z czterech akordów na krzyż; nikt nie pamięta już, że *songwriting* to proces godny wieloletniego studiowania, a nie strumień świadomości (…)”].

Kamil Bałuk: Co to? Znam to.

Paweł Sajewicz: Doveman.

Kamil Bałuk: …

Paweł Sajewicz: Jednak nie?

Kamil Bałuk: Brzmi jak wszystko.

The title says it all.

Paweł Sajewicz (24 listopada 2009)

Oceny

Paweł Sajewicz: 4/10
Średnia z 2 ocen: 5,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: doktoro
[26 listopada 2009]
Użytkowniku Ethan, jeżeli to możliwe, proszę o rozwinięcie tej jakże intrygującej, odniesionej między innymi do mnie, tezy.
Gość: lifeiswhatyoumakeit
[26 listopada 2009]
@ Ethan
>boże jacy znawcy wypowiadają się teraz na screenagers. czytaj poprzedni post<etc

Przepraszam Ethan, trochę mnie poniosło, a że sam nie przepadam za buractwem forumowym, powinienem także się sam pilnować.
Ethan
[26 listopada 2009]
mi trochę brakuje tej analizy, ale rozumiem, chociaż jako czytelnik zawsze czytam z większym zainteresowaniem gdy jest to gdzieś wplatane vide recenzje którejś z dziewczyn.

szkoda mi mimo wszystko tego drugoligowego Dovemana bo życzyłbym sobie takich artystów na koncertach w Polsce. w takiej sytuacji pozwolę sobie jedynie polecić wspomniany już tutaj debiut, bo dla osób lubiących takie pitu pitu z akustykiem w ręku to naprawdę dobra rzecz.

a Twilite i epkę Drivealone lubię, żeby nie było. a Muchy nagrały najlepsza polską płytę indisrindi dekady, spokojnie na 6.
PS
[26 listopada 2009]
@ Ethan
Nie odnoszę w ogóle swojej recenzji Doveman do polskiej sceny, ani w celu porównania, ani dowartościowania. Nie widzę potrzeby. Mamy do czynienia z dziełem autonomicznym. Sądzę, że Doveman obraziłby się, gdyby usłyszał, że dostaje ocenę "w stosunku do dokonań sceny polskiej".

W wymienianiu XTC czy Sufjana nie chodziło o jakość, ale o istotę songwritingu jako procesu złożonego i formalnie wysublimowanego, nie będącego li tylko strumieniem świadomości.

Co do tekstów: przypuszczam, że nie jestem jedynym recenzentem, który w zasadzie pomija ten element, jako coś pozamuzycznego i tylko w szczególnych przypadkach (no nie wiem, "Alison" Costello może?) zasługującego na uwzględnienie w ocenie. Podejście, tyle; choć rozumiem punkt widzenia Ethana.
Gość: lifeiswhatyoumakeit
[25 listopada 2009]
boże jacy znawcy wypowiadają się teraz na screenagers. czytaj poprzedni post.

nie wiem czy fakt, że mam takie a nie inne zdanie klasyfikuje mnie jako błazna, ale jeśli tak - to w porządku.
plus moja wypowiedź była stricte ironiczna - ale g... mnie obchodzi, czy pan Ethan to rozumie czy nie.

to, co wiem, to że zamiast Dovemana (którego parę utworów jednak słyszałem, ale nie powaliło mnie to na kolana na tyle, by sięgnać po płytę) wolę choćby takie Southerly.


Ethan
[25 listopada 2009]
boże jakie błazny teraz wypowiadają się na screenagers - czyt. dwa poprzednie posty.

co do wypowiedzi Pawła. może i się nie ruszył, ale jest rozpoznawalny. co do wspomnianych artystów to niewielu do nich się zbliża, a idąc tym tropem cała Polska scena powinna się rozpaść bo jej istnienie nie ma sensu względem twórczości Sufjana czy XTC, ale chyba nie o to chodzi. kolejna sprawa to sprawa autorytetu Kamila względem twórczości artystów pokroju Doveman.

"mam wrażenie, że każdy kto posiada dobry gust muzyczny". widocznie nie posiada w kraju nad Wisłą, co najwyżej może liczyć na koneksje. i nadal nie ma nic o tekstach. nie ma analizy. gówniane teksty Wiraszki ubrane w alternatywne szatki happysadu są analizowane, a tutaj nie ma o tej materii ani słowa. i nie chce mi się bronić Dovemana bo to po prostu artysta przyzwoity a to co miał powiedzieć ciekawego powiedział na Acrobat.
Gość: doktoro
[25 listopada 2009]
Doveman - prawie jak Donovan.
Gość: lifeiswhatyoumakeit
[25 listopada 2009]
plyty nie slyszalem, ale patrzac na okladke juz mi sie odechciewa probowac, taki blaz to nie dla mnie
PS
[24 listopada 2009]
Doveman, przez cztery lata od swojego debiutu - "The Acrobat" (nomen omen fajny, choć równie monotonny album) - nie ruszył się ani o milimetr. Jeśli zatem zastosować kryteria dwojakiej (?) oceny:
a) pod względem artystycznym - stagnacja; rzekoma oryginalność (z dużym naciskiem na "rzekoma"!) z poziomu debiutu została przekuta w sztampę; z kunsztem songwritingu jest tak jak powiedział Kuba: to, że ktoś gra muzykę autorską, nie stawia go od razu w jednym rzędzie z XTC, Toddem Rundgrenem, Brianem Wilsonem, Paulem Simonem a bliżej - Sufjanem Stevensem. TO jest songwriting;
b) pod względem estetycznym - spadek formy, nieznaczny bo nieznaczny, ale próżno szukać tu takich fajnych piosenek jak "Honey" z debiutu.
No i komentarz Kamila: Doveman brzmi jak wszystko. Mam wrażenie, że każdy kto posiada:
a) "dobry" gust muzyczny,
b) umiejętność gry na fortepianie
mógłby skomponować tę muzykę. Także trzecie kryterium: "poziom kulturowej doniosłości" każe ocenić "The Conformist" jako płytę nijaką.
A że się tego słucha bez bólu to zupełnie inna sprawa.
Ethan
[24 listopada 2009]
po co pisać o muzyce, której się nie rozumie. każdy album Dovemana przy polskich Drivealoneach czy Twilite'ach to mistrzostwo świata no ale niestety widać nieznajomość tematu. i dlaczego nie ma zbyt wiele o tekstach które w tym gatunku są ważne? analizy ich? brak znajomości języka?

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także