Ocena: 6

Orchid

Driving With A Hand Brake On

Okładka Orchid - Driving With A Hand Brake On

[Gustaff Records; 2 kwietnia 2009]

Dziś, gdy ogromnym marketingowym atutem młodych zespołów jest podkreślanie lokalnego patriotyzmu (Muchy, Kawałek Kulki, Biff, Towary Zastępcze...), Orchid wydają się funkcjonować niejako poza czasem i przestrzenią. Już tłumaczę się z tej na pozór dziwacznej tezy. Poza czasem, gdyż wydany w kwietniu tego roku debiutancki album poznaniaków mógłby ukazać się w praktycznie jakimkolwiek momencie ostatnich dwudziestu pięciu lat. Poza przestrzenią, bo – m.in. dzięki świetnej angielszczyźnie Natalii Fiedorczuk – album ten mogli nagrać równie dobrze Anglicy, Amerykanie, Irlandczycy, Kanadyjczycy itd. To właśnie przez anglojęzyczny charakter twórczości Orchid, złośliwi, mało przychylni zwykli komentować ją słowami: „na zachodzie takich zespołów są tysiące”. Jakieś ziarenko prawdy w tej opinii na pewno jest (Orchid nie są Kapelą ze Wsi Warszawa i nie objawią Londynowi czy Paryżowi żadnych nowych dźwięków z dzikiego wschodu), ale chwila chwila, jeśli już, to nie tysiące, a dziesiątki i to może najwyżej ze dwie lub trzy. Wystarczy bowiem zaznajomić się chociażby z fragmentami takich utworów jak „I Like It”, „Moreless” czy „Tony Soprano”, by wiedzieć, że pod względem songwriterskiej kultury, pomysłowości i przebojowości, poznaniacy zjadają na śniadanie trzy czwarte docierającego do nas tzw. indie-popu, który zazwyczaj odwołuje się do najprostszych rozwiązań rodem z lat sześćdziesiątych czy osiemdziesiątych. Orchid nie proponują piosenkowych banałów, prezentując muzykę zdyscyplinowaną, pełną brzmieniowych i aranżacyjnych niuansów, a jednocześnie najzwyczajniej w świecie przyjemną i poruszającą. Każdemu instrumentaliście udaje się na „Driving With A Hand Brake On” zaznaczyć swoją indywidualność, ale zawsze z pożytkiem dla celu nadrzędnego, jakim jest piosenka. Jeśli recenzując pierwszą płytę Orchid można się do czegoś przyczepić, to chyba tylko i aż do tego, że mimo naprawdę bardzo równego songwriterskiego poziomu, najlepszymi w zestawie są utwory znane z wydanej dwa lata temu EP-ki, czyli „Moreless” i „Mess”. Nie ma jednak co się tym za bardzo przejmować, Orchid są chyba ostatnim wśród polskich zespołów kandydatem do miana „sezonowej sensacji”, wydaje się, że o poziom ich przyszłych propozycji można być spokojnym.

Piotr Szwed (11 listopada 2009)

Oceny

Kasia Wolanin: 6/10
Piotr Szwed: 6/10
Średnia z 3 ocen: 6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: doktoro
[17 listopada 2009]
trzeba było najpierw zaznajomić się z wersją piracką
Gość: Mr. T.
[16 listopada 2009]
Recenzja tak słaba jak płyta.... kasa wyrzucona w błoto :/
Jedna z gitar zupełnie nie wie co grać (nie wiem który to) sztuczne brzmienie i nieporadne wokale :/
Gość: O.
[11 listopada 2009]
język nieporadny; na każdym kroku coś zdaje się zgrzytać.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także