The Big Pink
A Brief History Of Love
[4AD; 14 września 2009]
W „(500) Days Of Summer” jest taka scena, w której Zooey Deschanel, filmowa Summer, i Joseph Gordon-Levitt, filmowy Tom, spotykają się w windzie. W słuchawkach Toma leci „There Is A Light That Never Goes Out”. Summer zagaduje do niego, że też lubi The Smiths, ale nasz bohater, wyraźnie zmieszany, nie ma zielonego pojęcia, o co jej chodzi. Dziewczyna, by wyraźniej zasygnalizować, co przed chwilą powiedziała, zaczyna wyśpiewywać fragment do melodii, którą właśnie słychać z słuchawek i dziarskim krokiem wychodzi z windy. A Tom? No cóż, chyba każdy domyśla się, jak ta znajomość dalej się rozwinęła. Zmierzam natomiast do tego, że The Big Pink są właśnie taką Summer, śpiewającą w windzie znany przebój, do melodii, którą większość z nas doskonale zna.
Nie chcę twierdzić, że tak samo, jak w końcówce tego dziesięciolecia, przytrafiła nam się w końcu wielka rehabilitacja jednego z najbardziej twórczych okresów w historii muzyki – lat 80., tak nadejdzie również czas powrotu do brzmień lat 90. Nawet ja, osoba wiernie kochająca popkulturę poprzedniego dziesięciolecia, muszę przyznać, że nie widzę w muzyce z tamtego okresu potencjału, który byłby w stanie wystrzelić w czasach współczesnych z taką siłą, jak aktualnie rzecz się ma z synth-popem czy spuścizną My Bloody Valentine. Z drugiej strony, daleka jestem od krytykanctwa i lansowania stwierdzeń o potwornym zestarzeniu się większości najznakomitszych, muzycznych wydawnictw poprzedniej dekady (bo to trochę na takiej zasadzie, że nie chcę się przyznać do tego, że ja sama również się starzeję). Będę zaś wielce usatysfakcjonowana, jeśli zamiast powodzi naśladowców brzmień lat 90. od czasu do czasu ukażą się jakieś płyty, EP-ki, single, które w fajny, niezobowiązujący sposób podejmą się próby przypomnienia o popkulturze z czasów mej młodości. I tak Calvin Harris na „Ready For The Weekend” w niezły sposób wycisnął z tandetnego dance’u tyle, ile można było, żeby stworzyć czysto rozrywkowy krążek, który w swojej kiczowatości nie przekracza granic dobrego smaku, a nawet w paru momentach pokusił się o soczystą porcję piekielnie przebojowych dźwięków. The Big Pink nie poszli aż tak daleko, ale w równym stopniu na swoim debiutanckim albumie sięgnęli po brzmienia z lat 80. (które aktualnie przewałkowane mamy już porządnie), jak i różnego rodzaju motywy następnej dekady.
„A Brief History Of Love” stanowi niezbity dowód na to, że londyński duet solidnie odrobił lekcje z gitarowego brzmienia Anglii przełomu lat 80. i 90. Nie wiem, czy istnieje jakiś zespół, jakaś istotniejsza płyta, jakiś szlagier tamtego okresu, który umknąłby Robbiemu Furze i Milo Cordellowi. Jednak ciekawsze niż wymienianie inspiracji The Big Pink zdaje się zwrócenie uwagi na to, jak panowie przetwarzają tak dobrze znane nam motywy, bo odnajdywanie u Londyńczyków elementów znanych z twórczości My Bloody Valentine, The Jesus And Mary Chain, Echo & The Bunnymen, a dalej też The Verve czy w ogóle wykonawców brit-popowych jest czymś oczywistym i łatwym do wychwycenia. „A Brief History Of Love” jest płytą pełną piosenek znajomych, ale przy tym niespecjalnie retro, bo niebrzmiących jak żywcem wyjęte z minionych dekad. Utwory The Big Pink są na wskroś współczesne, choć może trochę staroświeckie, bo wracające do zespołów i płyt, które dzisiaj stanowią raczej zapomniany element krajobrazu poprzedniego dziesięciolecia. Mam tu na myśli takie grupy jak Kitchens Of Distinction, Chapterhouse czy Cathrine Wheel, które w okolicach połowy lat 90. także całkiem świeżo redefiniowały shoegaze’owe standardy na potrzeby, będących właśnie u szczytu popularności, brit-popowych brzmień. A The Big Pink na przykład wzbogacają chwytliwe, przesterowane melodie na modłę The Jesus And Mary Chain o majestatyczną, piosenkową konstrukcję, charakterystyczną dla epickich numerów grupy The Verve (i akurat ashcroftowa maniera wokalna Furze jest tu najmniej istotna). Na „Velvet” Londyńczykom wyszło to fenomenalnie – ten utwór rośnie z każdą sekundą, by na poziomie 2:30 wybuchnąć hymnicznym refrenem, nie epatując w żadnym momencie sztucznością i nachalnym patosem. Ten kawałek rozczula luzem i powagą jednocześnie. Niektórzy dziennikarze muzyczni z BBC typują nawet „Velvet” do tytułu singla roku 2009, choć na tej samej płycie ma on mocną konkurencję w postaci „Dominos”, które Screenagers zauważyło już przy okazji singlowego podsumowania sierpnia.
Duch brit-popu, choć tym razem bardziej w gallagherowskim wydaniu, unosi się też nad otwierającym krążek kawałku „Crystal Vision” – także numerze z absolutnej czołówki piosenek z „A Brief History Of Love” – i już nieco mniej udanym „Frisk”. Wzrusza swym dekadenckim nastrojem utwór tytułowy z debiutu The Big Pink (ja tu nawet słyszę The Stone Roses), ale pamiętajmy, że Londyńczycy, niczym Summer z filmu, głównie śpiewają do znanych nam melodii. Przy „At War With The Sun” bez większych zgrzytów zanucić sobie można Petera Hooka z hitu „Shine” Monaco, a „Count Backwards From Ten” to niemalże brat-bliźniak „Where Is My Mind?” Pixies. Jakkolwiek tego rodzaju naśladowniczą działalność raczej wypadałoby piętnować, o tyle na „A Brief History Of Love” – płycie bogatej przecież w analogie, parafrazy, zapożyczenia – wcale ona nie razi. Furze i Cordell przyswoili sobie starą prawdę, że ludziom najbardziej podobają się te piosenki, które już gdzieś słyszeli i z niej uczynili motto dla swojego debiutu. Nic nie ukrywali, niczym się nie maskowali i, moim zdaniem, właśnie dlatego obronili się tym albumem.
Komentarze
[12 marca 2010]
Painsi się lepsi.
[5 grudnia 2009]
[30 listopada 2009]
[31 października 2009]
[31 października 2009]
[30 października 2009]