Cymbals Eat Guitars
Why There Are Mountains
[własnym sumptem; 25 stycznia 2009]
Twórczość Cymbals Eat Guitars to wersja instant ważnych zjawisk amerykańskiej sceny niezależnego rocka z lat 90. W tym tkwi siła i zarazem mankament zespołu. Inspiracje należą do tych szlachetnych i ważnych, z których w każdym momencie może się wykluć nowe życie. Niestety, panowie nie znają umiaru w kopiowaniu patentów i w efekcie całość jawi się jako zwykłe muzyczne hochsztaplerstwo. Wynika to także z braku własnej tożsamości i elementów wyróżniających. „Why There Are Mountains” to coś w rodzaju zupy w proszku, która, owszem, zaspokaja głód i zapełnia żołądek, ale wbrew temu, co mówią reklamy, nie przysparza nowych doznań smakowych.
Wyblakłe aranżacje przypominają Built To Spill, a brzmienie zwiewnej gitary w „And The Hazy Sea” jest jakby żywcem wyjęte z „Randy Described Eternity” wspomnianego zespołu. Żonglerka motywów to skuteczna imitacja zdeformowanej melodyki Pavement, ale mając w pamięci „Cut Your Hair” czy „Summer Babe” w wykonaniu grupy Malkmusa, trudno o szczery zachwyt. Jakby tego było mało, także wokalista ma pecha, gdyż jego barwa głosu to zwykła kalka herosa indie rockowej młodzieży, Isaaca Brocka. Zresztą hałaśliwe momenty skontrastowane z mrukliwymi dźwiękami gitary przypominają Modest Mouse sprzed „The Moon & Antarctica”. Pozornie jest zatem różnorodnie, ale Cymbals Eat Guitars prezentują postawę zachowawczą, właściwie nie wyściubiając nosa poza poprzednią dekadę. Wyjątkiem jest chyba tylko brzmienie dęciaków, które w takim „Wind Phoenix” może skierować nasze myśli na ścieżki, które wytyczyli Broken Social Scene. Można tak dalej mnożyć i wymieniać, ale powyższe przykłady zdają się wyczerpywać temat, a zarazem oddalają zarzut o gołosłownej krytyce. Debiut Amerykanów pewnie sporo zwojuje w końcoworocznych zestawieniach, ale nie dajcie się nabrać. W końcu it just sounds so 90s!
Komentarze
[14 lipca 2009]
[14 lipca 2009]
A wynika to z tego, że nie słyszę tutaj żadnego dźwięku, który określałby ich tożsamość. Zbyt nachalnie rzucają się na dorobek wspomnianych zespołów, więc odbieram ich jako tribute band, tyle, że z wypracowanym warsztatem.
[14 lipca 2009]
[14 lipca 2009]
"ale nie dajcie się nabrać". pytam czym sie nie mamy nabrać. tym że rzeczywiście ta muzyka wzrusza? a może taką kapitalną perfekcją?:
http://pitchfork.com/tv/#/episode/1991-cymbals-eat-guitars