Ocena: 4

Zola Jesus

New Amsterdam

Okładka Zola Jesus - New Amsterdam

[Sacred Bones Records; luty 2009]

„New Amsterdam” to klasyczny przykład rozdźwięku między oczekiwaniami i nadziejami wypływającymi z teorii a praktycznym efektem końcowym. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że będzie to album co najmniej dobry – solowy projekt młodej, atrakcyjnej dziewczyny (już co najmniej szóstkowa rzecz, co?), obdarzonej niezwykłym głosem, a w dodatku będącej istotnym członkiem dość interesującego, hermetycznego środowiska młodych amerykańskich „garażowych gotów”. Dziesięć krótkich piosenek, w tym cztery zarejestrowane na żywo. Miało być pięknie, a tymczasem Zola Jesus zdaje się marnować swoją pierwszą szansę, bo jej długogrający debiut, delikatnie mówiąc, rozczarowuje.

Znani i lubiani mainstreamowi badacze zjawisk kultury i krytycy muzyczni lubią podkreślać, że lata 80. są *w modzie*. Truizm i dyrdymał jednocześnie, ale działający trochę w jedną stronę. Mogę zaryzykować bowiem tezę, że nie ma chyba współcześnie wielu artystów, którzy otwarcie zdradzaliby fascynację latami 80., ale w ich mrocznym, „noir” obliczu, a dodatkowo starających się operować właśnie takimi środkami wyrazu. Nie, broń Boże, nie myślcie o Joy Division (ileż można wałkować temat ich epigonów); prędzej o Siouxsie Sioux, wczesnych dokonaniach Cave’a (nawet nie Bad Seeds, raczej The Birthday Party) czy szerzej, całej „zimnej fali”. Tym bardziej niewielu jest spełniających powyższe kryteria, a jednocześnie dysponujących głosem swobodnie przywołujących twórczość takich gigantek śpiewu jak Liz Fraser czy Lisa Gerrard. Zola Jesus wypada więc wyjątkowo na tle współczesnej sceny.

Pomimo to, misternie zbudowany z elementów, dla których „słowem-kluczem” jest posępność, projekt wcale nie funkcjonuje poprawnie. Odpowiedź na pytanie „dlaczego?” nie jest szczególnie trudna: podstawową bolączką „New Amsterdam” jest miałkość melodii. Stopniowo rozpościerająca się nad płytą nuda i monotonia nie pozwalają nawet na ulgowe potraktowanie małej Zoli. Dodatkowo strasznie irytuje brzęczenie, na którym oparta jest praktycznie każda linia melodyczna na płycie, co w konsekwencji bliźniaczo wręcz upodabnia do siebie poszczególne piosenki. Rodzą się wątpliwości, czy przypadkiem nie słuchamy cały czas jednego utworu, tyle że w różnych wariantach. Z koszmaru klonowania melodii wyrywa dopiero „Light Day”, wybijające się na tle reszty ciepłym, trochę cure’owskim brzmieniem syntezatora. I tutaj generalna uwaga: surowość kompozycji zdecydowanie nie służy Zoli Jesus. Nie żądam oczywiście Bizancjum, ale tam, gdzie pojawiają się na przykład wspomniane syntezatory, tło zagęszcza się, a całość nabiera zupełnie nowej jakości. Tak dzieje się w wypadku „Dog” czy właśnie „Last Day” – rejestrowanych na żywo, w nowojorskim WNYU. Niestety, na płycie słychać więcej brudu i niedbalstwa niż momentów absorbujących uwagę choćby oniryzmem – chyba, że tak miało być, ale wtedy przepraszam, ja tego nie kupuję.

„New Amsterdam” aż prosi się o skrytykowanie, co nie znaczy, że ostatecznie skreślamy pannę Danilovą – nie powinna ona zniknąć z pola widzenia. To przecież ledwie długogrający debiut – fakt, że niezbyt udany, ale rzecz ważna: w tym roku ukazała się też EP-ka „Tsar Bomba” i wydaje się propozycją lepszą, podobnie jak nagrania na siedmiocalówkach, z którymi również można się zapoznać. Potencjał więc jest. Niezwykły i charakterystyczny głos Zoli może być dla niej przysłowiową „przepustką do wielkiej kariery” pod warunkiem jednak, że zacznie pisać lepsze melodie, a jej piosenki przestaną przypominać chaotyczne szkice. Jak na razie jednak moim ulubionym dziełem Zoli ciągle pozostaje „Germinal”.

Bartosz Iwański (15 lipca 2009)

Oceny

Przemysław Nowak: 5/10
Średnia z 2 ocen: 4,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: tele morele
[16 lipca 2009]
a ja powiem, że nawet negatywny opis tej płyty nie powstrzyma mnie przed zapoznaniem się z uwagi na to że opisany styl zoli j. strasznie mnie intryguje. a fragmenty które mi koleżanka puszczała totalnie zajebiste. pocahaunted się rozpadło tak w ogóle.
Gość: Sikorson
[15 lipca 2009]
O wow, Iwan, sława!
plejeru
[15 lipca 2009]
Dwa dni temu wyszła druga płyta.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także