Why?
Eskimo Snow
[anticon.; 22 września 2009]
„Alopecia” była dobrą płytą, która zdradzała jednak niepokojący kierunek, w którym Yoni Wolf i Why? mogą zmierzać. „Eskimo Snow”, płyta nagrana podczas sesji do „Alopecii”, potwierdza ten kierunek. Why? stało się zespołem już w pełni, nazwijmy to w ten sposób, rockowym. Dobrze to czy źle?
Kiedy mówimy Why?, nasze myśli wędrują do czasów debiutu Clouddead, do tych odległych czasów, gdy założyciele Anticonu obrali sobie hip-hop za punkt wyjścia i z gatunku, który od jakiegoś czasu (z kilkoma wyjątkami) pożerał własny ogon, zrobili coś zupełnie świeżego. Lata mijają, a u niegdysiejszych członków Clouddead hip-hopu nie widać już prawie w ogóle, może widoczne jest to w Themselves, ale nie przesadzajmy. Why? wydaje się być najlepszym przykładem tej tendencji. „Alopecia” nosiła jeszcze znamiona eksperymentalnego hip-hopu (kapitalne „Vowels Pt.2” czy „Hollows”), ale czuć było, że proces rozpoczęty przez Yoniego Wolfa na „Elephant Eyelash” – proces tworzenia zespołu z krwi i kości – nabiera rozpędu. „Eskimo Snow” to zapis zwieńczenia tego procesu i pełne narodziny Why? – już nie Yoniego Wolfa i muzyków towarzyszących, ale zespołu.
Stąd też brak na „Eskimo Snow” eksperymentów, stąd pewnego rodzaju zachowawczość i standaryzacja kompozycji, stąd brak rapu. Zaczyna się nieźle, bo „These Hands” to naprawdę świetny utwór, z prostą, ale jakże celną metaforą rodzicielskiego brzemienia („These hands are my father’s hands / But smaller”), zaśpiewany w melancholijny sposób, z niezłą aranżacją. Tutaj trzeba zauważyć, że jeśli ktoś nie jest miłośnikiem zaśpiewów Wolfa, to ma problem. „Eskimo Snow” to płyta w całości śpiewana. Raz lepiej („These Hands”, „Eskimo Snow”), raz gorzej („Against Me”, „Even The Good Wood Gone”), ale zawsze z podobnym frazowaniem i barwą, do której trzeba się niestety przyzwyczaić. Podobnie jest z tekstami – jeśli ktoś nie trawi neurotycznych zwierzeń z tego, że podczas masturbacji jest się podglądanym przez sąsiada („Into The Shadows Of My Embrace”), czy kolejnych historii o odrzuceniu, dysfunkcyjnych stosunkach międzyludzkich, czy po prostu ogólnej beznadziejności życia – nie znajdzie na „Eskimo Snow” nic poza lekko zawodzącymi prostotą wersami jak np. „I wish I could feel close to somebody, but I don’t feel nothing / Now they say I need to quit doing all this random fff...” I – jak to ktoś określił – „niepotrzebnej pornografii”.
Rzeczywiście, Wolfa czasami ponosi, co powoduje, że można czuć się znużonym powtarzaniem tych samych tematów od iluśtam płyt. Z drugiej jednak strony, Yoni jest świetnym tekściarzem i wychodzą mu takie perełki, jak wyżej wspomniane „These Hands” czy „One Rose”, gdzie słyszymy: „A man should die gaunt / But not bloated and overdone / There should be new words hidden / In the shadows on his face / And like a wine glass, in a perfect pitch, he breaks”. Dalej trafimy na bardzo osobiste wyznanie o dojrzewaniu (warto zwrócić uwagę na nośność seksualnej metafory pierwszego wersu): „I never saw my parents try to make a thing like me / In time in a bathroom mirror I learned to accept my body.” Teksty Why? to od zawsze zupełnie osobista spowiedź na pograniczu ekshibicjonizmu i jeżeli komuś to nie odpowiada, to od „Eskimo Snow” zapewne się odbije.
Zahaczyłem gdzieś o aranże, powróćmy zatem na terytorium warstwy muzycznej. Ta niestety bardzo często zawodzi. Oczywiście, struktury utworów zazwyczaj odpowiadają emocjonalnemu ładunkowi tekstów i tu się ładnie wszystko zazębia („Against Me” to bodaj najlepszy przykład budowania emocjonalnego napięcia, mimo że razi trochę podobieństwem do ostatnich dokonań Deerhunter), ale z drugiej strony... Wycieczki w stronę alt-countrowego singer-songwritingu („One Rose”) czy piosenka mocno osadzona w duchu stanu Ohio („Even The Good Wood Gone”) wypadają blado w porównaniu nie tylko z tak świetnymi kompozycjami z poprzednich płyt jak np. „Crushed Bones” (bez wątpienia szczyt osiągnięć Why?), ale nawet kiedy postawi się je obok słabszych kompozycji z „Alopecii”. Czasami zresztą można odnieść wrażenie, że „Eskimo Snow” to odrzuty z sesji do poprzedniego albumu. Zupełnie niezrozumiałe dla mnie są momenty hołdujące swobodnemu, gitarowemu popowi (początek „Into The Shadows Of My Embrace”, fragmenty „January Twenty Something”), które Why? wychodzą nie za dobrze. Na plus na pewno trzeba zaliczyć występ drugiego Wolfa, który na perkusji stara się być pomysłowy i dobrze, bo stanowi kontrast dla monotonnych i grających praktycznie jeden motyw przez całą płytę klawiszy/cymbałków. Standaryzacja kompozycji i ich „unormalnienie” nie wpłynęło dobrze na jakość muzyki Why?, przez co wielu odrzuciło „Eskimo Snow” już po dwóch-trzech przesłuchaniach.
Zupełnie niesłusznie. Na jakość songwritingu rzeczywiście można narzekać, ale „Eskimo Snow” zyskuje przy wielokrotnym przesłuchaniu, tym bardziej, że trwa jedynie ponad pół godziny. Na pierwszy rzut ucha to pozycja bardziej dla oddanych fanów, ale warto jej dać szansę. Oczywiście głównie dzięki tekstom Yoniego Wolfa, ale muszę powtórzyć – ludzie spoza kręgu wielbicieli neurotycznych egotyków w wiecznej depresji mogą czuć się zawiedzeni. Również emocjonalna strona płyty jest jednocześnie jej mocną stroną, więc jeżeli chcecie sobie „przydepresić” na jesień, „Eskimo Snow” będzie jak znalazł.
Komentarze
[24 października 2009]