Thrice
Beggars
[Vagrant; 11 sierpnia 2009]
Thrice to wybitnie bezbarwny, choć zarazem bezbolesny zespół, który nie wadząc nikomu, gdzieś sobie egzystuje i w miarę regularnie wypuszcza nowy materiał. Wydaje się jednak, że jestem raczej osamotniony w takiej ocenie. W USA grupa z dziecinną łatwością wzbudza zainteresowanie i zdobywa co rusz nowych nabywców. Być może wiąże się to ze sporym zapotrzebowaniem na sielski post-hardcore, zbyt łagodny i przewidywalny dla fanów Wipers, lecz także za bardzo połamany, żeby przypaść do gustu fanom Taking Back Sunday i tym podobnych. Na siódmym już z kolei krążku Amerykanie nadal nie posuwają się nawet krok do przodu i wciąż bez wstydu wykorzystują te same patenty co wcześniej. Nie jest to jakiś wielki zarzut, przed samym przesłuchaniem „Beggars” było tak naprawdę wiadomo, jak to wszystko będzie brzmieć. Pomimo całej tej średnio zachęcającej otoczki nie jest to męczący materiał, a wręcz przeciwnie. Słucha się go nawet sympatycznie oraz bez problemów, ale trudno wymagać, nawet po kilkukrotnym przesłuchaniu, żebyśmy potem coś konkretnego pamiętali. Całość raczej zmierza w kierunku średnich piosenek w deseń łagodniejszego Thursday czy też As Cities Burn. Czyli znajdziemy przyjemne, acz posępne nieco melodie, interesujące przejścia, nienajgorsze teksty i, rzecz jasna, odpowiedni depresyjny klimat dla amerykańskich zagubionych nastolatków. Nie wiem, ile można drążyć ten sam temat, ale Thrice zdobywa jednak u mnie plusa, bo nawet korzystając dalej z tych samych środków, potrafi nagrać płytę, która może bez obaw znaleźć się w odtwarzaczu. Niewątpliwie z góra dwa razy, ale to zawsze coś.
Komentarze
[25 września 2009]
[21 września 2009]
[16 września 2009]
[15 września 2009]
@p.a. - jeśli to jest ewolucja to dziękuję, to wciąż to samo. Oni po prostu chcą sprawiać wrażenie, że coś się zmienia, ale tego nie da się odczuć. Ale przyznaje się bez bicia, fanem ich nie jestem.
[15 września 2009]
[15 września 2009]